Na stadion może wejść 20 tysięcy ludzi, ale protesty wciąż są zakazane

Prawo Społeczeństwo Dołącz do dyskusji (285)
Na stadion może wejść 20 tysięcy ludzi, ale protesty wciąż są zakazane

Odmrażając gospodarkę, rząd zapomniał odmrozić możliwość organizowania spontanicznych demonstracji. Oznacza to, że obecnie łatwiej legalnie zorganizować dużą imprezę, na którą przyjdą nasi dalsi i bliscy znajomi niż jakikolwiek protest przeciwko władzy. To, że zakazane są wciąż zgromadzenia spontaniczne to duże zaniechanie lub umyślne działanie ze strony rządu. 

Takich konferencji, jak ta z 2 czerwca, Minister Zdrowia udzielać lubi. Dużo milej bowiem mówi się o tym, że gospodarka będzie odmrażana i kolejne branże będą mogły wrócić do normalnego funkcjonowania, niż ogłaszać zamykanie sektorów.

Jednak podczas tego odmrażania rządzący bardzo niechętnie chcą zezwolić na to, co w demokracji ciężko by było w ogóle zakazane, czyli na jakiekolwiek protesty. I chociaż od 6 czerwca będzie można już na przykład organizować imprezy i inne spotkania nawet do 150 osób (gdzie niewliczane są w to osoby szczepione), to wciąż zakazane będą spontaniczne zgromadzenia.

Zakazane zgromadzenia spontaniczne nie dziwią przedstawicieli rządu

Rządzący nie widzą w tym większego problemu, co więcej Pani Marszałek Sejmu Elżbieta Witek, czyli formalnie druga osoba w państwie, stwierdziła, jak można dowiedzieć się ze strony tvn24.pl, że nie wierzy w to, by Polacy w ogóle mieli ochotę na takie manifestacje.

Podobnego zdania był Minister Zdrowia, który na konferencji prasowej nie chciał w ogóle odpowiedzieć na pytania dotyczące tego, dlaczego takie zgromadzenia są dalej zakazane. Wydawało się zresztą, że Pan Niedzielski nie do końca sobie zdawał sprawę, czy takie zgromadzenia są faktycznie zakazane, czy nie i dopiero od dziennikarski dowiedział się, że faktycznie wciąż rozporządzenie reguluje je jako nielegalne.

Aktualnie bowiem, zgodnie z rozporządzeniem, obywatele mogą gromadzić się jedynie na zaplanowanych i uzgodnionych z poszczególnymi władzami zgromadzeniach lub demonstracjach. Zarówno Minister Zdrowia, jak i Marszałek Sejmu potwierdzają, że gromadzenie się w sposób spontaniczny jest zabronione, ale jak przekonuje Pani Witek „nie należy narzekać”.

Doskonale rozumiem, że pandemia wciąż trwa i wciąż stanowi zagrożenie. Zwłaszcza że informacje z Wielkiej Brytanii pokazujące, że przeważać tam zaczyna wariant indyjski połączony z faktem, że wciąż odsetek zaszczepionych w Polsce nie jest zbyt wysoki, każe z rozwagą podchodzić do kwestii koronawirusa.

Jednak w demokratycznym kraju, który ceni sobie wolność obywateli, nie powinno być tak, że w sytuacji, gdy liczba zakazanych aktywności drastycznie maleje, to akurat kwestia spontanicznych zgromadzeń wymaga najdłuższych restrykcji. Każe to bowiem zadać sobie pytanie, czy faktycznie dalej chodzi o kwestie związane z pandemią, czy może w tym wypadku na pierwszy plan wchodzi przede wszystkim polityka.

Koncert Boysów w Rzeszowie? Ponad 20 tysięcy ludzi na stadionie? Żaden problem! Spontaniczny protest na 200 osób? Nie ma mowy

Zwłaszcza że dzieje się to w sytuacji, gdy podczas kampanii wyborczej w Rzeszowie, zorganizowany zostanie koncert zespołu Boys, wspierający jednego z kandydatów. A na meczach reprezentacji zasiąść będzie mogło nawet 22 tysiące kibiców naraz, w jednym miejscu. Oczywiście nie chodzi o to, by zakazywać jednego czy drugiego, bo skoro są przesłanki, by odmrażać te części aktywności, to jak najbardziej powinno się to w sposób odpowiedzialny robić, jednak wskazuje to na hipokryzję ze strony władz.

Oczywiście zupełnie inną kwestią pozostaje fakt, czy rozporządzeniem można zakazać takich protestów. Jak mówi o nich art. 3 ust. 2 Prawa o Zgromadzeniach, a przykład jak to wygląda w praktyce mieliśmy podczas Strajku Kobiet:

 Zgromadzenie spontaniczne to takie zgromadzenie, które odbywa się w związku z zaistniałym nagłym i niemożliwym do wcześniejszego przewidzenia wydarzeniem związanym ze sferą publiczną, którego odbycie w innym terminie byłoby niecelowe lub mało istotne z punktu widzenia debaty publicznej.

O prawie do organizowania pokojowych zgromadzeń mówi już bowiem konstytucja, która w art. 57 stwierdza jasno:
„Każdemu zapewnia się wolność organizowania pokojowych zgromadzeń i uczestniczenia w nich. Ograniczenie tej wolności może określać ustawa.”

Zwłaszcza ostatnie zdanie, stwierdzające, że ograniczenie tej wolności może określać ustawa, budzi sporo kontrowersji, bowiem rząd, robiąc to obecnie, powołuje się na rozporządzenia. Sprawia to, że ewentualne mandaty i kary wystawiane za uczestnictwo w takich zgromadzeniach budzą wątpliwość prawną i mogą zostać odrzucone przez sądy.