Grajkowie uliczni to charakterystyczny element chyba każdej polskiej starówki – saksofoniści, skrzypkowie, wokaliści, zarabiający w ten sposób na życie i szukający kontaktu z ludźmi. Jednych to irytuje, według innych czyni to centra miast bardziej przystępnymi.
Sytuacja jest jednak bardziej skomplikowana niż się wydaje. Grajkowie uliczni muszą bowiem posiadać specjalne pozwolenia, a do tego powinny odprowadzać podatki do skarbówki. W Krakowie istnieje specjalny zespół zadaniowy ds. weryfikacji artystów ulicznych w Parku Kulturowym – komisja weryfikuje, kto może, a kto nie może grać na ulicach starówki.
Co miasto, to obyczaj
W niektórych miastach grajkowie uliczni nie potrzebują zezwolenia. Tak jest na przykład w Katowicach, gdzie jedyny problem stanowi gra z nagłośnieniem. Tego stosować nie wolno – i na to wskazuje Prawo ochrony środowiska.
Art. 156.
1. Zabrania się używania instalacji lub urządzeń nagłaśniających na publicznie dostępnych terenach miast, terenach zabudowanych oraz na terenach przeznaczonych na cele rekreacyjno-wypoczynkowe
2. Przepisu ust. 1 nie stosuje się do okazjonalnych uroczystości oraz uroczystości i imprez związanych z kultem religijnym, imprez sportowych handlowych, rozrywkowych i innych legalnych zgromadzeń, a także podawania do publicznej wiadomości informacji i komunikatów służących bezpieczeństwu publicznemu.
Art. 343.
1. Kto narusza zakaz używania instalacji lub urządzeń nagłaśniających określony w art. 156 ust. 1, podlega karze grzywny (mandat od 20 do 500 zł)
Podobny problem porusza Kodeks wykroczeń. Tu jednak jest mniej precyzyjnie. Kodeks określa, że kto krzykiem, hałasem, alarmem bądź innym wybrykiem zakłóca spokój, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny w wysokości do pięciuset złotych.
Czasem trzeba nawet zapłacić
We Wrocławiu wnioski o pozwolenia należy składać w Wydziale Kultury Urzędu Miejskiego Wrocławia. Przepisy określają, na których ulicach można prowadzić „prezentacje artystyczne”. Udostępnienie przestrzeni jest bezpłatne, w odróżnieniu od Gdańska. Tam za metr kwadratowy pasa drogowego należy zapłacić pięć złotych. Opłata jest równa iloczynowi ceny za metr kwadratowy pasa drogowego, zajętą powierzchnię i liczbę dni, w trakcie których pas jest zajęty. Jeśli artysta nie ma zezwolenia, musi zapłacić dziesięciokrotność kwoty. Do wniosku trzeba nawet załączyć plan sytuacyjny w skali 1:1000 lub 1:500. Wnioski składamy do Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańsku.
W Krakowie sprawą zajmuje się wspomniany wcześniej zespół zadaniowy. To on ocenia wartość artystyczną i przygotowanie kandydatów. Nie jest to jednak tak zaskakujące, jak się wydaje – w Belgradzie obowiązujące przepisy też wymuszają na artystach poddanie się weryfikacji.
Artyści powinni odprowadzać też podatki. Sam fakt podpisania umowy z miastem na zajęcie pasa drogowego, wnoszenie za to opłat i prowadzenie jakiejś formy działalności wskazuje na ukierunkowanie na zysk.