Premier Mateusz Morawiecki podchwycił hasło „embargo na rosyjski węgiel, gaz i ropę w całej Unii Europejskiej”. To propozycja na dalsze zaostrzenie sankcji przeciwko Rosji za napaść na Ukrainę. Polska mogłaby sobie pozwolić na taki krok właściwie bez trudu. W przypadku Unii Europejskiej sprawa jest bardziej skomplikowana.
Embargo na węgiel, gaz i ropę w całej Unii Europejskiej to ostateczność
Im dłużej trwa wojna na Ukrainie, tym bardziej prawdopodobne, że Rosja będzie bardziej brnąć w zbrodnie przeciwko ludności cywilnej. Świat zachodni już zastosował dość dotkliwe sankcje finansowe, do których dołączyły poszczególne korporacje wycofujące się z rosyjskiego rynku. Co jednak można zrobić więcej? Z odpowiedzią spieszy premier Mateusz Morawiecki.
Gospodarka rosyjska dostała potężne uderzenie, ogromne straty. Ale nie ma co się oszukiwać, codziennie ta sama gospodarka jest zasilana również twardą walutą poprzez sprzedaż węgla i gazu
Szef polskiego rządu wyraźnie sugeruje embargo na rosyjski węgiel, gaz i ropę obowiązujące w całej Unii Europejskiej. Taki krok mógłby rzeczywiście gwoździem do trumny rosyjskiej gospodarki. Źródłem pieniędzy Kremla są bowiem przede wszystkim zyski z eksportu surowców energetycznych. Rosja odpowiada za nieco ponad 5 proc. całego unijnego importu. To przede wszystkim właśnie surowce: węgiel, gaz i ropa, ale także żelazo, stal, diamenty, złoto, nikiel, pallad i platyna. Czy rzeczywiście państwowy bojkot rosyjskich towarów należy zacząć od surowców energetycznych?
W przypadku gazu od dłuższego czasu pokutuje narracja o uzależnieniu Europy od rosyjskiego gazu. Rzeczywistość jest jednak nieco bardziej skomplikowana. Owszem, są państwa funkcjonujące głównie w oparciu o błękitne paliwo z Rosji. Mowa o Finlandii, państwach bałtyckich, Czechach, Bułgarii, Słowacji i Węgrzech. Z dużych państw interesujący jest przypadek Niemiec. Import rosyjskiego gazu zaspokaja 55 proc. zapotrzebowania na ten surowiec. To wcale nie tak znowu dużo. Pozostali dostawcy gazu w przypadku Berlina to Norwegia i Holandia, odpowiadające odpowiednio za 31 proc. i 13 proc. dostaw.
Rosyjskie surowce są po prostu najbardziej dostępne i dla sporej części Europy
Największą zaletą importu z Rosji jest jego dostępność i relatywnie niska cena. Są jednak na świecie inni producenci. Największym są Stany Zjednoczone, produkujące rocznie ok. 921 mld m sześc. gazu. Rosja produkuje ok. 679 mld m sześc. Na trzecim miejscu znajduje się… Iran, z wynikiem ok. 244 mld m sześc. Rosjanie jako jedyni spośród tych trzech państw posiadają infrastrukturę gazociągów pozwalających na szybki i wygodny transport.
Nie oznacza to jednak, że gazu nie można transportować inną drogą, chociażby w formie skroplonej na pokładzie statków. Oczywiście, wymagałoby to pewnych zabiegów. Prawdopodobnie Europa dużo bardziej mogłaby polegać na Stanach Zjednoczonych, niż innych alternatywach. Chociaż, kto wie? Warto zwrócić uwagę na niedawne wznowienie rozmów w sprawie umowy nuklearnej z Iranem.
W przypadku węgla i ropy sytuacja wygląda dość podobnie. Surowce z Rosji z punktu widzenia Europy są tanie i dość łatwo dostępne, proste w transporcie. Kraj ten odpowiada za nieco ponad 1/4 dostaw ropy do państw Unii Europejskiej. Tutaj faktycznie uzależnionych państw jest niewiele. W przypadku węgla to aż 46,7 proc. Niektóre państwa Wspólnoty potrzebują tych surowców bardziej, inne mniej. Co by się stało, gdyby rzeczywiście wprowadzić embargo na rosyjski węgiel, gaz i ropę?
Teoretycznie moment jest dobry. Sezon grzewczy powoli się kończy. To oznacza zauważalnie mniejsze zapotrzebowanie na gaz i węgiel w krajach, które nie próbowały przestawić swojej energetyki na rosyjskie surowce w antyatomowym amoku. Problem tylko w tym, że znalezienie alternatywy pozwalającej zapotrzebowanie całych gospodarek w kilka miesięcy byłoby niezwykle trudne, jeśli w ogóle wykonalne. Zwłaszcza w przypadku państw dużych, które może i nie są jakoś bardzo uzależnione od Rosji, ale równocześnie potrzebują ogromnych ilości surowców.
Możliwe, że embargo okaże się jednak konieczne, wraz z kolejnymi rosyjskimi zbrodniami wojennymi
Wyjątkowe szczęście ma Polska. Nie bez powodu premier Morawiecki chciał wprowadzić embargo na rosyjski węgiel właściwie od razu. Nasza energetyka z niego nie korzysta. Co innego gospodarstwa domowe i niektóre ciepłownie. Surowiec z Rosji sprowadzają głównie firmy prywatne. W przypadku gazu w październiku uruchomimy nasz własny gazociąg, Baltic Pipe. Od lat inwestowaliśmy w dywersyfikację dostaw gazu. Zrezygnować z rosyjskiego i tak mieliśmy w tym roku. Także wejście na polski rynek paliwowy saudyjskiego Aramco i węgierskiego MOL pod tym względem stanowi dobrą wiadomość.
Co z resztą Europy? Być może nie będzie miała wyboru. Sposób prowadzenia wojen przez Rosjan zawsze był mniej lub bardziej zbrodniczy. Można się spodziewać, że sytuacja na Ukrainie się w nadchodzących dniach pogorszy. Wówczas embargo na rosyjski węgiel, gaz i ropę może okazać się jednym z niewielu niewykorzystanych jeszcze kart w ręku Europy. Dlatego też do takiego scenariusza Wspólnota jak najbardziej powinna się przygotowywać. Chociażby poprzez zacieśnienie unii energetycznej. Padał chociażby pomysł wspólnych zakupów surowców energetycznych.
Następnym rozsądnym posunięciem byłoby stopniowe ograniczanie importu z Rosji. W pierwszym etapie na tyle, na ile jest to możliwe w danym państwie. Niemcy na przykład już zapowiedziały rezygnację z rosyjskiego węgla. Litwa przekonuje, że bez gazu i ropy z tego kraju sobie poradzi. Deklaracja Polski w tej kwestii jest jednoznaczna. Już takie dużo mniejsze zakupy surowcowe w Rosji oznaczają poważne zmniejszenie dochodów Kremla.
I tak na przykład zdaniem Międzynarodowej Agencji Energetycznej. Unia Europejska jest w stanie ograniczyć o 1/3 import rosyjskiego gazu w ciągu najbliższego roku. To wbrew pozorom naprawdę dużo. W miarę postępującego zabezpieczenia sobie alternatywnych dostaw i transformacji europejskiej energetyki można kontynuować rezygnację z importu z Rosji. Docelowo do pełnej rezygnacji. Nagłe embargo dla Europy to ostateczność. Warto jednak przypomnieć: do której być może będziemy musieli się posunąć. Nie można pozwolić Putinowi utopić Ukrainy we krwi.