Pamiętacie artykuł „To będzie 30 legendarnych okładek Super Expressu – przeprosiny na całą stronę przez okrągły miesiąc„? Pośrednio do sprawy – na łamach Super Expressu właśnie – odniósł się minister Ziobro.
Minister Sprawiedliwości, będący zarazem Prokuratorem Generalnym, zdaje się w swojej wypowiedzi stawać w obronie tabloidów. Przede wszystkim jest przeciwnikiem wyroków, w wyniku których dzienniki muszą płacić tak wysokie zadośćuczynienia za naruszanie dóbr osobistych, jak ma to miejsce w przypadku niesławnej „afery futrowej”.
Odszkodowania zasądzane na rzecz osób publicznych za naruszanie ich dóbr osobistych, sięgające nawet setek tysięcy złotych, w rażący sposób przekraczają zaledwie kilku- czy kilkunastotysięczne kwoty przyznawane ofiarom tragedii lub ich bliskim. To urąga poczuciu sprawiedliwości. Uważam jednocześnie, że prawo do ochrony dobrego imienia nie oznacza prawa do wzbogacania się kosztem tych, którzy to dobre imię naruszają.
– pisał w swoim komentarzu dla SE Zbigniew Ziobro
Jakkolwiek nie spodziewam się, by polityk, który swego czasu dokonał przedsądowego, medialnego linczu na uznanym lekarzu, miał szczególnie rozwinięty zmysł odpowiedzialności za własne słowa, to jednak polski wymiar sprawiedliwości nie może stanowić wyłącznie odzwierciedlenia światopoglądu pana Ziobro – niezależnie od piastowanego stanowiska.
Mieszanie kilkunastotysięcznych kwot odszkodowań dla ofiar wypadków z bezprawnymi aspektami działalności tabloidów jest przykładem albo ignorancji, albo manipulacji. Istotnym aspektem działania mediów brukowych jest bowiem nieprzerwane, od wielu lat, szkalowanie często tych samych osób publicznych pod pozorem realizacji interesu publicznego. Zwykle w oparciu o zdarzenia niezgodne z prawdą, co potwierdzają liczne wyroki sądowe.
Warto przy tym nadmienić, iż choć artykuły brukowców często dotyczą osób publicznych, przeważnie związane są z zupełnie prywatnymi aspektami ich życia, co samo w sobie stanowi naruszenie prawa do prywatności i ochrony wizerunku. Nawet wysoko postawiony polityk ma prawo do niezakłóconego wypoczynku wakacyjnego, nawet rozpoznawalna aktorka ma prawo do zachowania prywatności w trakcie zakupów w hipermarkecie. Tabloidy z takich zdarzeń uczyniły podstawowe źródło pozyskiwania swoich treści i jest to w dużej mierze rezultatem właśnie pobłażania sądów.
Jestem zwolennikiem surowych kar, ale kary muszą być adekwatne do winy. Orzeczenia sądów w procesach cywilnych mają zaś służyć naprawieniu krzywdy i zadośćuczynieniu, a nie zastraszaniu i tłumieniu wolności słowa.
Wieloletnie tolerowanie przez sądy właśnie takiego charakteru działalności tabloidów doprowadziło do wykształcenia licznych patologii w zakresie ich medialnej obecności. Tak jak pewien znany przewoźnik miał swego czasu wygospodarowaną pulę budżetową na mandaty za przekroczenie prędkości, tak prasa brukowa ma dziś w zanadrzu budżet na zadośćuczynienia. Dlatego, że nie są one dostatecznie dotkliwe. Prowadzi to do o wiele dalej idących wypaczeń niż brak „adekwatności” do winy.
Wreszcie, musimy ustalić kto jest bardziej kompetentny przy ustalaniu stopnia winy i wymierności zadośćuczynienia. Czy pomawiana przez brukowiec o krajowym zasięgu celebrytka lub też wręcz zupełnie nieznana opinii publicznej partnerka celebryty nie ponosi w wyniku tych działań istotnych szkód wizerunkowych i psychicznych? Czy niezależny sąd nie jest bardziej kompetentny w ocenie tych faktów, po zapoznaniu się z aktami sprawy, od polityka, który nie jest w stanie zapanować nawet nad stanem fizycznym własnego laptopa?
Nie może być tak, że dla tabloidów źródłem medialnej obecności jest w dużej mierze – bo przecież nie poważne analizy rynkowe – pomawianie, kłamanie oraz naruszanie prawa do prywatności mniej lub bardziej znanych ludzi, podczas gdy sam Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny chroni te bezprawne aspekty działalności pod pretekstem wolności prasy.