Szkolenie posłów z cyberbezpieczeństwa jawi się jako konieczne, szczególnie w obliczu ostatnich wycieków. Zamiast przerzucać się odpowiedzialnością za działania hakerów, lepiej po prostu nauczyć się korzystać z technologii. Niestety — jak to w Polsce — jest to fikcją.
Szkolenie posłów z cyberbezpieczeństwa
Uzyskanie przez niezidentyfikowanych hakerów dostępu do skrzynek mailowych między innymi ministra Michała Dworczyka, ale — jak się wskazuje — co najmniej kilkudziesięciu innych polityków lub członków ich rodzin, wywołało pewną dyskusję co do tego, że politycy nie mają absolutnie żadnej wiedzy na temat bezpiecznego korzystania z technologii.
Pokusiłem się nawet o tekst pt. „Prawo jazdy na internet”, w którym przedstawiłem postulat konieczności wprowadzenia swego rodzaju certyfikatu uprawniającego do korzystania z jakiejkolwiek technologii związanej z łącznością, zanim ktoś zostanie dopuszczony do pełnienia funkcji publicznej.
Takie kursy byłyby cykliczne, kończone jakimś egzaminem, którego ważność wynosiłaby — na przykład — 2 lata. Zagrożenia w zakresie korzystania z sieci ciągle ewoluują, a systematyczne odświeżanie swojej wiedzy nie byłoby niczym złym, a wręcz przeciwnie.
Może i rządzący nie skorzystali z mojego pomysłu, ale zamierzają przeprowadzić stosowne, jednorazowe szkolenia dla posłów z cyberbezpieczeństwa. Chciałoby się rzec, że to zawsze coś, a każda porcja wiedzy jawi się jako przydatna. No cóż — choć nie lubię tego określenia i uważam, że jest ono krzywdzące — żyjemy w Polsce.
Jednak wielka e-fikcja?
Jak wskazuje posłanka Lewicy Paulina Matysiak, szkolenia posłów nie będą wcale wyglądać tak, jakbyśmy wszyscy tego sobie życzyli.
https://twitter.com/PolaMatysiak/status/1416040110009851906
Posłanka wskazała na swoim Twitterze, że:
Szkolenia z cyberbezpieczeństwa dla posłów zaplanowano w czasie posiedzenia Sejmu oraz w czasie posiedzeń komisji. Wróżę fenomenalną frekwencję.
Okazuje się bowiem, że do nauki parlamentarzystów z zakresu cyberbezpieczeństwa podchodzi się już nie po macoszemu, a w ogóle szkolenia te stanowić będą fikcję. A szkoda, bo rządzący nie wydają się rozumieć zarówno skali, jak i przede wszystkim powagi problemu.
Nauka korzystania z nowych technologii jest dla polityków tak samo fundamentalna, jak korzystanie ze schodów, czy drzwi. Tę wiedzę nabywa się jednak już od dziecka, zaś obycie technologiczne stanowi nieco bardziej skomplikowaną i — niestety — ciągle zmieniającą się płaszczyznę.
Wycieki danych z m.in. poczty Michała Dworczyka są coraz ciekawsze i mimo że władzy udało się usunąć kanał na Telegramie, na którym publikowane były zdjęcia i filmy, to w jego miejsce pojawiło się kilka innych (w tym reaktywowany oficjalny).
Nie życzę nikomu, kogo dane wyciekły, by wiązało się to z negatywnymi skutkami, ale tego rodzaju zdarzenie (jeżeli zapowiedzi „mocniejszych” materiałów są prawdziwe) może w krótkim czasie tak zdyscyplinować parlamentarzystów, że niektórzy szybko poproszą o przeprowadzenie kolejnego szkolenia — i to w dogodnym dla wszystkich terminie.