To jest dramat. Spośród ponad 150 tys. lekarzy władza znalazła akurat takiego, który bądź przespał ostatni rok i nie wie, czym jest koronawirus, albo lekceważy wszelkie standardy sanitarne.
Bóg, historia, moja dziewczyna oraz Chińczyk przypisany do mikrofonu mojego smartfona marki Huawei świadkami, że gdy trzy dni temu po raz pierwszy zobaczyłem i usłyszałem dr. Artura Zaczyńskiego, koordynatora „Szpitala Narodowego”, powiedziałem: „rozsądny facet”. Traf chciał, że wystarczyło kilkadziesiąt godzin, by ostatnie co mógłbym powiedzieć o tym człowieku to, że jest rozsądny.
-
Czytaj też: Głupcy podpalają Polskę
Jak już wszyscy wiedzą, prezydent Andrzej Duda jest zakażony koronawirusem. Głowa państwa w ramach gospodarskiej wizyty analizowała, czy fachowcy na stadionie równo kładą podłogi i czy ściany dobrze pomalowane. A oprowadzał Andrzeja Dudę po stadionie wspomniany Artur Zaczyński. Politycy, którzy towarzyszyli Dudzie, wskazali już, że idą na kwarantannę. Doktor nauk medycznych Zaczyński zaś w rozmowach z PAP i WP powiedział, że czuje się dobrze, na 100 proc. nie jest zakażony i na żadną kwarantannę się nie wybiera.
Szef „Szpitala Narodowego” bez kwarantanny. Powiedział, że się dobrze czuje i na pewno jest zdrowy
Są dwie możliwości. Pierwsza: Zaczyński to całkowity ignorant. Nie wie, że koronawirusa można przechodzić bezobjawowo (a zarazem zarażać kolejne osoby). Nie wie, że objawy pojawiają się po kilku dniach, a nie po kilku godzinach. Nie wie wreszcie, że żadnego sensu nie ma teraz wykonywanie testu; trzeba poczekać. Trochę strach powierzyć takiemu człowiekowi zdrowie i życie być może dwóch tysięcy pacjentów. Pozostaje mieć nadzieję, że ktoś o większej wiedzy od Zaczyńskiego – wystarczy przeciętny obywatel, który obejrzał choćby dwa programy informacyjne w telewizji lub przeczytał jeden tekst o koronawirusie w sieci – uświadomi szanownego koordynatora.
Jest też druga możliwość: Zaczyński doskonale wie, czym jest koronawirus, zna procedury, ale ma to wszystko gdzieś, bo dotyczą one szarego obywatela, a nie poważnego pana doktora nauk medycznych, któremu powierzono tak odpowiedzialną misję. W sumie – patrząc na „dokonania” niektórych członków rządu jak choćby wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego czy ministra Przemysława Czarnka – koordynator „Szpitala Narodowego” pasowałby do tej ekipy.
Oczywiście jest też wariant pośredni, gdy z medycznego punktu widzenia pogląd Zaczyńskiego nie jest głupi. Ryzyko, że zaraził się od prezydenta Dudy, jest bardzo małe, a on – jak to u lekarzy bywa – generalnie jest bardziej narażony od przeciętnego Kowalskiego. Ale od osób na świeczniku oczekuję, że będą swoim postępowaniem dawały przykład odpowiedzialnego zachowania. Nie można pogodzić nawoływań polityków, by ludzie pozostawali w domach, a ci po kontakcie z osobą zakażoną bezwzględnie zostawali w czterech ścianach, z tym, że jeden z najważniejszych dziś lekarzy do tej odezwy się nie stosuje. Ja – chcąc postąpić odpowiedzialnie – po spotkaniu z osobą „koronapozytywną” przesiedziałem sam z siebie kilkanaście dni w domu. Zaczyński, jak mniemam, uważa, że jestem frajerem, bo mogłem od razu pierwszego dnia iść do kina lub hipermarketu.
Szef „Szpitala Narodowego” bez kwarantanny
Kto mnie zna i regularnie czytuje moje tekściki, ten wie, że rzadko używam mocnych, ostrych słów. Ale w tym przypadku nie mam wątpliwości, że dr Artur Zaczyński skompromitował siebie i jest bliski skompromitowania idei „Szpitala Narodowego”. Nie życzę mu zachorowania na koronawirusa, ale zarazem nie mam wątpliwości, że osoba z takim podejściem czym dalej będzie od jakiegokolwiek szpitala, tym lepiej dla jego pacjentów.