Wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans poinformował, że wobec Polski wszczęto pierwszy etap procedury dotyczącej ochrony państwa prawa. Ma to związek z działaniami rządu w sprawie Trybunału Konstytucyjnego i mediów publicznych.
Procedura ochrony państwa prawa to kompromisowe rozwiązanie zaproponowane i przyjęte przez Komisję Europejską w 2014 roku. Ma być swoistym pomostem pomiędzy opcją „ostateczną” jaką jest zawieszenie w prawach państwa członkowskiego, a zwykłymi środkami perswazji politycznej. W zasadzie, cała procedura ma zmusić „niesforny” rząd do podporządkowania się Brukseli, bez używania kar i sankcji.
Procedura ochrony państwa prawa – tyle co nic
Pierwszym etapem procedury jest gromadzenie i analiza dostępnych informacji dotyczących łamania praworządności w państwie członkowskim. Jeżeli KE uzna, że istnieje systemowe zagrożenie dla demokracji, nawiązuje wtedy dialog z rządem danego kraju. I to się właśnie stało w odniesieniu do Polski.
Co to oznacza? Tyle co nic. Komisja Europejska nie sformułowała dokładnie czym mają być owe „systemowe naruszenia” dla państwa prawa. W zapisach procedury możemy przeczytać o zagrożeniu dla : „trójpodziału władz, struktury konstytucyjnej, niezależności sądownictwa, systemu kontroli konstytucyjności”. Ponieważ procedura jest stosunkowo nowa i nie została jeszcze użyta wobec żadnego z państw członkowskich (nasz kraj w końcu jest w czymś pierwszy), tak naprawdę nie wiadomo jakimi kryteriami kieruje się Komisja Europejska.
W drugim etapie KE publikuje „zalecenia w sprawie państwa prawnego” i podaje termin do kiedy mają one zostać wprowadzone w życiu. Oczywiście, wszystko to nie będzie miało miejsca jeżeli wstępny dialog z pierwszego etapu doprowadził do rozwiązania konfliktu na linii KE i państwo członkowskie.
Trzeci etap to de facto wspomniana już wcześnie procedura zawieszenia. Komisja monitoruje działania państwa członkowskiego. Jeżeli zaproponowane przez KE zalecenia nie są zostaną wprowadzone w życie, zgodnie z art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej sprawa może zostać przedłożona Radzie Europejskiej, która musi jednomyślnie stwierdzić naruszenie „wartości” UE.
Rada może też stwierdzić istnienie „ryzyka” takiego naruszenia, większością 4/5 za zgodą PE w ramach mechanizmu prewencyjnego. W kontekście słów, chociażby premiera Węgier Victora Orbána, że nigdy nie zagłosuje za sankcjami dla Polski, groźba ich nałożenia na nasz kraj jest raczej niewielka.
Frans Timmermans zapowiedział, że celem uruchomionego procesu jest „wyjaśnienie faktów w sposób obiektywny”. „Chcemy ocenić sytuację w sposób bardziej szczegółowy i rozpocząć dialog z władzami Polski bez przesądzania o możliwych dalszych krokach” – zaznaczył wiceszef KE.
Fot. tytułowa: Shutterstock