Nowy znak drogowy we Wrocławiu powitał kierowców. Niestety, nie wiadomo co „języczek bezpieczeństwa” dokładnie ma oznaczać, a same przepisy krajowe w ogóle takiego rozwiązania nie przewidują. Jak rozwiązać problem, który właśnie stworzono?
Nowy znak drogowy we Wrocławiu – „języczek bezpieczeństwa”
„Gazeta Wrocławska” opisuje bardzo ciekawy i zarazem niecodzienny problem. Na ul. Strzegomskiej pojawił się poziomy, namalowany na jezdni znak. Niestety nie bardzo wiadomo, co do końca oznacza. Ów malunek przedstawia się tak i sugeruje, że ma coś wspólnego z buspasem.
Ciekawe rozwiązanie zaprezentowano 31 stycznia i tłumaczono, że chodzi o ułatwienie jazdy i uproszczenie organizacji ruchu. „Języczki bezpieczeństwa” pojawiły się na ul. Strzegomskiej i Legnickiej.
Sam znak to pomalowany pas, obramowany z dwóch stron żółtą przerywaną linią, którego środek wypełniono kolorem czerwonym, a także okraszono napisami „BUS”. Jest to jak gdyby most, zaczynający się na jednym pasie ruchu, a kończącym na sąsiednim.
Po co!?
Elżbieta Maciąg z wrocławskiego Wydziału Inżynierii Miejskiej wyjaśnia:
Wdrożone rozwiązanie ma na celu upłynnić poruszanie się komunikacji zbiorowej w rejonie. Zwykle kolejki na pasie umożliwiającym skręt w Śrubową są długie, dlatego zależało nam na umożliwieniu jak najdłuższego przejazdu luźniejszym pasem i włączeniu się na odpowiedni pas do skrętu jak najpóźniej. Liczymy na to, że ułatwi to kierowcom komunikacji zbiorowej zmianę pasa, dzięki zwróceniu uwagi na potrzebę wpuszczenia uprzywilejowanego w tym miejscu pojazdu
Okazuje się, że „języczek bezpieczeństwa” to swoisty „ułatwiacz”, mający na celu wsparcie kierowców miejskich autobusów podczas zmiany pasa ruchu po to, by ostatecznie skręcić w lewo.
Do samego pomysłu nie odnosi się ani wrocławski Zarząd Dróg i Utrzymania Miasta, ani Wrocławskie Inwestycje, pośrednio odpowiedzialne za powstanie charakterystycznego oznakowania.
Wprowadzanie niepotrzebnego chaosu?
Fakt, że ani ZDiUM, ani Wrocławskie Inwestycje nie odnoszą się do nowego znaku, nakazuje chyba stwierdzić, że pomysł jest dobry, ale nikt w sumie nie wie, po co tak naprawdę został zrealizowany. Źródłowy serwis ponadto słusznie wskazuje, że na jeden autobus, któremu ułatwi się zmianę pasa ruchu w celu skrętu w lewo, przypada mnóstwo samochodów osobowych, które mogą uznać, że jadąc „po znaku” nic innego ich nie interesuje.
Trzeba to podkreślić – znak nie wynika z przepisów krajowych, o ile w ogóle z jakichkolwiek. Nie jest w zasadzie znakiem drogowym i nie ma obowiązku stosowania się do niego. Jest to swoista prośba do kierowców, by wpuszczali znajdujące się na prawym pasie autobusy.
Faktem jest, że w polskim prawie drogowym szczególne miejsce ma zasada prawej strony, jednak w wypadku zmiany pasa ruchu (na przykład z prawego na lewy) bezwzględne pierwszeństwo ma pojazd jadący swoim pasem. Poruszanie się po „języczku bezpieczeństwa” jako samochód osobowy nie oznacza nabycia pierwszeństwa i należy upewnić się, że można bezpiecznie wykonać manewr.
Miejskie autobusy mają w terenie zabudowanym uprzywilejowaną pozycję, toteż pierwszeństwo mają zarówno podczas włączania się z zatoki autobusowej, jak i podczas zmiany pasa ruchu. To właśnie o tej zasadzie – w odniesieniu do autobusów – przypominać ma potworek, zwany „języczkiem bezpieczeństwa”.