W ostatnim czasie opinią publiczną wzburzył szereg rozmaitych przestępstw drogowych. Z jednej strony mamy pirata drogowego, który śmiertelnie potrącił w Warszawie człowieka. Z drugiej byłego posła, który nie ma prawa jazdy a jeździ autem. Skrajnie nieodpowiedzialne zachowania kierowców ze skutkiem śmiertelnym mogłyby być traktowane jako zabójstwo drogowe.
W ostatnim czasie mamy prawdziwy wysyp medialnych przypadków skrajnie nieodpowiedzialnych kierowców
W Warszawie kierowca zabija na przejściu dla pieszych mężczyznę. Wcześniej chwali się w mediach społecznościowych sportowym BMW oraz daje jasno do zrozumienia, że dla niego kodeks drogowy to bardziej luźne wskazówki. Ofiara tuż przed wypadkiem zdążyła uratować żonę i synka przed rozpędzonym autem. Śledczy, jak rzadko kiedy, doszli do wniosku, że być może warto by rozważyć postawienie niecodziennych zarzutów. Ściślej mówiąc: zabójstwa z zamiarem ewentualnym.
Zdawałoby się, że przypadek byłego posła Artura Zawiszy jest zupełnie odmienny. Sam przekonuje, że prowadzenie samochodu bez prawa jazdy to przecież nie zbrodnia a wypadki się zdarzają. Podobieństwem jest faktycznie potrącenie kogoś, w tym wypadku rowerzystki. Ta, na szczęście, przeżyła – lecz według doniesień medialnych poniosła dość poważne obrażenia. Wspólnym elementem jest również nieodpowiedzialność. Zawisza stracił prawo jazdy, za prowadzenie pod wpływem alkoholu. Żeby uzyskać uprawnienia, musiałby zdać ponownie egzamin. Ten fakt jednak nie przeszkadzał mu dalej jeździć autem – nawet po pierwszym zatrzymaniu przez policję.
Już teraz prawo karne surowiej traktuje piratów drogowych
Trzeba przyznać, że obecne rozwiązania prawne przewidują karanie kierowców za skutki naruszania przez nich przepisów ruchu drogowego. Mowa chociażby o art. 177 kodeksu karnego. Zgodnie z art. 177 kk §1 osoba, która powoduje wypadek drogowy, może trafić do więzienia nawet na 3 lata. Warunkiem odpowiedzialności jest wystąpienie u poszkodowanego rozstroju zdrowia przez co najmniej 7 dni. Warto zauważyć, że w tym przypadku zarówno spowodowanie wypadku, jak i naruszenie przepisów ruchu drogowego, mogą być nieumyślne. Co więcej, jeśli skutkiem wypadku jest ciężki uszczerbek na zdrowiu, bądź śmierć drugiej osoby, zagrożenie karą rośnie do nawet 8 lat pozbawienia wolności.
Trzeba przyznać, że obowiązujące przepisy teoretycznie traktują niebezpiecznych kierowców surowiej, niż sprawców analogicznych przestępstw. I tak na przykład nieumyślne spowodowanie śmierci oznacza zagrożenie karą od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Nieumyślne spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu z kolei ryzyko spędzenia do 3 lat w wiezieniu. Istnieje również, jak widać, możliwość wyciągania bardziej dotkliwych konsekwencji wobec kierowców szczególnie nieodpowiedzialnych, czy niebezpiecznych dla otoczenia. Ustawodawca ewidentnie uznaje wybitnie niezgodną z przepisami jazdę samochodem za szkodliwą społecznie. Skąd więc pomysł, by zaostrzyć odpowiedzialność kierowców i dodatkowo wprowadzić do kodeksu karnego jeszcze zabójstwo drogowe?
Wzbogacenie kodeksu karnego o zabójstwo drogowe byłoby właściwie wyrazem szczególnej dezaprobaty ze strony prawodawcy
Problem w tym, że organy ścigania nie zawsze są skłonne korzystać z takiej możliwości. Przede wszystkim, naczelną zasadą prawa karnego jest interpretowanie wszelkich wątpliwości na korzyść podejrzanego, czy oskarżonego. To z kolei sprawia, że kwalifikacja prawna poszczególnych czynów w praktyce będzie jednak ciążyć w stronę tych przestępstw, które są zagrożone niższą karą. Zabójstwo drogowe w kodeksie karnym stworzyłoby szereg przesłanek, które organy ścigania musiałyby obligatoryjnie brać pod uwagę. Siłą rzeczy, zaostrzenie kursu względem piratów drogowych, przez których giną ludzie byłoby rozwiązaniem wartym rozpatrzenia. Nie byłoby to przy tym żadne novum – taki przepis funkcjonuje chociażby we Włoszech.
Zabójstwo drogowe jako takie byłoby właściwie rozwinięciem koncepcji zakładania zamiaru ewentualnego w przypadku najbardziej bulwersujących przestępstw drogowych. W końcu jeżeli ktoś w rażący sposób lekceważy przepisy drogowe, to z pewnością może się spodziewać, że skutkiem jego brawury będzie śmierć człowieka. A skoro może i powinien się spodziewać takiego skutku, to podejmując takie a nie inne działanie, automatycznie się z nim godzi. Nawet jeśli jego samego sposób rozumowania może być dość ułomny. Warto przy tym pamiętać, że zamiar ewentualny jest typem sprawstwa umyślnego.
Zabójstwo drogowe to także potencjalna instrukcja dla wymiaru sprawiedliwości, by nie traktować takich sprawców łagodniej, niż to absolutnie konieczne
Problem polega na tym, że represyjna polityka karna niekoniecznie się sprawdza w innych dziedzinach życia. Także wtedy, gdy głównym powodem zaostrzania odpowiedzialności karnej za poszczególne przestępstwa jest właśnie oburzenie społeczne. Skąd przekonanie, że zabójstwo drogowe przyniesie inne rezultaty? Nie da się ukryć, że sama wysoka kara niekoniecznie bardzo zniechęca sprawców. Przede wszystkim, ci bardzo często myślą, że akurat oni sami nie zostaną akurat schwytani. Jest to najprawdopodobniej jakaś integralna część ludzkiej psychiki. Jak wiadomo, o wiele skuteczniejsza jest nieuchronność samej kary.
W tym momencie wracamy do kwestii domniemanej pobłażliwości zarówno organów ścigania, jak i samych sądów. Zabójstwo drogowe w kodeksie karnym mogłoby być skuteczne – ale jako swoista instrukcja. Jednocześnie taka zmiana przepisów byłaby wskazaniem, jak bardzo szkodliwa społecznie jest skrajnie nieodpowiedzialna jazda. Teoretycznie sama praktyka organów ścigania mogłaby przynieść podobne zmiany. Te jednak zajęłyby dużo więcej czasu, nie ma przy tym pewności, że jeden pirat drogowy sądzony jak za zabójstwo nie będzie po prostu wyjątkiem od reguły.
Piraci drogowi to zakały ruchu drogowego – tolerowanie ich brawury przynosi szkodę wszystkim, przede wszystkim ich ofiarom, oraz przyzwoitym kierowcom
W praktyce jednak prawdziwą zmianę może przynieść tylko jedna rzecz. Jako społeczeństwo musimy przyjąć do wiadomości, że uczestnicy ruchu drogowego powinni być mieć równe prawa – jednak odpowiedzialność poszczególnych ich kategorii będzie zawsze inna. W końcu pieszy nie jest w stanie spowodować tak dużych szkód, jak rozpędzona ciężarówka, czy nawet rowerzysta pędzący po chodniku. Co więcej, osobnicy wykazujący się bezmyślną brawurą na drodze są nie tylko zakałami pozostałych kierowców. Są także powodem, dla którego w ogóle państwo, czy opinia publiczna, rozważa zaostrzenie rozmaitych przepisów – w tym także odnoszących się do posiadaczy aut jeżdżących tak, jak powinni.