Internet wszystko widzi, wie, ocenia i może z tego zrobić przeróbkę disco-polo. Boleśnie przekonała się o tym kobieta która udzieliła wywiadu lokalnej gazecie po tym, jak w jej płot uderzył samochód.
Pozew za zostanie memem
Nagranie z wywiadem, a konkretnie to co się z nim później stało, stało się podstawą do wniesienia przez kobietę powództwa o naruszenie dóbr osobistych przeciwko lokalnej gazecie. „Pozew za zostanie memem” rozpatrzył Sąd Okręgowy w Sieradzu (sygn. akt I C 192/19).
Historia opisana szczegółowo w uzasadnieniu wyroku zaczyna się od tego, że kobieta usłyszała huk na swoim podwórku i wyszła, żeby sprawdzić co się stało. Jak czytamy w treści uzasadnienia:
Okazało się, że doszło do wypadku drogowego w wyniku, którego samochód uderzył w bramę w ogrodzeniu domu powódki. Powódka ujrzała zakrwawionego mężczyznę, który ją przepraszał za to co się stało. Powódką pozostawiła tego mężczyznę bez pomocy i wróciła do domu by dołożyć opału do pieca. Następnie wróciła na podwórko, dalej tam stał samochód, który uszkodził bramę, ale nie widziała mężczyzny, z którym wcześniej rozmawiała. W międzyczasie sąsiedzi powiadomili o zdarzeniu policję i straż pożarną, które przyjechały na miejsce zdarzenia.
Po chwili na miejscu pojawił się również dziennikarz lokalnej gazety, który poprosił o udzielenie wywiadu.
Wypowiedź kobiety była… nieoględna
Jak ujął to Sąd Okręgowy w Sieradzu:
Z kontekstu wypowiedzi powódki wynika, że ma ona pretensje do funkcjonariuszy, że przeprowadzają czynności na miejscu wypadku, a nie szukają „chłopa” czyli sprawcy wypadku, „który może w szoku jest” W tle słychać jak osoba, która nagrywa powódkę zadaje jej pytanie czy mogłaby nie być wulgarna na co powódka również wulgarnie odpowiada, że jest wulgarna „bo chłop może w szoku jest”. Wypowiedzi powódki dotyczące policji i służb ratunkowych nie nadają się do cytowania w dokumencie jakim jest uzasadnienie wyroku sądowego.
Nagranie zostało zamieszczone na profilu gazety w internecie. Po interwencji kobiety, zostało zdjęte, ale internauci zdążyli je pobrać i wywiad zaczął żyć własnym życiem. O przeróbkach w „postaci piosenki nurtu disco polo, w którym użyto głosu powódki” i memów z użyciem jej wizerunku kobieta dowiadywała się od rodziny i właściciela lokalnego sklepu. Osoby te regularnie pokazywały jej najnowsze memy. O nagraniu wypowiedział się nawet lokalny proboszcz, który potępił wulgarny ton jej wypowiedzi.
Samą kobietę lokalna społeczność zaczęła określać mianem „celebrytki”
Wszystko to przyczyniło się do jej traumy, głębokiego poczucia wstydu i poniżenia. Kobieta wytoczyła więc pozew, w którym domagała się od wydawcy gazety przeprosin i zadośćuczynienia. Swoją argumentację opierała na tym, że gazeta zamieściła nagranie z jej udziałem bez jej zgody. Z treści wyroku można wywnioskować, że zarzucała gazecie w szczególności bezprawne wykorzystanie jej wizerunku oraz brak możliwości autoryzacji wypowiedzi. Zgodnie z jej stanowiskiem miała nie wiedzieć, że udziela wywiadu. W ten sposób gazeta miała naruszyć jej dobra osobiste w postaci dobrego imienia, czci i prawa do prywatności.
W ocenie Sądu kobieta sama naruszyła swoje dobra osobiste
Sąd uznał, że powódka wyraziła zgodę na wywiad i wykorzystanie swojego wizerunku. Udzielając wywiadu trzymała opatrzony logiem gazety mikrofon samodzielnie i zwracała się wprost do kamery. Zgoda na wywiad oraz wykorzystanie wizerunku została więc udzielona w sposób „dorozumiany”. Prawo nie wymaga, aby udzielenie zgody musiało np. przybrać formę pisemną. Wypowiedź powódki była w pełni świadoma, nie została przez dziennikarzy w żaden sposób przetworzona. Sąd doszedł do przekonania, że to sama kobieta poprzez swoje zachowanie spowodowała powstanie swojego negatywnego wizerunku.
Sąd uznał też, że dziennikarz nie miał obowiązku informowania kobiety o prawie do autoryzacji wypowiedzi. Co ciekawe takie stanowisko sądu wydaje się być sprzeczne z obecnym brzmieniem art. 14 a ustawy prawo prasowe, zgodnie z którym:
Dziennikarz informuje osobę udzielającą informacji przed jej udzieleniem o prawie do autoryzacji dosłownie cytowanej wypowiedzi.
Każda osoba udzielająca wywiadu ma możliwość skorzystania z prawa do autoryzacji pod warunkiem, że wie że takie prawo jej przysługuje. Zgodnie z art. 14a ust. 4 ustawy prawo prasowe:
Osoba udzielająca informacji dokonuje autoryzacji dosłownie cytowanej wypowiedzi niezwłocznie, nie później jednak niż w ciągu:
1) 6 godzin – w odniesieniu do dzienników,
2) 24 godzin – w odniesieniu do czasopism
– chyba że strony umówią się inaczej.
Skorzystanie z tego prawa w opisywanym przypadku na niewiele by się jednak zdało, bo obecnie przyjmuje się, że prawo do autoryzacji wypowiedzi nie przewiduje możliwości zablokowania publikacji.
Każdy może zostać gwiazdą internetu
Tym samym więc „pozew za zostanie memem” został oddalony. Sąd oprócz tego, że nie zgodził się z argumentacją kobiety, co do braku zgody na wywiad i wykorzystanie wizerunku, stwierdził m.in. że ciężko jest mieć pretensje do gazety za to, że wywiad stał się bazą do przeróbek.
Internet jest medium bardzo żywym, w którym każdy materiał może podlegać przeróbkom satyrycznym, muzycznym i innym. Odpowiadają za to jednak w tym, względzie zawsze osoby lub podmioty to wykonujące i dlatego strona pozwana nie może odpowiadać za (przerobione – przyp. red) nagrania filmowe, muzyczne i memy skoro sama ich nie wykonała.
Sąd uznał także, że kobieta nie może domagać się ochrony jej dóbr osobistych, skoro sama w trakcie wywiadu wypowiadała się w sposób wulgarny o policji, nie mając żadnych ku temu podstaw. Nie może być bowiem tak, że ktoś domaga się szacunku do swoich dóbr osobistych i jednocześnie nie dba o dobra osobiste innych (w tym wypadku służb obecnych na miejscu).
Faktem jest jednak, że każdemu zdarzają się głupie, krzywdzące wypowiedzi. Mimo tego, że czasami chcielibyśmy je cofnąć, to nie zawsze jest to możliwe, a zostanie internetowym memem jest jedną z wielu surowych kar, które mogą nas spotkać za nieprzemyślane wypowiedzi.