Możliwe, że w najbliższym czasie powstanie kolejna „ciepła” posada, dla krewnych i znajomych królika kaczki. Centralna agencja – której utworzenie planuje rząd – będzie sprawowała nadzór nad wszystkimi parkami narodowymi w Polsce. Dyrektor Generalny Parków Narodowych będzie odpowiedzialny za rozdysponowywanie budżetu na poszczególne parki.
Jak donosi Onet Rząd Zjednoczonej Prawicy oczekuje większego parytetu finansowego w zakresie budżetów, którymi dysponują parki narodowe w Polsce. Obecnie istniejące pomiędzy parkami narodowymi dysproporcje są naprawę spore. Coroczny budżet Tatrzańskiego Parku Narodowego oscyluje w okolicach 30 mln zł. Natomiast parki rzadziej odwiedzane przez turystów, są znacznie biedniejsze, a ich zasoby są nawet trzykrotnie mniejsze. Stąd pomysł utworzenia centralnej agencji nadzorującej działanie wszystkich parków narodowych.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska będące inicjatorem niniejszego rozwiązania jest zdania, że utworzenie wspólnej dyrekcji dla parków narodowych znacznie obniży koszty administracyjne oraz… ukróci przypadki nepotyzmu. To doprawdy Himalaje hipokryzji, gdy właśnie ten argument podnoszą i wojują nim w debacie publicznej posłowie partii rządzącej. Ponadto, złą kondycję finansową niektórych parków narodowych tłumaczą zmianami wprowadzonymi przez ministra finansów – Jacka Rostowskiego. Zdaniem posłów z obozu Zjednoczonej Prawicy parki narodowe źle funkcjonują prowadząc samodzielną politykę budżetową.
Centralny, wspólny budżet – wszystkim według potrzeb
Koncepcja forsowana przez PiS zakłada, aby wszystkie 23 parki narodowe partycypowały w utworzeniu centralnego budżetu. Równocześnie, do przedmiotowej puli wpływałyby dotacje budżetowe oraz dopłaty z Funduszu Leśnego. Zwolennicy tego pomysłu twierdzą, że środki finansowe byłyby dzielone według potrzeb. Następnie, o sposobie wydania rozdysponowanych w ramach centralnego budżetu środków decydowaliby lokalni dyrektorzy parków narodowych.
Centralizacja objęłaby nie tylko sferę budżetową, lecz także kadry oraz księgowych. Ograniczeniu uległaby zatem liczba urzędników zatrudnianych przez parki. Teoretycznie koncepcja ta wydaje się być sensowna, jeśli rzeczywiście doprowadziłaby do mniejszej biurokracji. Ponadto, możliwe, że poprzez zcentralizowanie władzy w ramach jednego urzędu będzie łatwiej o inwestycje takie jak budowa stoku narciarskiego/ kolei linowej. Dotychczas inicjatywy te były skutecznie kontrowane przez dyrekcje poszczególnych parków. Czego konsekwencją jest fakt, że pomimo rewelacyjnych warunków w Tatrach w dalszym ciągu w Polsce nie powstał ośrodek narciarski z prawdziwego zdarzenia. Co realnie powoduje, że polscy entuzjaści narciarstwa oraz innych sportów zimowych zamiast wyjechać w polskie góry wyjeżdżają za granicę. Tym samym, co roku zamiast wydać te pieniądze w polskim kurorcie zostawiają je już nie tylko w Alpach, lecz również u naszych południowych sąsiadów.