Polska może i formalnie jest krajem szeroko rozumianego Zachodu – jesteśmy w Unii Europejskiej, NATO, demonstracje nie są rozjeżdżane czołgami etc. – ale kapitalizm mamy wciąż przaśny, słowiański, słowem: wschodni. No i jeszcze te zatory płatnicze.
Raptem nieco ponad 20% faktur jest regulowanych w terminie, a co 10 płatność jest opóźniona o ponad 4 miesiące. A lepiej nie będzie, bo odsetki, w założeniu mobilizujące do terminowych spłat, są niskie jak nigdy.
Minister Morawiecki może snuć plany rozwoju polskiej gospodarki i budowy startupów w każdej wsi, ale przypomina to budową domu rozpoczętą od dymu z komina. Jak wynika z raportu Millward Brown dla BIG Info Monitor, blisko 90% przedsiębiorców postrzega zatory płatnicze jako zagrożenie dla prowadzenia działalności gospodarczej. Najgorzej mają mali przedsiębiorcy (tj. zatrudniający do 9 pracowników), w których raptem połowa zobowiązań jest płacona zgodnie z terminem.
Dla porównania, w nieodległej Danii terminowo spłacanych jest 83,3% faktur, w Niemczech 78,8%. Jak wynika z raportu Bisnode, w latach 2008-2013 w Polsce – inaczej niż w krajach Europy Zachodniej, zwłaszcza Niemczech – pogorszyła się „moralność płatnicza”. Znacząco spadła ilość płatności terminowych, rośnie zaś procent płatności przeterminowanych ponad 120 dni – zjawisko niemal niewystępujące w rozwiniętych gospodarkach.
Błędne koło nieterminowych spłat
Zatory płatnicze mają to do siebie, że dotknięci nimi przedsiębiorcy nierzadko z tego powodu sami odraczają swoje płatności względem swoich kontrahentów. Zjawisko to dotyczy 1/5 firm. Szczególnie dotknięci nieterminowymi spłatami są przedstawiciele branży budowlanej, tam też znajdziemy najwięcej opóźnień ponad 60-dniowych. Średnio zaległości wynoszą ponad 40 tysięcy złotych. A terminowość opłaca się coraz mniej. Odsetki za opóźnienie wynoszą raptem 7%, więc taniej jest odroczyć płatność niż wziąć kredyt w banku.
Winę ponosimy my wszyscy. Najważniejszym kryterium zakupowym – co widać po kryteriach przetargów – wciąż pozostaje cena. Odbija się to nie tylko na jakości np. budowanych dróg, ale i kondycji ekonomicznej wykonawców i ich kontrahentów. Najbardziej dotyka to ostatnie elementy łańcucha, czyli drobnych przedsiębiorców-podwykonawców, ci bowiem najdłużej czekają na płatności. Czasami można wręcz odnieść wrażenie, że bankructwa i idące za nimi ludzkie dramaty są wręcz wkalkulowane w większość dużych inwestycji.
Zatory płatnicze – jak sobie z nimi radzić?
Teoretycznie, wiele z wyżej wymienionych problemów można rozwiązać bez czekania na wypracowanie odpowiednich rozwiązań prawnych przez rządzących. Niestety, polscy przedsiębiorcy nie korzystają ze sprawdzonych w bardziej rozwiniętych gospodarkach środków ochrony przed nierzetelnymi kontrahentami. Zaledwie 4% przedsiębiorców ubezpiecza transakcje. Raptem 1% korzysta z faktoringu. Choć jeszcze bardziej kuriozalnie wygląda to, że co trzeci przedsiębiorca nie podejmuje żadnych działań zmierzających od odzyskania swoich należności.
W dużej mierze za taki stan rzeczy odpowiada niewiedza i brak odpowiedniej edukacji. Wymienione wyżej narzędzia zmniejszania ryzyka są dostępne od lat, ale wciąż pozostają nieznane. Z drugiej strony, takie rozwiązania nie są bezpłatne, co stawia przedsiębiorców przed dylematem – mniejszy zysk, ale większa stabilność, czy większy zysk i brak stabilizacji. Liczby mówią same za siebie. Nie pozostaje zatem nic innego, jak – wspominając premiera Pawlaka – powiedzieć: „Przedsiębiorcy – ubezpieczajcie się i korzystajcie z pomocy prawników!”. Na przykład naszych prawników, których usługi możecie zamówić pod adresem kontakt@bezprawnik.pl