Amerykanie są gotowi nałożyć embargo na rosyjską ropę, bez oglądania się na swoich europejskich sojuszników. Stany Zjednoczone są w stanie sobie na to pozwolić, jako największy producent tego surowca na świecie. Rosyjska ropa jest bardziej potrzebna Europie. Nie oznacza to oczywiście, że na świecie nie ma żadnych alternatyw dla reżimu Putina.
Amerykanom rosyjska ropa na dobrą sprawę nie jest do niczego potrzebna
Europa dojrzała do refleksji nad kwestią robienia interesów z reżimem Władimira Putina. Przede wszystkim chodzi o import surowców energetycznych z Rosji. Różne państwa Unii Europejskiej są w różnym stopniu od nich uzależnione. Co do zasady: im bliżej rosyjskich granic, tym bardziej. Rosyjska ropa płynie jednak szerokim strumieniem na Stary Kontynent. Co byłoby, gdyby nagle z dnia na dzień przestała?
Moglibyśmy się o tym przekonać, gdyby Unia Europejska postanowiła przyłączyć się do planów Stanów Zjednoczonych. Amerykanie zamierzają wprowadzić embargo na import rosyjskiej ropy. Co więcej: deklarują gotowość podjęcia takiego kroku nawet bez oglądania się na Europę. Stany Zjednoczone są obecnie największym producentem ropy naftowej na świecie. Mogą sobie pozwolić na rezygnację z zakupów z Rosji, zwłaszcza że w zeszłym roku stanowiły one raptem 7,9 proc. całego ich importu ropy naftowej. Relatywnie niewielka strata, choć ucierpią małe, przybrzeżne, odizolowane rafinerie.
W przypadku Unii Europejskiej mowa już o 25 proc. dostaw ropy naftowej, które pochodzą z Rosji. W przypadku Polski to aż 60 proc. surowca przerabianego przez rodzime rafinerie. Nic dziwnego, że są państwa, które twardo sprzeciwiają się nakładaniu embarga na zakup rosyjskich surowców energetycznych. Przodują w tym Niemcy, Bułgaria i Holandia. Warto jednak zauważyć, że i tutaj mamy do czynienia ze zwolennikami stopniowego, a nie gwałtownego, odchodzenia od interesów z Moskwą. W podobnym tonie wypowiada się zresztą premier Wielkiej Brytanii, Boris Johnson.
Nie oznacza to jednak, że surowce nie mogą przestać płynąć do Europy. Rosja już zaczęła się odgrażać, że w odwecie za sankcje może wstrzymać dostawy gazu ziemnego przez gazociąg Nord Stream 1.Rosyjska ropa naftowa może być następna. Zanim jednak odpowiemy hasłem z Wyspy Węży, warto się zastanowić, czy Unia Europejska ma w ogóle jakieś alternatywne źródła ropy.
Unia Europejska mogłaby się zwrócić do kilku potencjalnych alternatywnych eksporterów ropy naftowej
Sama unijna produkcja ropy naftowej nie jest specjalnie imponująca. Zaspokaja raptem 5 proc. zapotrzebowania europejskich gospodarek. Polski Instytut Energetyczny wskazuje jednak na kilka potencjalnych kierunków, z których można by sprowadzać surowiec do Europy. Mowa o Norwegii, Stanach Zjednoczonych, Iranie i Kazachstanie. Warto także wspomnieć o Wielkiej Brytanii oraz być może… Wenezueli.
Proces uniezależniania się od rosyjskiej ropy, zdaniem ekspertów PIE, należałoby zacząć od najbliższych geograficznie producentów. Wskazują przy tym na dostawy z Wielkiej Brytanii i Danii.
Kraje te odnotowały nadwyżkę wielkości ok. 300 mln baryłek ropy względem własnej konsumpcji w 2019 r. i ponad 2,9 mld baryłek w 2020 r., co stanowiło prawie 9 proc. unijnego zapotrzebowania
Następnym kierunkiem mogłyby być Stany Zjednoczone. Tutaj sprawę ułatwiają sojusznicze relacje. Problem w tym, że amerykańska gospodarka ma własne zapotrzebowanie – na tyle duże, że USA w 2021 r. eksportowało jedynie niewiele więcej ropy naftowej, niż importowało. By uniezależnić Europę od Rosji należałoby sięgnąć dalej.
Dość oczywistym wyborem wydaje się pozostająca poza Unią Europejską Norwegia. Głównymi odbiorcami tamtejszej ropy są Chiny i Indie. Eksperci sugerują jednak, że wojna w Ukrainie oznacza, że państwa te zwrócą się ku Rosji. Mniejsze zapotrzebowanie na zachodzie to tańszy surowiec z bardziej dla nich dostępnego źródła.
Iran jest w stanie produkować naprawdę duże ilości ropy naftowej. Problem w tym, że przez sankcje gospodarcze nie bardzo jest w stanie ją sprzedać Zachodowi. Ropę kupują od Iranu przede wszystkim Chiny. Nie bez powodu rosyjska inwazja na Ukrainę zbiegła się w czasie z rozmowami o nowym porozumieniu atomowym z Teheranem. Warto wspomnieć: sabotowane przez Moskwę, co spotkało się z cierpką reakcją ze strony irańskich władz.
Trudno powiedzieć, czy rezygnacja z sankcji nałożonych na Iran i Wenezuelę w zamian za ropę przyniesie jakieś konkretne rezultaty
Kolejną geopolityczną niespodziankę stanowi Wenezuela. Państwo to posiada jedne z największych zasobów ropy naftowej na świecie. Problem w tym, że tamtejsze władze postawiły na ostrą konfrontację ze Stanami Zjednoczonymi, co w połączeniu z fatalną polityką gospodarczą i wszechobecną korupcją praktycznie zabiło tamtejszą gospodarkę. Ceną za ocieplenie stosunków z USA i zniesieniem sankcji miałoby być ochłodzenie relacji z Rosją, która właściwie utrzymuje władzę Nicolasa Maduro. Oraz, oczywiście, ropa z Wenezueli. Pytanie tylko, na ile taka wolta jest w ogóle realna?
Eksperci PIE wskazują również na Kazachstan. Tutaj warto zauważyć, że eksport tamtejszej ropy i tak wymagałoby najprawdopodobniej tranzytu przez Rosję. To z kolei oznaczałoby dostarczanie reżimowi Putina jakichś środków pieniężnych z tego tytułu.
Warto przy tym wspomnieć, że z polskiego punktu widzenia sytuacja jest dość dobra. Dysponujemy w końcu gdańskim Naftoportem, który dysponuje przepustowością wystarczającą do zapewnienia zapotrzebowania na ropę naftową nie tylko dla Polski, ale także częściowo dla Niemiec. Nasz kraj importuje surowiec nie tylko z Rosji, ale także z Arabii Saudyjskiej, USA i zachodniej Afryki. Nie powinno więc dziwić, że embargo na rosyjski węgiel, ropę i gaz to posunięcie aktywnie forsowane w ostatnich dniach przez polski rząd.
Nie da się ukryć, że długoterminowa rezygnacja z rosyjskiej ropy to dobre posunięcie. Sprzedaż surowców finansuje politykę Władimira Putina, której kluczowym elementem są zbrojenia i agresja na sąsiednie państwa. Bez dochodów z ich sprzedaży Rosjanom dużo trudnej będzie kogokolwiek napadać. Tym niemniej, trzeba pamiętać, że taniej nie będzie. Wyższe ceny na stacjach benzynowych nie będą jednak zbyt wysoką ceną za realne bezpieczeństwo naszego kontynentu.