Po raz kolejny mamy rekord dziennych nowych potwierdzonych przypadków zakażeń koronawirusem. W tym tempie powinniśmy bez trudu przekroczyć do końca miesiąca próg 10 tysięcy zachorowań dziennie. Co w związku z tym przygotował rząd? Z dumą ogłasza projekt „Polska na TAK”, czyli kolejną wielką ofensywę ideologiczną.
Najwyraźniej w miarę pogarszania się sytuacji epidemiologicznej kraju rząd szuka sobie nowych tematów zastępczych
Ministerstwo zdrowia informuje o 6526 nowych potwierdzonych przypadkach zakażenia koronawirusem oraz o 116 ofiarach śmiertelnych. Walka z epidemią wymusza coraz to nowe kompromisy w kwestiach gospodarczych. Nie wspominając nawet o coraz głośniejszym środowisku „koronasceptyków” i „antymaseczkowców„.
Dla branży artystycznej i eventowej cała Polska w strefie żółtej to w najlepszym wypadku straty, w najgorszym wizja bankructwa. „Piątka dla zwierząt” została przyjęta przez rolników, delikatnie mówiąc, bardzo źle. Trzeba przyznać, że w tym momencie ograniczenie eksportu mięsa z uboju rytualnego to potencjalnie kolejne obciążenie dla gospodarki.
Jakby tego było mało, były minister zdrowia Łukasz Szumowski trafił do szpitala chory na covid-19 tuż po tym jak dał się przyłapać na robieniu zakupów na kwarantannie. Także nowy wicepremier Jarosław Kaczyński zdążył parokrotnie okazać lekceważenie dla norm obowiązujących zwykłych śmiertelników. Znowu.
W zasadzie nie powinno więc dziwić, że gdy sytuacja przybiera dramatyczny obrót, rządzący zaczynają desperacko szukać tematów zastępczych. Czy i tym razem wojna ideologiczna zdoła odwrócić uwagę Polaków od kryzysu? Nie zaszkodzi spróbować – do tej pory jakoś działało. Być może dlatego właśnie premier Mateusz Morawiecki ma ogłosić program „Polska na TAK”.
Projekt „Polska na TAK” ma być odpowiedzią na rzekomą „ofensywę ideologiczną lewicy”
O samym projekcie informuje portal wPolityce.pl. W gruncie rzeczy nie ma w nim nic szczególnie zdrożnego, a przynajmniej nic czego nie moglibyśmy się spodziewać po rządzie Zjednoczonej Prawicy. „Polska na TAK” ma obejmować wiele aspektów szeroko rozumianej kultury: edukację, sztukę i sport. Do tego dochodzi promocja Polski i polskiej kultury za granicą.
Pewne obawy budzą jednak niektóre aspekty projektu. W grę wchodzi bowiem także ingerencja w sektor organizacji pozarządowych. To może oczywiście oznaczać hojne dotowanie „swoich”. Podobnie można interpretować zapowiedzi wsparcia „niezależnych twórców kultury”.
Na agendzie są również działania związane z rodziną. Doskonale wiemy co w wykonaniu naszej prawicy to oznacza – ochrona rodzin przed wyimaginowanymi zagrożeniami ze strony „radykalnej lewicy” czy „ideologii LGBT”. Jakby tego było mało, Polska zamierza zaproponować międzynarodową konwencję o prawach rodziny. Strefy wolne od ideologii widać rządzącym nie wystarczą.
Przy okazji „Polska na TAK” ma oznaczać dodatkowe lekcje historii w szkołach, dodatkowe maszty z biało czerwonymi flagami oraz działania w sferze restytucji dzieł sztuki utraconych w trakcie II Wojny Światowej.
W spokojniejszych czasach projekt „Polska na TAK” nie byłby niczym nadzwyczajnym czy niespodziewanym
Ktoś mógłby zadać sobie pytanie: co jakiemuś redaktorowi Bezprawnika przeszkadzają maszty z polską flagą? Oczywiście – nie przeszkadzają. Do pozostałych punktów programu „Polska na TAK” można mieć mniejsze lub większe zastrzeżenia. Nawet dodatkowe godziny historii to dodatkowe obciążenie dla uczniów w realiach polskiej szkoły i przeładowanych podstaw programowych. Nie w tym jednak rzecz.
Sam w sobie program „Polska na TAK” nie wydaje się być niczym przesadnie złym ani dobrym. Trudno byłoby w końcu mieć pretensje do prawicowego rządu, że chce propagować prawicowe wartości. W spokojniejszych czasach można by oczywiście rozkładać całą koncepcję na czynniki pierwsze i poddawać dokładnej analizie.
Rzecz w tym, że nie mamy teraz spokojniejszych czasów a preludium do jeszcze większego kryzysu. Sytuacja epidemiologiczna pogarsza się z dnia na dzień. W dużej mierze na skutek konkretnych działań rządu – rozluźnienie ograniczeń na wybory, utrzymanie zgody na organizację wesel, przywrócenie nauki stacjonarnej.
Epidemia koronawirusa to naprawdę kiepski moment na walkę ze zmyślonymi zagrożeniami dla polskiej kultury i rodziny
Fatalny stan przygotowań do jesiennej fali koronawirusa, czy raczej faktyczny ich brak, nasze władze starały się przykryć. Stąd właśnie poprzednia ofensywa ideologiczna wymierzona w środowiska LGBT. Także szopka z rekonstrukcją rządu, zakończona kryzysem w koalicji i awanturą o „Piątkę dla Zwierząt” i „Bezkarność Plus”, z perspektywy czasu sprawia wrażenie środka do odwracania uwagi społeczeństwa.
Nawet jeśliby uznać projekt „Polska na TAK” za pożyteczną i słuszną inicjatywę, to i tak moment jej ogłoszenia jest fatalny. Szerszy kontekst również nie wygląda zbyt dobrze. Można zrozumieć wolę podtrzymywania za wszelką cenę iluzji normalności – nawet jeśli ta w gruncie rzeczy stanowi jedną z przyczyn tarapatów w których się znajdujemy.
Trudno byłoby, mimo wszystko, oczekiwać że rząd będzie zajmować się wyłącznie koronawirusem i gospodarką. Nie sposób jednak nie zauważyć, że kolejna ofensywa ideologiczna to ostatnie czego nasz kraj teraz potrzebuje.