Mimo odchodzenia starszych pielęgniarek na emeryturę, dyrektorzy szpitali nie zatrudniają w ich miejsce nowych. Choć mogliby, ponieważ bez pracy pozostaje ok. 4000 pielęgniarek i pielęgniarzy, to szpitali zwyczajnie nie stać na wynagrodzenia. Jeśli ustawa antycovidowa nie wejdzie w życie, czeka nas strajk generalny pielęgniarek.
Zbiorowe spory z pracodawcami
Pielęgniarki zapowiadają, że w trakcie dwóch tygodni podejmą pierwszy etap strajku generalnego i wejdą w zbiorowe spory z pracodawcami. Dwa tygodnie to i tak jeszcze dużo czasu na opublikowanie ustawy antycovidowej, która przewiduje wzrost wynagrodzeń personelu medycznego o 100 procent, więc możny sądzić, że to ostatnie ostrzeżenie, które daje rządzącym szansę na złagodzenie sytuacji. W zeszłym tygodniu informowaliśmy o dodatkowych rozmowach na temat tzw. tarczy medycznej, która rozszerzyłaby jeszcze pakiet pomocy dla służby zdrowia. Od tamtej pory jednak nic nie posunęło się do przodu.
Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych nie pierwszy już raz wezwał premiera Mateusza Morawieckiego, by natychmiast opublikowano rozporządzenie, podpisane już 3 listopada przez prezydenta. Krystyna Ptok, prezes OZZPiP, w rozmowie z RMF FM, wyznała, że dyrektorzy szpitali blokują etaty, ponieważ nie mają pieniędzy na wypłaty dla nowych pielęgniarek. Starsze natomiast odchodzą na emeryturę, tym bardziej że stan epidemii, delikatnie mówiąc, nie sprzyja przedłużaniu stażu pracy. Ptok podkreśliła, że rząd nie dostarcza szpitalom wystarczającej ilości pieniędzy, aby dyrektorzy mogli zatrudniać wystarczającą ilość pracowników medycznych. Ok. 4000 pielęgniarek i pielęgniarzy gotowych dziś do pracy, nie może znaleźć zatrudnienia.
Kolejne opóźnienia w ogłoszeniu w Dzienniku ustawy antycovidowej mogą tylko zaognić i tak przedłużany już konflikt. Pielęgniarki pracują w skrajnie wyczerpujących warunkach. Na 80 pacjentów przypada bowiem 2 pracownice personelu medycznego. Często same, z własnych środków, muszą dokupić niektóre środki ochronne, a jeśli dyrekcja chce zadbać w odpowiedni sposób o pracowników, wykorzystuje własne fundusze i bez żadnej pomocy finansowej, zadłuża szpital.
Strajk generalny pielęgniarek
Jeśli więc warunki w szpitalach i płace dla pielęgniarek i innych pracowników medycznych nie ulegną poprawie, związki podejmą pełny strajk generalny. Longina Kaczmarska, wiceprzewodnicząca OZZPiP, również w rozmowie z RMF, wyznała, że pielęgniarki mogą podjąć różne formy strajku, w zależności od przegłosowania jednej z opcji. Strajk, do którego być może przyłączą się również ratownicy medyczni, może polegać na składaniu prawa do wykonywania zawodu, głodówce, czy nawet odejściu pielęgniarek od łóżek pacjentów.
Na zapowiadane odejście od łóżek zareagował wiceminister zdrowia Waldemar Kraska, który odwołał się do odpowiedzialności, która ciąży na pielęgniarkach w tej chwili i ocenił pomysł odejścia od łóżek, jako bardzo nieodpowiedzialny. Trudno nie zgodzić się z obawą, że pozostawienie pacjentów bez doraźnej pomocy, pogorszyłoby tylko stan epidemii i być może śmiertelności na COVID-19. Trzeba jednak podkreślić, że rząd, podobnie jak sam Kraska, w odpowiedzi na zapowiadany bunt pielęgniarek obiecują jedynie spotkania i rozmowy, które miałby przynieść obopólną korzyść. Faktycznie nie dzieje się w tej sprawie jednak nic, co doraźnie pomogłoby personelowi medycznemu, a frustracja pracowników wzrasta.
Działania rządu wydają się próbą przydeptania butem rozpalającego się ognia, który za chwilę może zamienić się w wielki płomień, który pochodnie służbę zdrowia i przyniesie ofiary. Z jednej strony epidemia nie jest czasem na strajk, z drugiej jednak jeżeli nie teraz, to kiedy rządzący i społeczeństwo mieliby zobaczyć, jak bardzo niedoceniana jest praca, związana z odpowiedzialnością za ludzkie życie.