Wytwórnia Warner Bros. naprawdę ma niezły rozmach jeśli chodzi o walkę ze swoimi filmami w sieci. Tymi pirackimi i tymi, które znalazły się tam… zupełnie legalnie.
Zabawne wieści płyną do nas z serwisu TorrentFreak. Oczywiście musicie wiedzieć, że przeważnie usuwaniem pirackich treści z sieci nie zajmują się wytwórnie we własnej osobie. W Polsce najczęściej zatrudniane są w tym celu kancelarie prawne. Niestety przez firmy takie jak Lex Superior czy zachłanne kancelarie działające metodą na chybił-trafił jak np. w sprawie filmu Wkręceni, takie działania powodują więcej szkody, niż pożytku. Instytucje te zresztą wcale nie są zainteresowane czyszczeniem sieci, tylko raczej wyciąganiem konsekwencji finansowych za ich zaśmiecanie.
Czytaj też: Dlaczego Polsat kasuje Miodowe Lata z YouTube?
W Stanach Zjednoczonych często takich zgłoszeń nie realizuje się już nawet przez prawników, tylko przez firmy wyspecjalizowane w oczyszczaniu sieci na zlecenie wytwórni. Jedną z takich instytucji jest Vobile, które w różnych sprawach składa wnioski o usuwanie treści z wyników wyszukiwania Google – zwykle takich wniosków wysyłają przynajmniej kilkaset tysięcy miesięcznie. Jak twierdzi Google, łącznie Vobile na przestrzeni lat zakwestionowało 13 milionów różnych linków domagając się ich usunięcia z rezultatów wyszukiwarki.
W ostatnim czasie Vobile chyba jednak nieco poniosło, na co zwróciło uwagę już samo Google i nawet przestało reagować na dokonywane zgłoszenia. Otóż firma w ramach swojego – jak ujął to jeden z naszych prawników – „szału berserkera” zaczęła domagać się od największej wyszukiwarki świata między innymi usunięcia linków do swoich własnych, oficjalnych witryn Batman: The Dark Knight czy Matrixa. Oberwało się też m.in. Amazonowi oraz IMDB, którzy informacje na temat filmów publikowali oczywiście z poszanowaniem prawa.
Błąd oczywiście nie wymaga z nadgorliwości, tylko regularnego powierzaniu przeczesywania sieci w poszukiwaniu pirackich treści zautomatyzowanym systemom elektronicznym. Niestety, najwyraźniej firmy zajmujące się walką z tego typu materiałami przestały już zupełnie racjonalizować sytuację, skupiając się na czasem nawet szkodliwych dla Warner Bros. działaniach. Wizerunkowo i praktycznie, bo przecież jeśli na temat jakiegoś filmu w ogóle nie ma informacji w internecie… to czasem jakby zupełnie go nie było.
Nie wspominając już o biednym Google, które w świetle ustawy o prawie autorskim w Stanach Zjednoczonych (DMCA) musi rozpatrywać merytorycznie tego typu bezsensowne wnioski.