Podwyżka stóp procentowych wpłynie m.in. na wysokość rat kredytów. Wiele osób twierdziło, że rządzący, z racji chęci utrzymania wysokiego politycznego poparcia, nie zgodzą się na to, by podnieść stopy procentowe — nawet pomimo rosnącej inflacji. Tak się jednak stało. A co z kredytobiorcami?
Dopłaty do kredytów po podwyżce stóp procentowych
Relacja stóp procentowych do rat kredytu jest w uproszczeniu taka, że im wyższe stopy procentowe, tym wyższe raty kredytów, ale — na przykład — bardziej opłacalne lokowanie gotówki w bankach. Od wysokości stóp procentowych uzależnia się inne wskaźniki (jak wartość WIBOR).
Stóp procentowych ustalanych przez Narodowy Bank Polski (bo to właśnie bank centralny, co określa specjalna ustawa, zajmuje się ustalaniem ich wysokości), jest pięć. Mowa jest więc o stopie:
- referencyjnej (0,50%)
- lombardowej (1%)
- depozytowej (0%)
- redyskonta weksli (0,51%)
- dyskontowa weksli (0,52%)
RPP zadecydowała o podniesieniu stóp procentowych dosyć nagle, bo nie spodziewano się takiego kroku ze strony banku centralnego.
Podniesienie stóp procentowych jest przede wszystkim koniecznie, szczególnie w obliczu inflacji, która jest w aktualnych warunkach zjawiskiem szkodliwym. Jawi się więc jako sposób na poprawę obecnej, trudnej sytuacji. Decyzja NBP ma zatem na celu m.in. przeciwdziałanie inflacji, choć konkretne metody wpływania na zjawiska makroekonomiczne zazwyczaj nie są łatwe do jednoznacznego określenia.
Czy podniesienie stóp procentowych jest politycznie opłacalne?
Taki skutek, tj. wyższe koszty kredytów, przy wszechobecnym wzroście cen, jest wręcz politycznie zabójczy. Stąd też nie wierzę, że decyzja NBP jest zupełnym zaskoczeniem dla rządzących, a także, że rząd pozostawi kredytobiorców samych sobie. Według Związku Przedsiębiorstw Finansowych prawie co trzeci dorosły Polak ma kredyt hipoteczny, zaś kredyt gotówkowy lub pożyczkę — ponad połowa.
Kredytobiorcy to ogromna grupa, z którą rządzący muszą się szczególnie liczyć. Jeżeli tylko wzrost stóp procentowych (choć trzeba przyznać, że jest on relatywnie nieduży) spowoduje wykrystalizowanie się grupy wzburzonych i winiących rząd za nie tylko wyższe ceny, ale i koszty kredytów, to reakcja będzie po prostu konieczna, by utrzymać władzę.
Jestem więc przekonany, że przynajmniej w odniesieniu do niektórych grup (na przykład rodzin z dziećmi), jeżeli tylko działania NBP drastycznie wpłyną na koszty rat kredytów, rządzący błyskawicznie wdrożą systemy dopłat lub innego rodzaju wsparcia. Byłoby to dosyć kontrowersyjne, szczególnie że kredytobiorcy są regularnie ostrzegani o tym, że raty kredytów mogą być zmienne.
Co więcej, dopłaty do kredytów nie są niczym nowym. Z takich udogodnień mogą korzystać m.in. rolnicy, osoby niepełnosprawne czy przedsiębiorcy. Rządzący też dostrzegają problematykę kredytów na zakup mieszkania (choć jedynie w odniesieniu do rodzin), zapowiadając w tzw. Polskim Ładzie szeroki system dopłat do wkładu własnego. Ewentualne dopłaty są więc w mojej ocenie całkowicie prawdopodobne.