Spokojna wygrana Demokratów i zdecydowana, dotkliwa porażka nieobliczalnego Republikanina. To przewidziały amerykańskie sondaże zarówno w roku 2016, jak i w roku 2020. Czy będzie ktoś, kto im jeszcze kiedykolwiek zaufa?
Wybory w USA nie zapowiadały się specjalnie pasjonująco. Wszystkie sondaże, od tych na zamówienie CNN, przez Reutersa, a na Fox News kończąc, przewidywały zdecydowane zwycięstwo Joe Bidena.
Renomowane instytuty, jak chociażby Ipsos czy YouGov, dawały Bidenowi solidną przewagę – czasem nawet sięgającą 10 proc.
Gdy piszę ten tekst, ostateczne wyniki nie są znane. Biden co prawda wygrywa w głosowaniu, ale może nie zebrać wystarczająco głosów elektorskich. Jak zresztą już przewidzieliśmy, zwycięzcy wyborów w USA możemy nie poznać tak szybko. Bo zapowiada się długie liczenie głosów, również tych, które spłynęły pocztą. Oraz ewentualne batalie sądowe.
Jednak nie na tym teraz chcieliśmy się skupić.
Amerykańskie sondaże przestrzeliły. Znowu
Niezależnie od tego, kto wygra wybory 2020 w USA, już wiemy, kto je przegrał – to amerykańskie instytuty sondażowe. Podobnie zresztą jak w 2016 r., kiedy dawały zwycięstwo Hillary Clinton, a wybory wygrał Donald Trump.
Instytuty zapewniały, że wyciągnęły wnioski z tej surowej lekcji. Dlatego przy nowych sondażach miał się pojawić większy margines błędu, wszystko miało być robione znacznie rzetelniej. A jednak – okazało się, że amerykańskie sondaże zupełnie się nie sprawdziły.
Czemu? Doskonałe pytanie. Każdy socjolog i każdy polityk będzie miał inną odpowiedź. Zwykle jednak ich myśli kierują się w tę stronę, że jednak konserwatywni/prawicowi wyborcy są po prostu niedoszacowani. Być może czasem się wstydzą powiedzieć ankieterowi, na kogo głosują. Być może ankieterzy niekoniecznie docierają do konserwatywnych wyborców, którzy często mieszkają z dala od wielkich ośrodków.
Niby jednak te zarzuty są znane od zawsze. I sondażownie zawsze starają się opracować takie modele, żeby wziąć to wszystko pod uwagę. Ale tak jak zima zaskakuje u nas drogowców, tak rzeczywistość zaskakuje instytuty badawcze.
Amerykańskie sondaże. Może Dolina pomoże?
Zresztą trudno nie znaleźć tu analogii do Polski. U nas też przecież zawsze PiS jest niedoszacowane – i zwykle wygrana tej partii jest wielkim zaskoczeniem dla części polityczno-medialnych elit. Można powiedzieć, że porównywanie Polski z USA do wyciągania politycznych też jest naciągane. Ale czy aby na pewno? W końcu często i w Polsce, i w Stanach, badaniami zajmują się te same, międzynarodowe firmy.
A to wszystko dzieje się w czasach, w których dane są wszędzie, a algorytmy potrafią przewidzieć, kiedy będziemy potrzebować karmę dla psa lub kiedy zachcę nam się pić. Może więc sondażownie zostały okopane w starych czasach – i działają na podstawie metod, które już nie przystają do rzeczywistości?
Tylko czekać, aż pojawi się jakiś nowy start-up z Doliny Krzemowej, który wywróci do góry nogami cały badawczy biznes. Akurat w Dolinie Krzemowej na danych się znają jak nikt inny. A instytutom badawczym chyba przyda się takie disruption, jak to start-upowcy nazywają robienie twórczego zamieszania w konserwatywnych branżach.