Prawo chroni rozmaite przejawy ludzkiej aktywności twórczej. Można się spierać o zakres tej ochrony, jednak niewiele jest osób, które uważają, że twórca, czy wynalazca, nie powinien mieć zapewnionej możliwości korzystania z owoców swojego odkrycia. Nie każdy zdaje sobie sprawę, że istnieje także wyłączne prawo hodowcy do odmiany roślin.
Kopiowanie owoców twórczej kreatywności dotyczy chyba wszystkich jej dziedzin, czasem buduje potęgi gospodarcze
Walka z piractwem toczy się od wielu lat, chyba odkąd tylko na rynku pojawiły się jakiekolwiek programy komputerowe. Dzisiaj ich producenci starają się robić co tylko mogą, by zabezpieczyć swoje produkty przed nieuprawnionym kopiowaniem i wykorzystywaniem bez opłacenia stosownej licencji. Także dla artystów piraci stanowią sól w oku. Są to bardzo głośne sprawy, często rykoszetem obrywają niewinni odbiorcy, działający zupełnie legalnie. To dzięki zmasowanej medialnej histerii, i zakulisowym lobbingowym gierkom, przegłosowano ACTA 2 w najbardziej restrykcyjnej wersji.
W tym samym czasie niektóre państwa na kopiowaniu cudzych rozwiązań, i cudzych produktów, zbudowały potęgę gospodarczą gotową rzucić wyzwanie Stanom Zjednoczonym. I nie radzić sobie z tym wcale tak znowu źle. Mowa, oczywiście, o Chinach – państwie przez długie lata znanym z podróbek. Teraz łamanie cudzych patentów i praw licencyjnych Państwu Środka niezbędne do dalszego rozwoju nie jest. Chińczycy coraz śmielej stawiają na własne marki i rozwiązania technologiczne.
Prawo patentowe jest już stosunkowo stare. Pierwsze międzynarodowe regulacje w tym zakresie – mowa o konwencji paryskiej – pochodzą z 1883 r. Prawo autorskie zakorzeniło się w naszej świadomości już od dłuższego czasu. Jest jednak jeszcze jeden przejaw aktywności twórczej, wcale nie taki oczywisty, a potencjalnie mający znaczny wpływ na nasze życie. Jest nim prawo hodowcy do odmiany roślin.
Często łatwiej „skopiować” roślinę, niż film czy program komputerowy – choć niekoniecznie szybciej
Ludzka inwencja nie zna granic, także w kwestii przekształcania reszty przyrody według swojego widzimisię. Nie dotyczy to bynajmniej tylko dewastacji planety, ale również planowej hodowli – nie tylko zwierząt, ale także roślin. Skutkiem takich działań jest nie tylko multum ras psów, ale także oszałamiające wręcz bogactwo odmian roślin ozdobnych czy rolniczych. Nie powinno to nikogo dziwić. Początek badań nad genetyką to przecież eksperymenty Gregora Mendla nad krzyżowaniem grochu siewnego. Stworzenie nowej odmiany roślin wymaga mnóstwo czasu, pracy i często także szczęścia. Niezależnie od tego, czy chodzi o hodowlę selektywną rozłożoną na liczne pokolenia, czy o genetyczne modyfikowanie roślin.
Program komputerowy można, zwykle z wątpliwym skutkiem, jakoś zabezpieczyć przed piratami. Skopiowanie całego samochodu wcale nie jest takie proste. Tymczasem, żeby móc korzystać do woli z nowatorskiej odmiany roślin, wystarczy często po prostu uzyskać nasiona. Czasem nie trzeba nawet tego. Bywa, że wystarczy uciętą gałązkę wbić w ziemię i zapewnić jej dogodne warunki, by uzyskać w ten sposób nową roślinę. Taką odciętą częścią szlachetnej rośliny można również zaszczepić mniej szlachetną. Przy odrobinie samozaparcia, można nawet uzyskać w ten sposób przysłowiowe gruszki na wierzbie.
W takiej sytuacji hodowcy muszą być zabezpieczeni w jakiś inny sposób. Tak jak w przypadku innych przejawów kreatywnej aktywności, pomaga im prawo. Jego przejawem w Polsce jest wyłączne prawo hodowcy do odmiany. Zupełnie samodzielne i rozłązne względem praw autorskich, czy praw pokrewnych.
W przypadku roślin, odpowiednikiem praw autorskich czy patentu jest wyłączne prawo hodowcy do odmiany
Podstawową regulacją w jego przypadku jest ustawa o ochronie prawnej odmian roślin. Przepis ten reguluje zarówno kwestię zakresu tejże, jak i tryb jej przyznawania, oraz zarobkowego korzystania z niej. Tzw. „wyłączne prawo prawo hodowcy do odmiany” obejmuje prawo hodowcy do jej ochrony, a także zarobkowego korzystania z niej. Może się on ubiegać o jego przyznanie po spełnieniu szeregu kryteriów i złożeniu wniosku do Centralnego Ośrodka Badania Odmian Roślin Uprawnych. Wbrew nazwie tej instytucji, wyłączne prawo dotyczy odmian wszystkich rodzajów i gatunków roślin. Instytucja ta prowadzi także rejestr wszystkich uprawianych w kraju gatunków roślin, z wyłączeniem tych ozdobnych.
Nowa odmiana musi odróżniać się od już tych powszechnie znanych przynajmniej jedną istotną właściwością, która wynika z genotypu rośliny. Musi także być jednolita pod względem właściwości branych w jej przypadku pod uwagę, oczywiście z uwzględnieniem właściwej metody rozmnażania. Co więcej, właściwość ta musi być trwała – a więc być dziedziczona w następnych pokoleniach. Przede wszystkim zaś: hodowca nie może przed dniem złożenia wniosku sprzedać, albo udostępnić do wykorzystania w celach handlowych, materiału siewnego przez określony czas. Hodowca musi również przedłożyć oświadczenie, że jego nowa odmiana nie jest modyfikowana genetycznie.
W przypadku terytorium naszego kraju okres ten wynosi rok do momentu złożenia wniosku, w innych państwach: sześć lat w przypadku drzew i winorośli oraz cztery lata dla pozostałych odmian. Wreszcie: zaproponowana nazwa nowej odmiany musi spełniać szereg wymagań formalnych. Między innymi: nie budzić powszechnego sprzeciwu, czy nie naruszać praw innych osób do ich znaków towarowych. Za utrzymanie wyłącznego prawa, COBORU pobiera od hodowcy stosowną opłatę.
Hodowca ma na wykorzystywanie nowo stworzonej odmiany praktycznie monopol
Co w zamian? Wyłączne prawo hodowcy do odmiany daje mu wyłączność odnośnie dysponowania materiałem siewnym danej odmiany. Zgodnie z art. 21, dotyczy to jego wytwarzania, rozmnażania lub przygotowywania do rozmnażania, sprzedaży i innych form zbywania, importu, eksportu czy nawet przechowywania. Co więcej, ustawa o ochronie prawnej roślin dodatkowo rozszerza wyłączne prawo hodowcy do odmiany, w jej art. 22. W przypadku, gdy nie mógł korzystać z ochrony dotyczącej materiału siewnego, ochrona obejmuje także zbiory lub produkty z nich wytworzone. Dotyczy także materiału siewnego roślin doniczkowych i ozdobnych, jeśli zostaje on ponownie wykorzystany w celach zarobkowych. Na przykład jako cięte kwiaty, czy materiał rozmnożeniowy. Ochrona dotyczy także odmian pochodnych i nie różniących się wyraźnie od odmiany chronionej.
Warto pamiętać, że wyłączne prawo hodowcy do odmiany nie jest zupełnie nieograniczony. Ustawodawca przewidział trzy sytuacje, kiedy art. 21 oraz ust. 1 art. 22, nie mają zastosowania. Mowa o materiale siewnym oraz zbiorach uzyskanych na własne potrzeby, dla celów doświadczalnych, lub w celu stworzenia kolejnych nowych odmian. Zwykli działkowcy, właściciele ogrodów i entuzjaści roślin ozdobnych nie mają się czego obawiać. Co innego w przypadku, chociażby, rolników. Ci z istoty wykonywanego zawodu, uprawiają rośliny w celach zarobkowych.
Ustawodawca przewidział preferencyjne warunki korzystania z nasion i sadzonek dla rolników, zwłaszcza tych dysponujących mniejszymi gospodarstwami
Konieczność zapłaty za możliwość korzystania z nasion, nawet uzyskanych w własnych zbiorów, z pewnością byłaby dolegliwością dla właścicieli gospodarstw rolnych. Tak samo jak odmowa wykorzystania jakiejś odmiany przez hodowcę. Dlatego też ustawodawca także i tutaj ograniczył uprawnienia hodowcy. Przede wszystkim, zgodnie z art. 23 ustawy, rolnik może bez pytania hodowcy o zgodę, aczkolwiek za opłatą, korzystać z materiału siewnego uzyskanego w swoim gospodarstwie – pod warunkiem, że będzie on użyty na terenie tego gospodarstwa. Uprawnienie to dotyczy określonego, zamkniętego katalogu gatunków roślin uprawnych. Co więcej, posiadacze gospodarstw mniejszych niż 25 ha są zwolnieni z takiej opłaty. Z jednym wyjątkiem: ziemniaków, w tym przypadku górną granicę stanowi powierzchnia 10 ha.
Wyłączne prawo hodowcy do odmiany obowiązuje przez 30 lat w przypadku odmian winorośli, drzew oraz ziemniaka, oraz 25 lat w pozostałych przypadkach. Termin biegnie od momentu wydania decyzji o przyznaniu tegoż prawa. COBORU może pozbawić go hodowcy, jeśli nie zachowuje chronionej odmiany, przez przynajmniej pół roku zalega z opłatami za utrzymywanie prawa, lub gdy utrudnia przeprowadzenie kontroli. Teoretycznie samo prawo wygasa, jeśli hodowca sprzedaje swoja odmianę, materiał siewny czy materiały ze zbioru. W praktyce może on, z zachowaniem formy umowy pisemnej, udzielić innej osobie licencji na korzystanie ze swojego wyłącznego prawa. Co ciekawe, w szczególnie uzasadnionych przypadkach, jeśli hodowca nie wprowadza swojej odmiany do obrotu, minister rolnictwa może udzielić przymusowej licencji innemu podmiotowi.
Wyłączne prawo hodowcy do odmiany może i przypomina przepisy prawa autorskiego, jednak nie należy jednego i drugiego ze sobą mylić
Warto zauważyć, że wyłączne prawo hodowcy do odmiany jest przez prawo mocno chronione. Ustawa o ochronie prawnej odmian roślin zawiera nie tylko zasady możliwości dochodzenia przez samego hodowcę roszczeń względem osób naruszających jego uprawnienia, ale także przepisy karne. Zgodnie z art. 37 ustawy, za naruszenie wyłącznego prawa grozi kara grzywny, karze ograniczenia wolności, lub nawet pozbawienia wolności do roku. Tej samej karze podlegają osoby, które oznaczają nazwą chronionej odmiany inne rośliny. Także hodowca, czy ściślej mówiąc: każda osoba, może narazić się na odpowiedzialność karną – w postaci grzywny. Wystarczy uniemożliwiać kontrolę zachowania odmiany, lub wgląd do dokumentów dotyczących tegoż, albo nie wypełniać innych wymogów jakie nakłada ustawa.
Wyłączne prawo hodowcy do odmiany nie może być przy tym utożsamiane z uprawnieniami wynikającymi z praw autorskich. Obydwa prawa wykazują pewne podobieństwa, jak chociażby możliwość udzielania licencji innym podmiotom, czy przyznanie ochrony osobie, która uzyskała dany rezultat – odpowiednio: twórcy i hodowcy. Także wyłączne prawo do dysponowania swoim dziełem i swoją odmianą są dość podobne. Są jednak istotne różnice, jak chociażby uzależnienie ochrony od dokonania opłat rejestracyjnych. W przypadku hodowli nowych odmian roślin, ochrona prawna nie powstaje z mocy samego prawa jak to jest w przypadku prawa autorskiego. Przede wszystkim jednak, jedna różnica jest oczywista. Obydwa uprawnienia wynikają z przepisów różnych ustaw. Rozróżnienie jednego od drugiego może być istotne, chociażby, dla celów podatkowych.