Ministerstwo Sprawiedliwości przedstawiło kuriozalny projekt zmian mających na celu wprowadzenie sędziów pokoju. Nie będzie wymagane wyższe wykształcenie prawnicze, a sędziowie wybierani będą w wyborach. Co może pójść nie tak?
Sędzia pokoju bez wykształcenia prawniczego?
Biuro prasowe Ministerstwa Sprawiedliwości opublikowało na rządowej stronie komunikat odnoszący się dzisiejszej konferencji Zbigniewa Ziobry w odniesieniu do projektu zmian mającego na celu wprowadzenie sędziów pokoju. Założenia są kuriozalne, bo do orzekania w nierzadko poważnych i skomplikowanych sprawach zostaliby dopuszczeni ludzie bez wykształcenia prawniczego.
Cele projektu są w zasadzie dwa:
- szybsze procedowanie w sprawach „mniejszej i średniej wagi”
- uspołecznienie wymiaru sprawiedliwości
Oba postulaty (w zestawieniu) przywołują na myśl słusznie miniony ustrój i raczej jednoznacznie źle się kojarzą.
Minister powiedział, że:
Polacy będą mieć wreszcie realny wpływ na sądy. Większość spraw mniejszej i średniej wagi będą rozstrzygać cieszący się zaufaniem społecznym sędziowie niezawodowi – sędziowie pokoju, wybierani w powszechnym i demokratycznym głosowaniu.
Ma to odciążyć sędziów zawodowych, a sama idea podobno popierana jest przez Polaków.
„Kuriozalny pomysł” to najdelikatniejsze określenie
Szczegóły projektu przedstawił wiceminister Sebastian Kaleta. Sędziowie pokoju orzekaliby w drobnych sprawach cywilnych i karnych. Ogólny katalog został przez wiceministra nakreślony kazuistycznie, bo mają to być sprawy takie, jak:
kradzieże i akty wandalizmu, wadliwe wykonanie usług, np. remontu, sprzedaż wadliwego towaru
w których wartość przedmiotu przestępstwa lub sporu nie przekracza 10 tys. złotych.
Liczba sędziów pokoju ma być zależna od liczby mieszkańców. Kim mógłby zostać sędzia pokoju? Każdy mieszkaniec powiatu w wieku od 30 do 75 lat. Nie będzie konieczne posiadanie wyższego wykształcenia prawniczego.
Sebastian Kaleta dodał, że to od lokalnej społeczności będzie zależało, czy orzekaniem zajmą się ludzie z wykształceniem prawniczym, czy też innym. Sędzia pokoju będzie mógł w pewnych wypadkach łączyć działalność orzeczniczą z zawodową. Od wyroku sądu pokoju przysługiwać będzie odwołanie do sądu rejonowego, zaś sprawy będą przydzielane losowo.
Obok projektu ustawy pojawił się projekt zmian w konstytucji. Sądy pokoju zajęłyby się sprawami w pierwszej instancji, a od wyroku odwoławczego sądu rejonowego nie przysługiwałaby apelacja do sądu okręgowego.
Nie-prawnicy wybierani w wyborach. Co może pójść nie tak?
Wskazywałem na konieczność zmiany modelu orzekania w niektórych sprawach w tekście dotyczącym postulatu przywrócenia sądów grodzkich. Wskazałem tam jednak na fakt, że w tego rodzaju sądach powinni orzekać wykształceni prawnicy (których na rynku jest nadmiar, więc warto wykorzystać ten potencjał), a same sądy pokoju powinny być sądami niejako „zerowej” instancji.
Podobne założenia pojawiły się przy ogłoszeniu powołania prezydenckiego zespołu ds. wprowadzenia sędziów pokoju. Tam także padł postulat konieczności posiadania wykształcenia prawniczego.
Stworzenie sądów pokoju i obsadzenie ich ludźmi „z wyboru” i bez konieczności posiadania wyższego wykształcenia prawniczego (nie jako „ławników” czy asystentów, a orzekających) jest tak irracjonalne, że kilka razy musiałem przeczytać komunikat MS, bo nie byłem w stanie uwierzyć, że taki pomysł ogłoszony został jako realna propozycja.
Sprawy wykroczeniowe, karne oraz cywilne – niezależnie od wartości przedmiotu postępowania – bardzo często wyrażają się w skomplikowanych stanach faktycznych i prawnych. Ponadto dopuszczenie do orzekania ludzi z wyboru postawi wiele pytań odnośnie do tego, czy ewentualni kandydaci zawsze byliby wybierani – i prowadziliby swoje kampanie – całkowicie w oderwaniu od lokalnych układów politycznych. Szczerze wątpię.