Gwałtowny wzrost liczby zakażeń to kwestia najbliższych kilku tygodni. Zaszczepiliśmy do tej pory niecałą połowę społeczeństwa, a to oznacza że kolejna fala koronawirusa jest tylko kwestią czasu. A to oznacza, że w jakiejś formie powrócą obostrzenia. Przerażeni nimi górale już stawiają warunki: hotele dla niezaszczepionych. Tak się bowiem składa, że to oni szczepień unikają najliczniej.
Hotele dla niezaszczepionych
Tatrzańska Izba Gospodarcza doskonale wie, że w sytuacji kolejnej fali pandemii to właśnie Podhale może oberwać obostrzeniami najmocniej. W gminie Kościelisko zaszczepiono do tej pory 28,8% mieszkańców, jeszcze mniej w Poroninie (25,3%), a rekordowy Biały Dunajec ledwo przebił barierę 20%. A to oznacza, że gdy wróci podział na żółte i czerwone strefy, który tym razem będzie uwzględniał nie tylko liczbę zakażeń, ale też osób zaszczepionych, to właśnie w powiecie tatrzańskim najłatwiej będzie zacząć zamykać biznesy. Albo wprowadzać restrykcje dające możliwość korzystania na przykład z hoteli tylko przez osoby po dwóch dawkach szczepionki na Covid-19. Oba przypadki bolą górali.
Dlatego izba wyraziła oficjalnie obawy związane z możliwym zablokowaniem turystyki dla niezaszczepionych.
Byłoby to sztuczne ograniczanie popytu, a w ślad za tym, brak wsparcia ze strony rządowej, bo hotele funkcjonowałyby dla zaszczepionych. Takie ograniczenie nie pozwoliłoby przetrwać do kolejnego sezonu zimowego.
…powiedział Polskiej Agencji Prasowej Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej. Do przedsiębiorców z południa Polski nie docierają argumenty mówiące o tym, że osoby zaszczepione są chronione przed ciężkim przebiegiem Covid-19, a w dodatku trudniej transmitują wirusa. Ze stanowiska TIG widać wyraźnie obawę, że z samych zaszczepionych klientów nie wyżyją. A bezpieczeństwo okazuje się sprawą drugorzędną.
Będzie bunt?
W dodatku, jak podaje RadioZET.pl, część górali już zapowiada, że niezależnie od decyzji rządu u nich nie będzie ograniczeń dla niezaszczepionych. Po prostu będą wpuszczać do siebie kogo popadnie, nie bawiąc się w coś takiego jak weryfikacja zaszczepionych (która – skądinąd – wciąż jest wątpliwa pod względem prawnym, bo rząd nie przygotował w tej sprawie odpowiedniej nowelizacji przepisów RODO). Postawa górali, choć może dziwić z punktu widzenia bezpieczeństwa zdrowotnego, nie dziwi z punktu widzenia biznesowego. Bo na przeciwległym biegunie Polski, w Sopocie, liczba zaszczepionych lada moment przekroczy 60%. A więc nad morzem, nawet przy stosunkowo sporej liczbie zakażeń, biznesy będą mogły w miarę normalnie funkcjonować. W Tatrach będzie zgoła odwrotnie (no, może poza Zakopanem, gdzie w pełni zaszczepionych jest 43,4% mieszkańców).
Problem w tym, że ów problem mieszkańcy Podhala sami zrzucają sobie na głowę. Bo gdyby podjęli prostą i oczywistą decyzję o tym, by zaszczepić się przeciw koronawirusowi, dziś mogliby ze względnym spokojem patrzeć w przyszłość. Tymczasem górale wybrali „wolność” i pokazanie swojego niezłomnego charakteru. Tylko, że owa „wolność” będzie ich kosztować. I, co przykre, dotyczy to również tych, którzy z zaszczepieniem się problemu nie mieli. Niestety, w czasie pandemii podlegamy swego rodzaju odpowiedzialności zbiorowej. Nieuczciwej – zgadzam się, bo sprawiedliwym rozwiązaniem byłoby dopuszczenie do pracy np. hoteli w których zdecydowano się zaszczepić personel. Jednak takie rozwiązanie byłoby trudne, a chyba wręcz niemożliwe do wprowadzenia. Dlatego przed nami jesień pełna konfliktów i niesprawiedliwości. Czyli w sumie to, do czego od półtora roku się już chyba przyzwyczailiśmy.