Rozpoczyna się strajk lekarzy w Norwegii. Medycy domagają się zmian warunków pracy z uwagi na zbyt duże obciążenie. Ciekawa jest również zależność pomiędzy koronawirusem a żądaniami medyków. O co w zasadzie chodzi?
Strajk lekarzy w Norwegii
Polsat News opisuje, że strajk lekarzy w Norwegii wkrótce będzie miał miejsce. Co ważne, protesty rozpocząć się mają jeszcze w październiku. Rozmowy i negocjacje dot. umów dla nowo wykształconych lekarzy, a także dot. warunków pracy przedstawicieli zawodów medycznych, spełzły na niczym.
Skutkiem bezowocnych dyskusji z władzami (tj. ze Stowarzyszeniem Władz Lokalnych i Regionalnych) norweski Związek Lekarzy ogłosił strajk, który rozpocznie się 26 października. Źródłowy serwisu przywołuje słowa prezes związku, Marit Hermansen
To były bardzo wymagające mediacje. Dołożyliśmy wszelkich starań, by znaleźć rozwiązanie, ale niestety nie udało się uzgodnić porozumienia
Co jest przyczyną nieporozumień?
Zbyt duże obciążenie pracą
Polsat News wskazuje, że jednym z głównych powodów strajku (i wcześniejszych negocjacji) jest zbyt duże obciążenie pracą lekarzy, którzy zajmują się medycyną ratunkową, a także tych, którzy są lekarzami pierwszego kontaktu. Marit Hermansen dodaje:
Zawsze staramy się znaleźć najlepsze rozwiązania, zarówno dla dobra pacjentów, jak i dla naszych członków. Jednak Norweskie Stowarzyszenie Władz Lokalnych i Regionalnych nie zobowiąże gmin do podjęcia absolutnie niezbędnych środków w celu zmniejszenia obciążenia oddziałów ratunkowych i wzmocnienia gotowości medycznej społeczności
Według ankiety przeprowadzonej prze Norweską Dyrekcję ds. Zdrowia lekarze w mniejszych gminach pełnią dyżury średnio 37,7 godz. tygodniowo. Ok. 25% lekarzy pracuje ponad 52,8 godz. tygodniowo (na dyżurach). Dziesięć procent medyków przepracowuje tygodniowo aż 100 godzin.
Strajk lekarzy w Norwegii a COVID-19
Marit Hermansen podkreśliła, że pacjenci mogą czuć się bezpiecznie. Strajk nie zagrozi zdrowiu i życiu obywateli. Czy trudna sytuacja jest jakkolwiek wywołana koronawirusem? „COVID-19” pojawia się w wypowiedzi szefowej norweskiego związku lekarzy tylko raz – i to bez wpływu na przekaz.
Wydaje się, że strajk lekarzy w Norwegii nie ma nic wspólnego z koronawirusem. Dzienna liczba zakażeń nie przekracza tam 100. I – oczywiście – liczba ludności i zagęszczenie są inne niż w Polsce, ale inna jest też mentalność w kontekście zdrowego obywatelskiego posłuszeństwa, podejście do pandemii i (zasłużone) zaufanie do władz centralnych i – w końcu – poziom funkcjonowania służby zdrowia.
Sam fakt, że w kontekście strajku ani razu nie padło słowo „koronawirus” oznacza, że służba zdrowia w ogóle nie uznaje pandemii jako okoliczności, która jakkolwiek utrudnia pracę medykom. Porównajmy teraz sytuację do rodzimej, gdzie – według przekazów medialnych – nieuchronnie zmierzamy ku tragicznej w skutkach zapaści.
Pomijając fakt, że przy ciągłej nagonce na lekarzy, jakikolwiek polski strajk lekarzy – dzisiaj – byłby zapewne surowo przez społeczeństwo potępiony.