Dzieła twórców literatury fantastycznonaukowej są dowodem na to, że niejeden z nich przewidział, co czeka ludzkość w przyszłości. Orwell pojawia się w naszych dyskusjach na temat dzisiejszego świata non stop. Trudno więc dziwić się, że francuskie wojsko, które dla przewidzenia tego, czego nie wiedzą jeszcze inni i wymyślenia narzędzi, których istnienie nikomu innemu nie przyszłoby do głowy, powołało właśnie pisarzy science fiction.
Nauczeni doświadczeniem literatury science fiction
A teraz proszę spojrzeć nad ekran swojego komputera. Czy kamera jest zasłonięta jakimś plastrem, specjalną nakładką albo tasiemką? Zapewne w wielu przypadkach tak. Dzisiejsze laptopy czy smartfony do złudzenia przypominają telekamery, które pojawiają się w świecie przedstawionym Roku 1984. Winston chowa się przed nimi w swoim domu. To prawie tak jak nasze zakrywanie oka, które ciągle patrzy. Na zdjęciu samego Zuckerberga dopatrzono się kiedyś komputera z zaklejonymi kamerą i mikrofonem. Może naczytał się Orwella, a może jest świadomy, że literatura Brytyjczyka stała się rzeczywistością. W każdym razi technologii inwigilowania i ciągłej kontroli stosowanej często w celach sprzedażowych, doświadczamy dziś codziennie. Kto z nas nie spotkał się z reklamą urządzenia czy produktu, o którym niedawno wspomniał podczas rozmowy przez komunikator internetowy?
Skoro już o smartfonach i Internecie mowa, warto przypomnieć naszego rodzimego autora fantastyki naukowej. Stanisław Lem w „Obłoku Magellana” Trionem nazywał przeogromną bazę danych, która w „kryształku kwarcu”, trwale zmieniającym swoją strukturę, dzięki drganiom elektrycznym, mieści ilość „informacji równoważną starożytnej encyklopedii”. Lemowski Trion może magazynować jednocześnie tekst, głos, muzykę, obraz czy nawet woń, utrwalone w dowolnym czasie. To może nawet bardziej Google niż sam Internet. Korzystać z Trionu mogli wszyscy ci, którzy posiadali „urządzenia radiotelewizyjne” –
umożliwiające każdemu mieszkańcowi Ziemi doraźne korzystanie z dowolnej, byle utrwalonej w jednym z miliardów kryształów informacji (…). Posługujemy się nim dziś, nie myśląc wcale o sprawności i potędze tej olbrzymiej, niewidzialnej sieci opasującej glob (…).
– pisał w „Obłoku Magellana” Lem.
Kiedy zaś sięgniemy do opowieści „Powrót z Gwiazd” autora „Solaris”, przeczytamy o dzisiejszym czytniku e-booków – „kryształku z utrwalą treścią o jednej stronnicy pomiędzy okładkami”. Strony zmieniały się dzięki dotknięciu ekranu czytnika („optonu”). Lektonami zaś autor nazwał urządzenia, które same czytały tekst, jak dzisiejsze audiobooki.
Jeszcze bliżej wyścigu zbrojeń
Jeszcze poważniej potraktujemy pewnie autorów, którzy przewidzieli już bardziej związane z „wyścigami zbrojeń” technologie kosmiczne. Julisz Verne w swojej „Z ziemi na księżyc” z 1865 roku opisał pierwszą podróż człowieka na księżyc z Baltimore w USA. W rzeczywistości odbyła się 104 lata później z Houston. Opisał skafandry kosmonautów, które pozwalały im oddychać w innej przestrzeni i przewidział wykorzystanie aluminium w budowie statków kosmicznych. Philip Kindread Dick w 1995 roku opisał natomiast prywatne loty w kosmos w powieści „Czy Androidy śnią o elektrycznych owcach?”. Dick przedstawił je na zasadzie pasażerskich podróży lotniczych, które zapewniają prywatne przedsiębiorstwa. Dziś SpaceX Elona Muska w kosmosie już jest. Miliarder zapowiedział, że w jego rakietach znajdzie się za opłatą cztery miejsca dla innych niż astronauci pasażerów.
Francuskie wojsko powołało pisarzy science fiction
Jak widać, wizje pisarzy science fiction sprawdzają się lata później. Trudno dziwić się dowódcom sił zbrojnych, którzy powołując ludzi o niesamowitej wiedzy i wyobraźni do wojska, chcą dysponować technologiami przyszłości. Projekt francuskiej armii nie jest pierwszym takim na świecie. Po zamachach z 11 września w Stanach Zjednoczonych wojsko powołało komitet specjalistów, a w nim również pisarzy science fiction, do przedstawienia koncepcji rozwoju światowego terroryzmu. Ich wyobraźnia i wiedza miała pomóc służbom w przewidywaniu ruchów m.in. Al-Ka’idy. Ponadto od 2013 roku amerykańska armia współpracuje również z Maxem Brooksem, autorem scenariusza „World War Z”.
We Francji pomysł pojawił się już dwa lata temu. Wtedy właśnie powołano Defense Innovation Agency, która podobnie jak amerykańska DARPA chce pracować nad rozwojem technologii militarnych, które dziś możemy kojarzyć jedynie ze światem fantastyki naukowej. Rok temu DIA ogłosiła nabór do specjalnego zespołu Red Team, który miałby zając się przewidywaniem zdarzeń i projektowaniem technologii, które nikomu innemu nie przychodzą do głowy. Zgłosiło się setki kandydatów związanych ze sztuką i literaturą. Wojsko powołało 10 z nich – pisarzy science fiction, futurologów i ilustratorów.
Na wczorajszej prezentacji przedstawiono potencjalne przyszłe zagrożenia, którym przeciwdziałać mają pomysły zespołu Red Teamu i ich realizacje. „Piraci przyszłości” mają według tych założeń działać w obszarze globalnego ocieplenia, próby przejęcia przestrzeni kosmicznej czy chęci kontrolowania ludzi, dzięki wczepionym implantom mózgowym. Francuska minister sił zbrojnych Florence Parly podkreśliła, że pisarze literatury naukowo fantastycznej już nie raz pokazali, jak będą przebiegały etapy upadku naszej cywilizacji, dlatego warto w końcu wykorzystać ich wiedzę w pracy ministerstwa sił zbrojnych nad prognozami zagrożeń.
Miejmy tylko nadzieję, że za niedokładne przewidywania pisarze nie poniosą konsekwencji. Spętana przez wojskową dyscyplinę kreatywność twórcza może nie przynieść tak trafnych obrazów przyszłości, jakie przedstawiali Lem czy Orwell w swoich niezależnych i wolnych od zewnętrznego nacisku i rządowej pensji dziełach. Jaki PRL-owski cenzor poważnie traktował fantastykę?…