Parlament Europejski postanowił, że jednorazowe sztućce, a także rozmaite inne produkty z tworzyw sztucznych, mają zniknąć z unijnego rynku. Powodem jest, rzecz jasna, troska o środowisko naturalne. Jakie konsekwencje dla Europejczyków będzie miała nowa unijna dyrektywa?
Jednorazowe sztućce mają zniknąć ze względu na pogarszający się stan mórz i oceanów – i jak najbardziej ma to sens
Pisaliśmy już na łamach Bezprawnika o dyrektywie zakazującej produkcji niektórych produktów wykonanych z tworzyw sztucznych. Należą do nich chociażby jednorazowe sztućce czy plastikowe talerze, ale również mieszadełek do napojów, polistyrenowych pojemników dla fast foodów, czy lekkich plastikowych toreb.
Teraz parlament europejski idzie za ciosem. W środę 27 marca, organ ten przyjął kolejny element unijnej strategii dotyczącej produktów z plastiku. Celem drugiej dyrektywy jest przeciwdziałanie zaśmiecaniu morza przez plastik. Problem, trzeba przyznać, jest niesamowicie poważny. Przykładem może być chociażby Wielka Pacyficzna Plama Śmieci, składająca się z ok. 87 tysięcy ton plastiku i sieci rybackich. Ofiarami zanieczyszczeń padają rozmaite zwierzęta zamieszkujące morze i oceany. Niektóre zaplątują się w sieci, inne zjadają plastikowe odpady, których nie są w stanie strawić. Niestety, obecnie nie dysponujemy technologią pozwalającą się uporać z morskimi śmieciami – dlatego rozsądnym pomysłem jest nie pogarszać sprawy dodatkowo.
Unia Europejska zamierza przestawić swoją gospodarkę na schemat zakładający recykling czego się da
Podstawowym założeniem unijnej strategii jest przejście od gospodarki opartej o schemat „wyprodukować-wykorzystać-wyrzucić” do zamkniętego obiegu. Celem jest maksymalizacja ponownego wykorzystywania surowców i zminimalizowanie szkodliwego wpływu na środowisko. Dyrektywa stanowi ważny element unijnej strategii. W jej skład wchodzi zakaz sprzedaży produktów, dla których istnieją wielorazowe alternatywy. Z unijnego rynku mają zniknąć jednorazowe sztućce, talerze, słomki, ale także patyczki do uszu, pojemniki wykonane ze styropianu, czy wszystkie produkty oksydegradowalne. Niestety, oznacza to także rezygnację z biopolimerów i rozmaitych jednorazowych produktów wykorzystujących tworzywa w pełni biodegradowalne.
W dalszej kolejności, państwa członkowskie będą zobowiązane do podjęcia działań zmierzających do ograniczenia konsumpcji towarów wykorzystujących szkodliwe dla środowiska opakowania. Opakowania chusteczek nawilżających czy papierosów mają zawierać dodatkowe oznaczenia odnośnie ich szkodliwości dla środowiska. W przypadku tych drugich chodzi, rzecz jasna, o filtry. Specjalnie oznaczony pod tym kątem ma zostać także sprzęt rybacki. Zmiany czekają nawet konstrukcję butelek z napojami. Nakrętka będzie musiała być trwale połączona z resztą butelki.
Do 2030 r. niemal wszystkie butelki będą podlegać recyklingowi i składać się niemal w jednej trzeciej z przetworzonego plastiku
Dodatkowo Unia Europejska stawia przed państwami członkowskimi ambitne cele dotyczące recyklingu. Zgodnie z dyrektywą, do 2025 r. 77% plastikowych butelek ma być zbieranych i ponownie przetwarzanych. Cztery lata później odsetek ten ma wzrosnąć do aż 90%. Przetworzony plastik ma stanowić coraz większą część składową wszystkich nowych butelek, aż 30% do 2030 r.
Czy nowe regulacje okażą się skuteczne? Komisja Europejska przekonuje, że dotychczasowe działania wymierzone w plastikowe reklamówki przyniosły obywatelom Unii same korzyści. Przede wszystkim, Komisja zakłada zaoszczędzenia 22 miliardów euro do 2030 r., które musiałyby zostać wydane na usuwanie skutków zanieczyszczenia środowiska. Zakazy pozwoliły uniknąć wyemitowania do atmosfery 3,4 miliona ton dwutlenku węgla. Dodatkowo, sami konsumenci mieli zaoszczędzić 6,5 miliona euro. Co więcej, udało się zmienić ich przyzwyczajenia na takie, które mniej szkodziłyby środowisku. Skoro udało się z torebkami, to czemu jednorazowe sztućce miałyby być odmienne?
Warto jednak zauważyć, że to nie Unia Europejska jest głównym trucicielem naszej planety. W szczególności warto by tu wskazać na Chiny, czy Stany Zjednoczone. Nie oznacza to bynajmniej, że zwalnia to Europejczyków z odpowiedzialności za stan środowiska. Pozostaje wyrazić ubolewanie, że inne państwa nie są tak przewidujące. Wydaje się również, że mieszkańcy Europy bardzo szybko zaadaptują się do nowych realiów. Zawsze tak robili, kiedy sytuacja zmuszała ich do zmiany swoich przyzwyczajeń. Tym razem może im to wyjść tylko na dobre.