Prawo i Sprawiedliwość nie wystawi swojego kandydata w wyborach na prezydenta Gdańska po morderstwie Pawła Adamowicza. To jest decyzja tak normalna, że aż… dziwna. Wybory Gdańsk 2019 bez kandydata PiS.
Nie tylko Gdańsk jest pogrążony w żałobie. Cały kraj jest głęboko wstrząśnięty tragedią, która miała miejsce w niedzielny wieczór. Na oczach wielotysięcznego tłumu, w blasku fleszy i w świetle kamer telewizyjnych został zamordowany prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Emocje są oczywiste i zrozumiałe, lecz tak ogromny mechanizm, jakim jest półmilionowe miasto, nie może funkcjonować bez swojego gospodarza. Dlatego wiele osób w duchu zadawało sobie pytanie – kto zastąpi Pawła Adamowicza?
Procedura tymczasowa jest oczywiście prosta – bezpośrednio po tragedii obowiązki prezydenta przejęła jego pierwsza zastępczyni – Aleksandra Dulkiewicz. Niemal natychmiast została również wyznaczona przez premiera Morawieckiego jako komisarza. Jej zadaniem jest teraz ogłoszenie decyzji o wygaśnięciu mandatu prezydenta w ciągu 14 dni od śmierci Pawła Adamowicza. Wybory samorządowe muszą odbyć się w ciągu 90 dni od śmierci prezydenta. Gdańszczanie najpóźniej do urn wyborczych pójdą zatem 14 kwietnia.
PiS nie wystawi kandydata w uzupełniających wyborach na prezydenta Gdańska
Wielu Gdańszczan zadawało sobie pytanie, czy konieczność ponownego głosowania oznacza powtórkę nie tak dawnej przecież kampanii wyborczej. Naturalne było pytanie, czy rywale z tych wyborów, a więc kandydat PiS – Kacper Płażyński oraz PO – Jarosław Wałęsa zechcą kandydować. Pytanie było o tyle zasadne, że, całkowicie pominąwszy okoliczności, Prawo i Sprawiedliwość zyskało najlepszą okazję do tego, aby po latach starań przedstawiciel tej partii zasiadł w gdańskim magistracie. W końcu ostatnie wybory nie były łatwe dla Pawła Adamowicza i konieczna była dogrywka w drugiej turze właśnie z kandydatem Prawa i Sprawiedliwości.
Nieoficjalnie mówi się, że jeżeli obecna komisarz Gdańska Aleksandra Dulkiewicz zdecyduje się na kandydowanie w tych wyborach, to przedstawiciele pozostałych partii nie wystawią swoich kandydatów. Późnym wieczorem potwierdził to sam Jarosław Kaczyński, który nie czekał na decyzję Aleksandry Dulkiewicz.
Wybory prezydenta Gdańska niespełna trzy miesiące temu dały jednoznaczne zwycięstwo świętej pamięci Pawłowi Adamowiczowi. W związku z tym Prawo i Sprawiedliwość podjęło decyzję, aby nie wystawiać własnego kandydata w nadchodzących wyborach uzupełniających.
To niesłychana decyzja. Nie dlatego, że kontrowersyjna, lecz własnie dlatego, że nie jest w najmniejszym stopniu kontrowersyjna. Przyzwyczajeni do plemiennej wojny gdzieś podskórnie czuliśmy, że i tym razem nie unikniemy jej w Gdańsku. Tymczasem pierwsza jaskółka normalności przyszła ze strony, z której jej się, prawdę mówiąc, niewielu spodziewało. Oczywiście można twierdzić, że gdyby PiS zdecydował się ponownie zawalczyć o fotel prezydenta Gdańska, to byłaby to decyzja nie do obrony w kontekście zbliżających się wyborów parlamentarnych. Niemniej jednak tym, którzy tak twierdzą, gratuluję (i zazdroszczę) wiary w opozycję.
Ja wolę myśleć, że to po prostu oznaka normalności w tym kraju, której tak wszyscy potrzebujemy.