Ustawa o transporcie drogowym, czyli tak zwane „lex Uber„, jest już w Senacie. I przewiduje do osiemdziesięciu tysięcy złotych kary dla pośrednika usług przewozu osób, jeśli jego pracownik złamie prawo. A przynajmniej tak mówi wiceminister Rafał Weber podczas dzisiejszych prac nad nowelizacją.
Chociaż „lex Uber” jest już w Senacie, taksówkarzy nie da się zadowolić. Jak twierdzą, ustawa jest „dziurawa jak sito” i sprzeciwiają się jej przyjęciu. Projekt został jednak przyjęty przez sejm bez poprawek, a podczas dzisiejszych obrad Senatu padły kwoty kar.
Lex Uber w Senacie
Nowela sprawi, że od teraz pośrednik będzie prawnie odpowiadać za pracownika. Oznacza to także odpowiedzialność finansową w kwocie nawet 80 tysięcy złotych. Ponadto w świetle nowej ustawy każdy, kto świadczy usługi przewozu osób, będzie taksówkarzem. Z tego powodu będzie też objęty obowiązkiem posiadania odpowiedniego ubezpieczenia. Celem ustawy, według wiceministra, jest zwiększenie bezpieczeństwa pasażerów, uporządkowanie rynku i likwidacja szarej strefy.
Oburzenie taksówkarzy wywołuje planowana rezygnacja z obowiązkowych egzaminów z topografii. Taką wątpliwość zgłosił senator Jan Maria Jackowski. Wiceminister Rafał Weber odparł, że w Gdańsku z takich egzaminów zrezygnowano i nie odnotowano żadnych problemów z tego tytułu.
W senacie zgłoszono 15 poprawek do „lex Uber”. Poprawki w większości przypadków doprecyzowują kwestie zawarte w ustawie, niektóre dotyczą samego przyznawania licencji. Padła propozycja, by zawieszenie działalności gospodarczej nie oznaczało zwrotu licencji na przewóz osób. Licencja zachowywałaby ważność przez kolejne trzy lata.
Co wprowadza „lex Uber„?
Nowela ustawy wprowadza licencję dla pośredników. Pośrednictwo tutaj oznacza też działalność gospodarczą, która przejawia się w przekazywaniu zleceń przewozu – także przy pomocy aplikacji, programów i stron internetowych. Taksówkarze mogą korzystać z aplikacji zamiast z kasy fiskalnej i taksometru.
Pośrednik będzie mieć obowiązek prowadzenia rejestru w formie elektronicznej. Taki rejestr przez pięć lat miałby zawierać wszelkie informacje dotyczące zleceń. Wymagana będzie także ewidencja przedsiębiorców, którym przewozy zlecano. Ewidencja miałaby gromadzić dane przez również pięć lat.
W gminach powyżej 100 tysięcy osób nie będą konieczne szkolenia i egzamin z topografii oraz przepisów prawa miejscowego. Ten fragment ustawy budzi duże wątpliwości wśród taksówkarzy. Tak wynika z rozmowy przeprowadzonej przez Gazetę Wyborczą z Jarosławem Iglikowskim, przewodniczącym Związku Zawodowego Warszawski Taksówkarz. Jak powiedział Iglikowski, „Projekt znosi egzaminy z topografii miasta, więc każdy, kto przyjechał wczoraj z jakiegokolwiek miejsca na świecie, czy to Ukraina, czy Bangladesz, może zostać kierowcą taksówki.”. Podobnie kwestię obecności „pośrednika” Iglikowski uważa za „totalnie schrzanioną”. Na pytanie, czy taksówkarze zablokują Warszawę, Iglikowski odparł:
W najbliższym czasie nie, ale rozpoczęliśmy już rozmowy z Związkiem Nauczycielstwa Polskiego, koledzy z „Solidarności” pewnie już rozmawiają z rolnikami. Szykujemy się na zmasowane protesty różnych grup na jesieni, prawdopodobnie we wrześniu.”
Ustawa ma wejść w życie 1 stycznia 2020 roku.