Allegro jest w tej chwili chyba jedynym miejscem, w którym można kupić antybakteryjne żele. Te specyfiki służące do dezynfekcji do niedawna kosztowały grosze i były dostępne na każdym kroku. W sieci za niewielką buteleczkę trzeba zapłacić średnio 20 zł.
Cały kraj z niecierpliwością czeka na pierwszy potwierdzony przypadek koronawirusa. Trzeba przyznać, że napięcie rośnie z każdą godziną. Do tego stopnia, że niektórzy poważnie wierzą w głupie teorie spiskowe, jakoby politycy obozu rządzącego ukrywali informacje o wynikach pierwszych testów. Chociażby po to, żeby tą oczywistą „bombę” wypuścić tuż przed rozpoczęciem konwencji wyborczej Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Absurdalność tych teorii świadczy o tym, dokąd zabrnęliśmy w politycznej wojnie.
Panika związana z epidemią koronawirusa jest świetną pożywką dla przedsiębiorców, ale niestety też cwaniaków. W tej chwili najbardziej chodliwymi towarami na rynku bez wątpienia są maseczki oraz antybakteryjne żele. W tej chwili chyba nie ma apteki, która żel antybakteryjny miałaby na stanie. Tak samo sytuacja wygląda w drogeriach, niezależnie od sieci. Półki z tymi towarami świecą pustkami, a sprzedawcy, rozkładając bezradnie ręce, twierdzą, że nawet hurtownie świecą pustkami. To nawet dość zabawne biorąc pod uwagę fakt, że maseczki są przeznaczone bardziej dla zarażonych osób. W ten sposób minimalizują możliwość dalszego rozprzestrzeniania wirusa. Żele dezynfekujące również na niewiele się zdadzą, kiedy nie zasłaniamy ust podczas kichania lub kaszlu.
Żel antybakteryjny to towar deficytowy – zniknął z aptek w całym kraju
Doniesienia z zagranicy wystarczyły, aby Polacy szturmem ruszyli do aptek i drogerii. Świecące pustkami półki sprawiły, że sprzedawcy maseczek i żeli w internecie zacierają ręce. Produkty, które do tej pory kosztowały po 2-3 zł obecnie można kupić na Allegro w cenie 10 razy wyższej. 15 zł, 20 zł, a nawet więcej, to obecnie standardowa cena za małą buteleczkę żelu antybakteryjnego. Żeby było zabawniej, są to żele marki kosmetycznej sprzedawane w sklepach jednego z dyskontów. Maseczka koronawirus to z kolei jeszcze popularniejsze hasło. Ceny maseczek, podobnie jak żeli, również sięgają zenitu. Ktoś próbuje nawet sprzedawać kostki szarego mydła w cenie 200 zł za sztukę. Sama aukcja również nie wygląda na taką, w której sprzedawca celowo zawyża cenę produktu na czas chwilowej niedostępności towaru. To bardziej jakiś dowcipniś, który liczy na złoty strzał.
Użycie frazy koronawirus w opisie sprzedawanego towaru to obecnie najlepszy sposób do dodarcia do szerokiej grupy odbiorców. Na Allegro widziałem już wszelkiej maści odkurzacze, lampy UV, oczyszczacze powietrza czy nawet filtry powietrza do Passata. Moim faworytem jest jednak sprzedawca antyków, który sprzedaje rzeźbioną komodę – „Koronawirus, koreańska, rzeźbiona komoda”.
Można sobie tylko wyobrazić, co się stanie, kiedy koronawirus dotrze w końcu do Polski. Przedsmak można obserwować w doniesieniach z Włoch. Z jednej strony puste półki w sklepach, a z drugiej strony wszechobecna drożyzna i ewidentne żerowanie na panice. Włoski odpowiednik UOKiK zapowiedział kontrolę i walkę ze spekulantami. Jeszcze bardziej zdecydowane kroki podjął Amazon. Właściciele platformy zablokowali już sprzedaż ponad miliona produktów oznaczonych jako środki zwalczające lub zapobiegające wirusowi. Tak samo zwalczani są sprzedawcy, którzy w ostatnich dniach zawyżali ceny produktów ochronnych. Dział z produktami medycznymi jest pod dokładną kontrolą serwisu.