W tym momencie NATO odżegnuje się od jakiejkolwiek interwencji zbrojnej w Ukrainie. To może się jednak zmienić, jak twierdzą Brytyjczycy. Możliwe, że wykorzystanie broni chemicznej lub biologicznej na wojnie zmusi zachodnich polityków do bardziej stanowczej reakcji. W końcu chyba nikt nie miałby wątpliwości, że ewentualna broń biologiczna w Ukrainie byłaby bronią rosyjską.
Putin najwyraźniej bardzo chce przekonać Rosjan, że walczy nie z Ukrainą, a z NATO
Do tej pory NATO zajmowało bardzo zachowawcze stanowisko co do możliwości interwencji zbrojnej w celu pomocy Ukrainie. Zachodni politycy nie są skłonni nawet wysłać Kijowowi na pomoc polskich samolotów MIG-29, obawiając się ryzyka eskalacji. Rosja mogłaby to podobno potraktować jako włączenie się NATO do wojny. Oczywiście, napadanie Ukrainy z terytorium Białorusi jest całkowicie w porządku i zdaniem Kremla absolutnie nie ma nic do rzeczy.
W ostatnich dniach Rosja desperacko stara się uzasadnić swoją bandycką napaść. Pomysł jednoczenia „ziem ruskich” szlag trafił w momencie, w którym Ukraińcy stawili inwazji opór. W denazyfikowanie Ukrainy nikt nie wierzy, podobnie jak w „specjalną operację pokojową”. Cóż więc zostało ze zgranych pretekstów do zbrojnej napaści, jeśli nie broń biologiczna w Ukrainie?
Rosjanie zaczęli głośno stawiać tezy o amerykańskich laboratoriach w Ukrainie produkujących broń biologiczną. Warto wspomnieć, że wcześniej próbowali przekonać świat, że Kijów stara się zbudować co najmniej brudną bombę jądrową. Skąd im te wszystkie bajki przychodzą do głowy? Prawdę mówiąc, starają się bezmyślnie kopiować amerykańskie uzasadnienie inwazji na Irak w 2003 r.
Oczywiście broń biologiczna w Ukrainie przygotowywana na rzecz Stanów Zjednoczonych to kompletna bzdura. Temat podchwyciły jednak Chiny, będące przecież twarzą koronawirusa. Tamtejsze władze bardzo starają się przekonać własną opinię publiczną, że to nie one odpowiadają za tą globalną katastrofę, lecz ten wstrętny Zachód. Podobnie rosyjska narracja skierowana jest najprawdopodobniej na użytek wewnętrzny.
Kreml musi przekonać do agresji nie tyle resztę świata, co własnych obywateli. W tym szaleństwie tkwi pewna metoda: Rosjanom może zupełnie inaczej się walczyć, jeśli wmówi im się, że wrogiem nie jest „bratni” naród, lecz złowrogie NATO produkujące w Ukrainie bojowe szczepy ospy.
Brytyjskie dane wywiadowcze sugerują, że Rosjanie mogą szykować chemiczną prowokację na terytorium Ukrainy
Tylko jak sprawić, że broń biologiczna w Ukrainie rzeczywiście się znajdzie? Bardzo prosto: samemu jej użyć i zwalić winę na Kijów. Przed takim scenariuszem przestrzegają Brytyjczycy. Służby wywiadowcze zarówno Wielkiej Brytanii, jak i Stanów Zjednoczonych przestrzegają przed poważnymi rozważaniami Rosjan odnośnie wykorzystania broni masowego rażenia. W tym przypadku akurat broni chemicznej.
Warto także zwrócić uwagę na słowa Jamesa Heappey’a, brytyjskiego podsekretarza stanu dla sił zbrojnych. To właśnie on w wywiadzie dla BBC stwierdził:
W zeszłym tygodniu czytałem naprawdę wysokiej jakości dane wywiadowcze na temat możliwości użycia broni chemicznej (…). Kiedy widzisz takie rzeczy, jesteś naprawdę zbulwersowany tym, że coś takiego w ogóle jest rozważane.
Zachodni oficjele oczywiście nie bardzo są skłonni na tym etapie rysować tak zwanych „czerwonych linii”. Przyznaje to także Heappey. Prawdopodobnie dlatego, że we wcześniejszych konfliktach – na przykład w Syrii – bardzo często je później ignorowali. Nie sposób jednak nie zauważyć, że demaskowanie planów Kremla może mieć charakter czysto prewencyjny. Należy jednak zwrócić uwagę też na dalszą część wypowiedzi brytyjskiego polityka.
Myślę jednak, że prezydent Putin musi być w pełni świadom, że kiedy inne państwa użyły broni chemicznej, to pojawiła się reakcja międzynarodowa.
Rosyjska broń biologiczna w Ukrainie, ewentualnie atak chemiczny, może rzeczywiście zmusić NATO do interwencji
Co więcej: użycie broni masowego rażenia przez Moskwę mogłoby rzeczywiście zmusić polityków państw NATO do bardziej drastycznych środków. Już teraz patrzenie przez palce na rosyjskie zbrodnie wojenne i wywoływaną przez Kreml powoli katastrofę humanitarną przychodzi zachodnim społeczeństwom z trudnością. Jak wytłumaczyć obywatelom robienie interesów z tyranem, który każe gazować niewinnych cywilów? Nie sposób nie zauważyć, że w trakcie II wojny światowej nawet zbrodnicze totalitaryzmy nie używały broni chemicznej.
Taka sytuacja byłaby bardzo kłopotliwa zarówno dla Rosji, jak i dla NATO. W pierwszym przypadku powód jest oczywisty. Rzekoma „druga armia świata” (choć tak naprawdę to miano przysługuje Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej), ma poważne problemy z morale i logistyką. Rzeczpospolita informuje na przykład o tym, że rosyjskich żołnierzy pod Kijowem muszą pilnować oddziały zaporowe złożone z czeczeńskich Kadyrowców. Ich zadaniem jest nie pozwalać Rosjanom na odwrót. Wynik konwencjonalnego starcia z wojskami NATO wydaje się w tej sytuacji łatwy do przewidzenia.
NATO z kolei nie poczyniło żadnych realnych poczynań do nawet hipotetycznej możliwości interwencji w Ukrainie. To poważny problem natury logistycznej. Dlatego dziwi, że nawet w tak napiętej sytuacji Zachód wciąż trzyma się kurczowo narracji „nieprowokowania Rosji”. Tymczasem dysproporcja sił jest oczywista – NATO może sobie pozwolić na traktowanie Rosji dokładnie tak, jak Rosja traktuje Zachód.