Rząd naprawdę chce oskładkować umowy zlecenia. Ale nie wie, jak to powiedzieć Polakom

Państwo Praca Dołącz do dyskusji (474)
Rząd naprawdę chce oskładkować umowy zlecenia. Ale nie wie, jak to powiedzieć Polakom

– Żadne decyzje nie zostały jeszcze podjęte –powiedział Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej. Po czym dodał, że w sumie to decyzje zostały już podjęte, tylko po prostu nikt się nie będzie spieszył z ich wdrożeniem.

To odpowiedź na szereg medialnych publikacji z ostatnich dni, w których wskazywano, że wszystkie umowy zlecenia zostaną oskładkowane.

Minister Szwed zapewnił, że rząd nie spieszy się z tym, żeby nowe przepisy weszły w życie już za kilka miesięcy. Były bowiem przypuszczenia, że już od 1 stycznia 2021 roku wejdą w życie nowe przepisy. Na razie jednak pomysł jest konsultowany ze związkami zawodowymi i organizacjami zrzeszającymi pracodawców.

Wynik tych konsultacji łatwo przewidzieć: niemal wszyscy będą przeciw. Tyle że kłopot istnieje naprawdę i w jakiś sposób należałoby sobie z nim w końcu poradzić.

Umowy zlecenia zostaną oskładkowane? I tak trzeba zastanowić się, co dalej

Oczywiste dla każdego jest, że zmienia się struktura demograficzna kraju – społeczeństwo się starzeje. Koniecznością więc jest pochylenie się przez rządzących nad kwestią przyszłych emerytur. Tak, by świadczenia były wystarczające na zaspokojenie potrzeb starszej części społeczeństwa. Dyskutowano już o emeryturze obywatelskiej. Pomysł chyba upadł. A przynajmniej o nim ucichło.

Obecnie umowy cywilnoprawne są nadużywane. Ta forma „zatrudnienia” jest dla pracodawców wygodna i często tańsza. Ale to co jest dobre teraz, może być wielkim problemem dla starszych ludzi w przyszłości. W dłuższej perspektywie dalsze istnienie obecnych rozwiązań może spowodować, że za kilkadziesiąt lat przyszli emeryci będą przymierać głodem. Rząd już teraz powinien zdecydowanie intensywniej myśleć niż do tej pory, a co istotniejsze działać, by zagwarantować na jesień życia w przyszłości godny byt. I z tego ministerstwo chyba zdaje sobie sprawę. Jednak wyczuwalna jest obawa. Bo każdy pomysł na zmianę wiąże się z tym, że dziś niektórym będzie trochę gorzej. Czyli w imię lepszej, jak przynajmniej sądzą decydenci, przyszłości trzeba podjąć decyzję kosztowną politycznie już teraz.

– Analizujemy różne warianty, szukamy jak najlepszych rozwiązań, które przysłużą się Polakom – mówi Stanisław Szwed. Ale ile czasu jeszcze można analizować? To dobrze, że ministerstwo nie podejmuje błyskawicznych nieprzemyślanych decyzji. Natomiast przedłużanie, trwanie w maraźmie nie rozwiązuje problemu, który rozwiązać najwyższy czas. Najważniejsze jest zabezpieczenie Polaków pracujących na umowach cywilnoprawnych. To nie tylko chodzi o przyszłe emerytury, ale także o gwarancję bytu pracujących w tej formie obecnie. Jednym z problemów jest zasiłek chorobowy. Jest zazwyczaj i niższy, i okres wyczekiwania jest dłuższy. Ale pozostaje też problem płatnych urlopów wypoczynkowych, które zleceniobiorcom nie przysługują. I to co chyba najważniejsze – okres wypowiedzenia umowy. Zleceniobiorca praktycznie nie ma żadnych gwarancji bytu. Może zostać zwolniony z dnia na dzień bez podania przyczyny. Choroba też najczęściej jest jego problemem.

Konieczne jest kompleksowe rozwiązanie problemu

Jestem zwolenniczką również luźnych form zatrudnienia. Ale luźnych wtedy, gdy ten stosunek luźny być powinien. A nie gdy staje się obejściem prawa pracy. A ma to miejsce obecnie nagminnie.

– Takie uporządkowanie systemu i ujednolicenie zasad oskładkowania pracy najemnej byłoby m.in. krokiem w kierunku likwidacji nadużywania innych form zatrudnienia niż umowy o pracę – zauważa wiceminister.

Nie mam zdania, czy priorytetem powinno być pełne ozusowanie umów zleceń. Wiem natomiast jedno: że warto kompleksowo rozwiązać problem. A ministerstwo od lat dyskutuje, tyle że z tej dyskusji nic nie wynika.