Wolność słowa często jawi się nam często jako jedno z podstawowych praw. Osoby popierające założenia ideowe liberalnej demokracji mogą odnosić wrażenie, że jest to coś tak fundamentalnego, że społeczeństwo domyślnie będzie gotowe do stanięcia w jej obronie.
Tymczasem, wbrew temu co się może niektórym wydawać – nie jest coś z czego ludzie powszechnie korzystają. Wiele osób w swoim codziennym życiu nie potrzebuje wolności słowa. Nie zauważyłby gdyby jej nie było. A w kraju bez tradycji klasycznego liberalizmu, jakim zdecydowanie jest Polska, koncepcja wolności słowa (a przynajmniej jej naturalne następstwa, takie jak prawo do obrażania czyichś uczuć) potrafi być odbierana niemal jako coś egzotycznego.
Zacznijmy od tego, że wolności słowa oznacza prawo do publicznego wyrażania poglądów i opinii. Z wyłączeniem tych, które skutkują bezpośrednim naruszeniem praw innych osób, takich jak np. nawoływanie do przemocy, przestępstwa, czy krzyczenie “pożar” w zatłoczonym kinie. Warto jednak zauważyć, że obrona prawa do wolności słowa nie jest potrzebna w przypadku wypowiedzi zgodnych z powszechnie przyjętymi normami, niekontrowersyjnych i ogólnie takich, które nie wzbudzają u nikogo szczególnych emocji. Brak oporu wobec takich wypowiedzi jest domyślny, naturalny i nie wymaga szczególnego ochrony prawnej. Tej wymagają jedynie wypowiedzi stojące w konflikcie z celami tych, którzy mają moc je zagłuszyć lub wyciągać konsekwencje od ich autorów. Innymi słowy sprzeczne z interesami środowisk posiadających jakiś rodzaj władzy.
Tymczasem, ogromna większość społeczeństwa absolutnie nie jest zainteresowana wypowiadaniem publicznie tego typu rzeczy. Wszyscy których życie orbituje jedynie wokół pracy, Netflixa, obowiązków domowych i wyjść ze znajomymi, nie mają zwykle czasu ani chęci na angażowanie się w komentowanie kontrowersyjnych kwestii. Nie jest to zresztą nic dziwnego, gdy odpowiadają im realia społeczne w jakich toczą się ich życia. Podobnie w kwestii osób, które być może są zaangażowanie ideowo lub politycznie, ale w sposób, który jest zgodny z narracją ośrodków władzy. To co chcą oni wyrażać i promować wpasowuje się w narracje struktur, które nakreślają istniejące już ramy debaty publicznej, więc ponownie, nie potrzebuje to szczególnej ochrony. Wszystkie takie postawy mają jeden element wspólny. Nie chcą zbyt wiele zmienić. A wolność słowa jest narzędziem zmiany.
Potrzebna jest ona do zwracania uwagi na problemy, ale tylko te, na które większość nie chce zwracać uwagi, albo chce je przemilczeć. Do wytykania braków w zastanych normach, oraz do promowania postaw i wartości, które nie są powszechne ani popularne. Do wytykania błędów osobom i środowiskom mającym władzę. Jest ona potrzebna wszelkim grupom marginalizowanym, czy mniejszościowym, gdyż te domyślnie są bardziej narażone na bycie w konflikcie z panującymi normami. Jest także potrzebna wszystkim grupom o charakterze misyjnym, które chcą promować wymagające i niewygodne prawdy.
Warto też zaznaczyć, że oswojenie społeczeństwa z brakiem lub możliwością ograniczania wolności słowa jest nie tyle wymierzone w jakieś konkretne, sztywno sprecyzowane grupy, ale tworzy ogólny klimat wrogi ludziom i środowiskom, których interesy są teraz lub będą w przyszłości sprzeczne z celami struktur władzy. A te nie zawsze będą takie same. Klasa polityczna, czy klimat korporacyjny będą zmieniały się z czasem. Dlatego normalizowanie rzeczy takich jak cenzura jest szkodliwe nie tylko dla ludzi którzy dziś chcą coś zmienić, ale także dla wszystkich tych, którzy uważają, że w ogóle powinno być możliwe oddolne dokonywanie zmian przez osoby nie mające nic poza swoim głosem i przekonaniami.
Dlatego też, niezależnie czy chcemy dziś zwracać uwagę na problemy społeczne dotykające tych, którzy sami nie mają siły przebicia, czy móc głosić niewygodne prawdy niezależnie od klimatu politycznego, a nade wszystko jeśli chcemy móc krytykować gdy ktoś nadużywa władzy, to powinniśmy pamiętać, że żadnej z tych rzeczy nie da się robić bez wolności słowa. Bez niej można jedynie siedzieć na kanapie i pasywnie przyjmować to co narzucane jest z góry. Tymczasem jeśli chcemy aktywnie zmieniać świat na lepsze, to warunkiem, być może niewystarczającym, ale koniecznym do tego, jest prawdo do mówienia tego co uważasz za słuszne.