Trzy miesiące temu austriacki kanclerz Werner Faymann w rozmowie z „Der Spiegel” zagroził tym państwom członkowskim, które sprzeciwiają się obligatoryjnemu przydziałowi kwot uchodźców.
Polityk zaznaczył, że „przeciwnicy kwot nie powinni czuć się zbyt pewnie”, postulując wprowadzenie kar za łamanie „solidarności europejskiej”. Jedną z tych kar miałoby być zawieszenie takiego państwa w prawach członka Wspólnoty.
30 listopada Komisja Europejska zarejestrowała europejską inicjatywę obywatelską, której celem jest rozpoczęcie wobec Węgier właśnie procedury zawieszenia tego państwa w prawach członkowskich. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że Victor Orbán już od dawna nie cieszy się poparciem zachodniej części Wspólnoty. Do tego doszły krytyczne głosy wobec postępowania Węgier w sprawie kryzysu imigracyjnego – budowy ogrodzenia na granicy z Serbią oraz wprowadzenia kar więzienia za jej nielegalne przekroczenie.
Mimo podjęcia podobnych kroków przez inne państwa członkowskie wraz z lawinowym wzrostem liczby imigrantów, do Węgier przylgnęła łatka kraju ksenofobicznego i rasistowskiego. Właśnie na tych zarzutach oparli swój wniosek jego inicjatorzy akcentując obawę, że podobne zachowania mogą rozlać się na inne kraje dawnego bloku wschodniego, kraje w których „kultura demokratyczna jest świeża i krucha”. Jednak by wniosek został w ogóle poddany pod głosowanie, złożyć pod nim musi podpis milion obywateli z minimum 7 państw członkowskich.
W ogniu krytyki, szczególnie niemieckich mediów, znalazła się również Polska. Dlatego też, warto się przyjrzeć jak wygląda procedura zawieszania państwa w prawach członka – zapisana w Traktacie o Unii Europejskiej, a wcześniej w Traktacie Amsterdamskim. Uprawnienia do złożenia takiego wniosku ma Komisja Europejska oraz Parlament Europejski, a także państwa w sile co najmniej 1/3 wszystkich członków Wspólnoty.
Argumentacją dla rozpoczęcia procedury musi być jednak łamanie podstawowych wartości unijnych zapisanych w Traktacie z Maastricht, a są nimi: poszanowanie godności, demokracja, wolność czy prawa mniejszości. Wniosek spływa do Rady Unii Europejskiej, która procedując w składzie szefów państw i rządów, za zgodą Parlamentu, musi jednomyślnie stwierdzić naruszenie powyższych praw.
Procedura zawieszenia to jeden z najważniejszych środków przymusu wobec krajów członkowskich i stanowi instrument wywierania wpływu. Tyle teoria, w praktyce nie została ona jednak jeszcze nigdy zastosowana. Nie ma żadnych wątpliwości, że Unia Europejska jest w kryzysie. Jeszcze nigdy różnice interesów poszczególnych krajów członkowski nie były tak widoczne.
Wobec całkowitej destabilizacji Bliskiego Wschodu i raczej nieszczęśliwych słów Angeli Merkel na temat gościnności Niemców, fale imigrantów będą tylko wzbierały. Jak odpowie na to Unia Europejska? Czy solidarność mierzona kiedyś w gestach opartych na wzajemnym poszanowaniu zostanie zastąpiona przez policyjną pałkę w postaci procedury zawieszenia w prawach państwa członkowskiego?
Czytając wypowiedzi niektórych komentatorów niemieckich i austriackich można odnieść wrażenie, że wkrótce możemy stać się świadkami przekucia traktatowych słów w rzeczywistość. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że Polska oraz inne państwa regionu nie staną się właśnie takimi króliczkami doświadczalnymi dla ich realizacji.
Fot. tytułowa: Shutterstock