Obserwując Polskę pod koniec 2020 roku, można mieć wrażenie, że wszyscy się kłócą ze wszystkimi o wszystko. Ale to nieprawda. Od pewnego czasu nie kłócimy już się za bardzo o Smoleńsk. A to przecież też zapalny temat, o czym właśnie próbują nam przypomnieć Rosjanie.
Unijny budżet, praworządność, aborcja, prawa zwierząt, prawa kobiet, a nawet sprawa zimowych ferii. Lista tematów, które dzielą Polaków na koniec koszmarnego 2020 roku zdaje się nie mieć końca.
Czy jest jeszcze coś, co może nas podzielić bardziej? Rosjanie sobie przypomnieli o jednej takiej sprawie.
Ostatnia rozmowa braci Kaczyńskich. Rosjanie chcą znać zapis
Rosyjska prokuratura poprosiła właśnie o przesłanie zapisu rozmowy telefonicznej prezydenta Lecha Kaczyńskiego z Jarosławem podczas tragicznego lotu z 2010 roku.
Rosjanie podkreślają, że zapisy „wymagają oceny przez rosyjskich śledczych”. Śledczy z Rosji nie mają większych wątpliwości, że to załoga polskiego samolotu jest głównie odpowiedzialna za tragedię z 10 kwietnia 2010. Jednak najwyraźniej uważają, że taka taśma może rzucić nowe światło na sprawę katastrofy smoleńskiej.
Ostatnia rozmowa braci Kaczyńskich. Ale… czy ona w ogóle się odbyła?
Plotek na ten temat oczywiście było mnóstwo. Poważni politycy jednak nigdy nie potwierdzili, że taka rozmowa się odbyła – i że gdzieś jest jej zapis. Nie potwierdziła nigdy tego też polska prokuratura.
Czemu więc po dziesięciu latach Rosjanie wracają do sprawy? Oficjalnie, jak twierdzi agencja Tass, przyczyną jest niedawny wywiad sędziego Wojciecha Łączewskiego dla „Gazety Wyborczej”. Prawnik sugerował, że taki dokument jest w aktach śledztwa. Jednocześnie dodał, że taki stenogram jest oznaczony jako ściśle tajny.
O czym mieli rozmawiać bracia? Tego akurat sędzia Łaczewski nie mówił. Powiedział jednak, że gdyby opinia publiczna znała zapis, inaczej odbierałaby to, co się stało dziesięć lat temu.
Rosyjska prokuratura najwyraźniej jest również zaintrygowana – i chciałaby się wszystkiego dowiedzieć.
Cóż, Rosja demokracją raczej nie jest – i raczej wątpliwe jest, by prokuratura w tym kraju chciała trollować Polskę bez zielonego światła z Kremla.
Kreml natomiast, patrząc na sytuację w Polsce, pewnie chce nas jeszcze bardziej skłócić ze sobą. Chyba jednak tematów do kłótni jest już wystarczająco, a katastrofa w Smoleńsku już od dawna nie rozpala wielkich emocji. No, chyba że taśma z zapisem rozmów naprawdę istnieje…
Jeśli jednak sędzia Łączewski ma rację, to trudno się spodziewać, by teraz, za rządów PiS, prokuratura zechciała nagrania upublicznić. A już tym bardziej, że będzie chciała je przekazać stronie rosyjskiej…