Zmiany w fotowoltaice sprawią, że fotowoltaika… przestanie się po prostu wielu osobom opłacać. Wygląda jednak na to, że wejdą one w życie później, niż się pierwotnie spodziewano. Teraz resort klimatu mówi nawet o początku 2023 roku.
Fotowoltaika osiągnęła w ostatnich latach w Polsce wielki sukces. Trudno się dziwić – o ekologii mówi się coraz więcej, a energia staje się coraz droższa. Do tego były atrakcyjne rządowe dopłaty, więc coraz więcej tych, którzy mieli dom, decydowało się na instalacje.
Skoro jednak szło tak dobrze, to rząd zaczął myśleć, jak nieco to wszystko ograniczyć. I zaproponował wielkie zmiany. W skrócie – teraz ci, którzy mają panele fotowoltaiczne, oddają nadwyżkę prądu do sieci. Mogą jednak bezpłatnie odebrać nawet do 80 proc. tej energii gdy mają taką potrzebę. Taka możliwość jednak ma zniknąć – prosumenci mogliby co najwyżej sprzedawać prąd firmom energetycznym.
W efekcie fotowoltaika po tych zmianach przestałaby być dla wielu opłacalna. Oficjalnie rząd mówi, że zmiany w fotowoltaice są konieczne ze względu na „unijne dyrektywy”. Choć pewnie znaczenie ma też fakt, że obecny system jest średnio korzystny dla firm energetycznych.
Zmiany w fotowoltaice dopiero w 2023?
Zmiany w fotowoltaice miały już wejść z początkiem 2022 roku – choć od początku miały nie obejmować jeszcze przez 15 lat tych, którzy zamontują panele do końca tego roku.
Mamy jednak pewien zwrot akcji. „1 stycznia regulacja nie wejdzie w życie. To jest niemożliwe ze względu na proces legislacyjny” – mówi teraz w rozmowie z PAP Ireneusz Zyska, wiceminister klimatu i środowiska.
Kiedy więc to wszystko się stanie? Zyska mówi, że „najwcześniej 1 lipca 2022 roku, a może nawet i 1 stycznia 2023 roku”.
O co chodzi? Dlaczego resort najpierw zapowiada zmiany w styczniu, a teraz zmienia zdanie? Oficjalnie resort klimatu przekonuje, że proces legislacyjny musi potrwać dłużej. A jak jest naprawdę? Może po prostu to reakcja rządu na krytykę zmian. I resort klimatu chce trochę ostudzić nastroje. Tym bardziej że jak mówi sam Zyska, jeszcze w tym roku możemy mieć w Polsce nawet milion fotowoltaicznych prosumentów – czyli właścicieli paneli, którzy sami wytwarzają energię.
A czemu rząd najpierw robił wszystko, by zachęcić ludzi do fotowoltaiki, a teraz chce zawracać kijem Wisłę? I na to wiceminister ma odpowiedź. „W 2015, czy 2016 roku rynek (fotowoltaiki) potrzebował impulsu. Były nimi system opustów wprowadzony w 2016 roku i program „Mój prąd”. To znakomicie zafunkcjonowało. Obecnie zauważamy, że rynek fotowoltaiki jest rozgrzany i za chwilę nie wyhamuje” – wyjaśniał w rozmowie z PAP.