Politycy przyznali sobie podwyżki, co moim zdaniem wymaga osobnego omówienia na łamach Bezprawnika. W tym felietonie chciałbym jednak szybko odnieść się do kwestii pensji pierwszej damy.
Agata Duda nie jest pierwszą damą z gatunku tych, które porywają serca mediów. Choć oczywiście tę kwestię też można interpretować dwojako, po tym jak lewicowe media w Stanach Zjednoczonych zrobiły z niej bohaterkę po tym jak nie podała ręki Donaldowi Trumpowi (to znaczy: tak to tam pokazywano, bo przecież podała).
Osobiście jednak jestem bardzo daleki od poświęcania godzin mojego zawodowego i prywatnego czasu na wypowiadanie się na temat pierwszej damy. Wbrew pozorom nie jest to wcale lekki kawałek chleba.
Jesteście dwudziestokilkuletnią dziewczyną, zakochujecie się, wychodzicie za mąż, pracujecie, rodzicie dziecko i nagle wasz partner zostaje prezydentem. No i co teraz, rozwieść się z takiego powodu?
Moim zdaniem pierwsza dama to taka wybitnie niewdzięczna rola, w której na świeczniku polskiej polityki może zostać postawiony ktoś, kto wcale nie miał na to ochoty. Często ktoś bez predyspozycji politycznych, medialnych, woli uczestnictwa w całym tym zamieszaniu. Wydaje mi się zresztą, że poza Jolantą Kwaśniewską czy Marią Kaczyńską, polskie pierwsze damy nie miały przesadnie predyspozycji, ani wielkiej woli do sprawowania swojego urzędu.
Mamy więc Agatę Dudę, wyrwaną ze szkoły, w której była ponoć cenioną i lubioną nauczycielką języka niemieckiego. I przez 10 lat nie tylko nie pracuje, nie zarabia, ale na dodatek gorzej lub lepiej musi wykonywać szereg obowiązków na rzecz ojczyzny, na które niekoniecznie zapisywała się w wieku dwudziestu lat, znajdując sobie męża.
Pierwsza dama zarobi 18 000 zł miesięcznie
Co w skali pięcioletniej kadencji oznacza 1 milion i 80 tysięcy złotych. Pamiętajmy jednak, że jest to kwota brutto. Widzę już w sieci, że tzw. „prosty lud” dostaje spazmów. Wyborcy Rafała Trzaskowskiego wkurzają się, bo Agaty Dudy nie lubią, bo ta „nic nie robi”. Wyborcy Andrzeja Dudy irytują się, bo żeby zobaczyć milion złotych, zasiłki socjalne musieliby pobierać przez 100 lat.
Jest to jednak krótkowzroczne, ponieważ nadal mówimy o partnerce życiowej najważniejszej osoby w państwie, która względem prezydenta ma szereg formalnych i nieformalnych obowiązków – nawet jeśli na ich sprawowanie nie ma ochoty. O pensji dla pierwszej damy mówiło się od lat i nikt nie miał ochoty się tym zająć (a dlaczego – to już widzimy po komentarzach na Twitterze). W mojej ocenie jest to jednak kwota jak na dzisiejsze warunki ekonomiczne adekwatna, rekompensująca pewne trudy i przywracająca godność – czy to Agacie Dudy czy jej następczyniom. No bo czy chcemy, żeby żona najważniejszej osoby w państwie żyła z jałmużny męża? Albo zarabiała najniższą krajową i karnet do Zdrofitu? Te 18 000 zł miesięcznie to dla większości Polaków astronomiczne pieniądze, ale zarazem kropla w morzu elit, do których władza przecież aspiruje.
Problemem jest fakt, że Agata Duda będzie zarabiać tyle co ministrowie i niewiele mniej od premiera, a także znacznie więcej od posłów i senatorów. Ale to nie problem pierwszej damy. Jak już wcześniej obiecywałem – o tym w osobnym tekście.