Woody Allen nakręcił parę lat temu bardzo sympatyczny film pt. „O północy w Paryżu”, gdzie bohaterowie w ramach onirycznych wizji spotykają ikony takie jak Picasso, Dali czy Hemingway. Swoje „O północy w Hollywood” miała dni temu kilka dziennikarka showbiznesowa Kinga Rusin, czego oczywiście nie mogą jej wybaczyć rodacy.
Polska. Kraj, w którym nienawidzimy autorytetów, gardzimy sukcesem, pieniądze pochodzą wyłącznie z kradzieży, a jednocześnie jakby za magicznym dotknięciem różdżki kolejki chętnych ustawiają się po to, by zrobić sobie zdjęcie z Martą Linkiewicz albo Beatą Szydło na festynie białej kiełbasy we Włoszczowej.
Kinga Rusin nie spędziła nocy próbując zdobyć podpis aktorki serialu Na Wspólnej, która zagrała epizod w odcinkach 1068 i 1071-1074. Przeżyła wieczór współczesnego Kopciuszka, trafiając do zamkniętego kręgu osób kształtujących współczesną kulturę popularną. Czy to się komuś podoba czy nie, czy to jest ambitne, czy nie, Leo DiCaprio, Beyonce albo Adele tworzą dziś kierunki światowej sztuki, przechodząc jednocześnie na karty historii. To bardzo ważni ludzie, którzy będą pamiętani, jeśli nie przez wieki, to przynajmniej przez dekady.
Rusin musnęła odrobiny tego świata, poznając go w sposób dla nas niedostępny i to często nawet przez pryzmat brukowców, które lubią się skupiać na opisywaniu tego, co złe. I w przypływie szczerej radości, co w naszym kraju traktowane jest jako grzech śmiertelny, opisała gdzieś tam w sieci jak tańczyła z jednym z najwybitniejszych aktorów ostatnich lat, jak znany raper uczył ją tańczyć, piosenkarka namawiała na kapcie, a Bradley Cooper łypał – lub przynajmniej tak jej się wydawało – z sympatią. Zastanawiam się, która z kobiet nie chciałaby się znaleźć w sytuacji, gdy przynajmniej wydaje im się, że Bradley Cooper łypie na nie z sympatią?
Z rozbawieniem obserwuję szyderstwa z Kingi Rusin
Czy Kinga Rusin publikując swoje zdjęcie z Adele złamała jakieś zasady hollywoodzkiego savoir vivre’u? Być może, nie ma to jednak decydującego znaczenia dla sprawy. Od kilku dni jest bowiem obiektem fanatycznego ataku ze strony internautów, internetowych osobowości czy serwisów plotkarskich.
Ta ironia jest zabawniejsza od samego postu Rusin (który zresztą mnie się akurat podobał). Bo oto nagle kpią sobie z tego facebookowi satyrycy, żyjący z tego, że regularnie swoimi „pastami” podczepiają się pod znane nazwiska, para instagramerów, których dobra połowa profilu to Stories pokazujące Magdę Gessler z komentarzem dot. tego jak się ubrała i coraz zrobi (druga połowa to pozostałe programy i gwiazdy TVN-U) czy wreszcie Pudelek, który żyje z tego, że opisze, gdy jakiejś aktorce M jak Miłość wypadnie pierś na premierze filmu klasy Smoleńska albo wyższej i że Krzysztofa Ibisza widziano, gdy kupował papier toaletowy.
„Temat dnia”, czyli Velvet Ibisza w bagażniku na parkingu Tesco kpi sobie z tańców z Jayem-Z i pizzy z Charlize Theron. Polski internet w jednym zdaniu.