Niezmiennie fascynuje mnie stała obecność niektórych polityków w życiu publicznym: Zbigniewa Ziobro, Pawła Piskorskiego, Sławomira Nowaka, przynajmniej połowy SLD, zbyt długo wymieniać, a ostatnio, najbardziej, Beaty Mazurek.
Jest to postać niesamowita, a po raz pierwszy spotkaliśmy się na Twitterze, gdy ówczesna posłanka Prawa i Sprawiedliwości ubolewała nad tym, że popularnemu dziennikarzowi (wówczas jeszcze) TVN24 nikt nie spuścił jeszcze łomotu. Pamiętam jak dziś, bo przecierałem oczy ze zdumienia czy to aby na pewno prawdziwe konto.
Zobrazujmy sobie powagę sytuacji. Posłanka na Sejm RP, będąca wówczas jeszcze w opozycji, głośno wyraża ubolewanie, że komuś za wpisy w serwisie społecznościowym (nawet głupie) nie spuszczono manta. „To byłoby bezcenne”. Chciałem to nawet sprowadzić do jakiegoś absurdu, ale raczcie wybaczyć – sytuacja była już dostatecznie absurdalna. Mocniejszy w roli tytułowego bohatera byłby wówczas chyba tylko sam Benedykt XVI.
Konto było prawdziwe, co gorsza Beata Mazurek pięła się po szczeblach politycznej kariery, ale jakoś tak przyjemnie skonstruowany jest Twitter, że udało mi się o niej zapomnieć. W międzyczasie raz czy dwa wprawdzie mogła rzucić się w oko jakimś popisem elokwencji, ale nie na tyle istotnym, by zapisać się w pamięci.
Elżbieta Witek wydawała się bardzo sympatyczna, sprawdzając w roli rzecznika Prawa i Sprawiedliwości, a w mojej ocenie dodawała partii punktów przyciągając bardziej centrowy elektorat. „Ta Pani ma klasę, nie zawsze mówi to co chcielibyśmy usłyszeć, ale widać, że nie jest taka straszna, jest tu jakaś nić porozumienia na horyzoncie”.
Beata Mazurek – nowy rzecznik prasowy PiS-u
Naturalnie osoba o takich predyspozycjach kłóciła się z wizerunkiem partii, za to doskonale wkomponowała się w niego posłanka Beata Mazurek. Niesamowita jest to kariera, w której posłankę z elementarnym brakami w interpunkcji, która życzyła (ktoś mógłby nawet zinterpretować: groziła) znanemu dziennikarzowi „łomotu”, mianuję się rzecznikiem prasowym. Zakładam, że wiecie na czym polegają główne zadania osoby na takim stanowisku – na kontaktach z prasą.
Tutaj na tym polu były – jak pamiętamy – niespotykane chyba dotąd w debacie publicznej na tej randze stanowisk sukcesy. Umówmy się jednak, że ocenianie kogoś przez pryzmat jednego tweeta może być trochę nie fair. Wprawdzie tweet był skandaliczny, a osoba wypowiadająca te słowa sprawowała mandat, który raczej z definicji nie zasługuje na szeroki margines tolerancji.
Rzecznik prasowa PiS zbierała jednak od tamtego czasu liczne niefortunne wypowiedzi, choć niektóre zniknęły już z konta, jak ta na temat wczorajszych zamachów w Berlinie. Jeszcze dobrze karetki nie zjechały się na miejsce zdarzenia, gdy posłanka i rzecznik prasowy PiS-u postanowiła wykorzystać ten fakt do odgryzienia się Niemcom na forum europejskiej debaty. Moim zdaniem było to niesmaczne, za to doskonale wpisujące się w konwencję społecznościowych wypowiedzi rzeczniczki prasowej partii.
Czy ta nominacja to jakiś sygnał dla świata?
Różnych mieliśmy rzeczników prasowych na przestrzeni ostatnich lat. Abstrahując od kwestii tego, co w ogóle jeszcze po bezcennych łomotach adresowanych w stronę Jarosława Kuźniara robi w polskiej polityce Beata Mazurek, przyzwyczailiśmy się do tego, że partie stawały na głowie (choć z wyjątkami) by do piastowania tych funkcji delegować najbardziej lotnych ze swoich przedstawicieli. A może PiS już tak bardzo część mediów uwłaszczył, a drugą część zdyskredytował, że jest im naprawdę obojętne kto będzie u nich odpowiadał za kontakty z prasą?
Fot. tytułowa: Agencja Artystyczno-Reklamowa Gambit // Wikimedia – Creative Commons BY-SA 4.0