Według jednego z raportu, jeżeli wyłączymy do 2030 roku wszelkie nierentowne elektrownie węglowe, to Polskę czeka prawie 4 tysiące godzin bez prądu. Tak zakłada najczarniejszy scenariusz. Raport ERAA pokazuje, jak duże wyzwania nas czekają, zwłaszcza gdy porównamy się do innych krajów Europy.
W sieci pojawił się raport ERAA (European Resource Adequacy Assessment), który jest wynikiem analizy wyzwań, jakie stają przed Europą w kwestii zarządzania zapotrzebowaniem na energię. Wynika z niego, że przed Polską stoi wiele trudnych kwestii do rozwiązania.
Polskę czeka ok. 4 tysiące godzin bez prądu
ERAA bada, czy system elektroenergetyczny ma wystarczające zasoby, by zaspokoić popyt w nadchodzącej dekadzie. Swoim zakresem obejmuje 37 krajów, w tym wszystkie kraje Unii Europejskiej, poza Islandią, która nie jest podłączona do sieci paneuropejskiej. Takie badanie jest zasadne, bowiem obecnie cała Europa jest połączona ze sobą, jeżeli chodzi o kwestię energii elektrycznej. Jeśli jeden z krajów będzie mieć większe zapotrzebowanie, może otrzymać prąd produkowany w innym państwie. Dlatego tak istotne jest, by potencjalną analizę wszelkiego ryzyka przeprowadzać właśnie w skali kontynentu, a nie tylko jednego kraju.
Raport bierze też pod uwagę różne sytuacje. Jedna z nich zakłada, że wszystkie elektrownie, które są nierentowne, zostaną wyłączone. Wtedy sytuacja Polski faktycznie jest nieciekawa, zwłaszcza w długoletniej perspektywie.
Według takich założeń w 2030 roku w Polsce mielibyśmy aż 3867 godzin tak zwanych LOLE, czyli Loss of Load Expectation. Są to przewidywane godziny, w których zasoby prądu będą niewystarczające, by zaspokoić potrzeby. Oczywiście nie oznacza to, że cała Polska będzie przez prawie pół roku bez prądu, ale że sytuacje, w których będzie go brakować, mogłyby się trafiać często.
Oczywiście taka analiza nie jest czymś, co ma zamiar przewidywać przyszłość, lecz pokazywać pewne tendencje i wykazywać, gdzie są problemy. Wydaje się bowiem oczywiste, że nie będzie powszechnej zgody na to, by wyłączać nierentowne elektrownie i tym samym zgadzać się na to, by co chwila borykać się z kryzysami energetycznymi. Martwić jednak musi to, jak bardzo odstajemy od reszty Europy. Kiedy Polsce grozi w 2030 roku prawie 4000 godzin bez prądu, następna Litwa musi obawiać się jedynie 28 takich godzin. Reszta Europy znajduje się w jeszcze bardziej komfortowej sytuacji, gdzie liczba tych godzin LOLE jest zazwyczaj jednocyfrowa.
Rachunki za prąd już idą w górę, a przecież reforma energetyczna też będzie kosztować
Raport ERAA pokazuje więc, że Polskę czeka wiele kosztownych reform, które będą prowadziły do tego, byśmy przestawili swoją energetykę na bardziej zieloną. Zwłaszcza że patrząc po reszcie krajów Europy, pozostajemy z tym problemem coraz bardziej samotni, a co za tym idzie, z roku na rok, będziemy mieli mniejsze szanse na uzyskanie jakiejkolwiek poważnej pomocy np. finansowej, pozwalającej na mniej kosztowne przestawienie branży energetycznej na nowe tory.
Kosztowna i odkładana w czasie reforma energetyki uderzy oczywiście po kieszeni obywateli. Energia elektryczna już drożeje z roku na rok, a jak zapowiada Ministerstwo Finansów, w 2022 roku rachunki mają wzrosnąć o kolejne 10-15 procent.