Blokada serwisów społecznościowych przez Roskomnadzor zaowocował naturalną reakcją ze strony internautów. Teraz Rosja blokuje VPN, w pierwszej kolejności sześć serwisów: VPN Betternet, Lantern, X-VPN, Cloudflare WARP, Tachyon VPN i PrivateTunnel. Wszystko po to, by Rosjanie przypadkiem nie dowiedzieli się o tym, co dzieje się w Ukrainie.
Rosja blokuje VPN, który jest w ogóle w stanie zablokować. Niektóre serwisy już dawno z niej uciekły
Kreml najwyraźniej nie ustaje w wysiłkach, by Rosjanie nie dowiedzieli się jak bardzo mają teraz przegwizdane w związku z inwazją na Ukrainę. Tamtejszy Roskomnadzor w międzyczasie toczy wojnę z portalami społecznościowymi. Najpierw Rosja postanowiła uwolnić od siebie Facebooka i Twittera, w drugim rzucie przyszła kolej na Instagram. Firma Meta może zostać uznana przez reżim za „organizację ekstremistyczną”. Na celowniku rosyjskiego organu nadzoru jest także YouTube. TikTok wyłączył się sam.
Internauci, jak to zwykle w takich przypadkach bywa, postanowili omijać rządowe blokady za pomocą VPN. Współczesne aspirujące totalitaryzmy potrafią jednak sobie radzić także z tą niedogodnością. Na przykład Rosja blokuje VPN. Ściślej mówiąc, jak poinformował na swoim koncie na Twitterze Wojciech Szewko sześć konkretnych serwisów, które najwyraźniej Roskomnadzor wciąż jest w stanie zablokować.
Serwis informacyjny Nexta wymienił o które konkretnie chodzi. Zablokowane zostały: VPN Betternet, Lantern, X-VPN, Cloudflare WARP, Tachyon VPN i PrivateTunnel. Warto przy tym wspomnieć, że niektóre inne serwisy, jak chociażby Nord VPN, już dawno zniszczył wszystkie swoje rosyjskie serwery. Stało się tak dlatego, że w 2019 r. Roskomnadzor zażyczył sobie pełnego do nich dostępu.
Skąd tak nerwowa reakcja ze strony rosyjskiego organu nadzoru? Jak podaje Komputer Świat, Surfshark i ExpressVPN odnotowały w ostatnim czasie ogromny wzrost zainteresowania swoimi usługami wśród Rosjan. W przypadku pierwszego z tych serwisów mowa o aż 3500 proc. wzrostu sprzedaży w Rosji, licząc od 24 lutego. Szczególne zwyżki nastąpiły w okolicach 5-6 marca, gdy zapadła decyzja o zablokowaniu Facebooka i Twittera.
Bardzo prawdopodobne, że rosyjski reżim będzie czerpał pełnymi garściami z chińskich wzorców w kwestii cenzury Internetu
Można się spodziewać, że próby odcięcia Rosji od reszty cyfrowego świata będą trwały nadal. Przykład Chin pokazuje, jak daleko można się posunąć na drodze do kontrolowania Internetu. Wbrew obiegowej opinii, używanie niezarejestrowanej usługi VPN jest w Państwie Środka karne. Podobnie zresztą jak jej prowadzenie, jeśli jakiś obywatel byłby na tyle odważny. Jeżeli jest się Ujgurem, to takie posunięcie może zostać uznane nawet za akt terroryzmu, ze wszystkimi tego konsekwencjami.
W przypadku Rosji już teraz mamy do czynienia z prawami z pogranicza obłędu. Za głoszenie „fałszywych” informacji o „specjalnej operacji wojskowej” w Ukrainie grozi grzywna od 700 tysięcy do 5 milionów rubli lub pozbawienie wolności od 3 do 15 lat. Nie po to zaś Rosja blokuje VPN, żeby Rosjanie z niego korzystali. Prędzej czy później pojawi się jakaś forma penalizacji „nieprawomyślnej” aktywności w Internecie.
Warto przy tym wspomnieć, że są także rosyjscy internauci zainteresowani przede wszystkim brylowaniem w socjal media. Na przykład wszelkiej maści tamtejsi influencerzy. Ci raczej nie będą szukać VPN, lecz po prostu przeniosą się na rosyjskie serwisy społecznościowe, na przykład VKontakte czy Odnoklassnik.
Nie należy się także spodziewać, że odcinanie Rosjan od Internetu uwolni nas od polskojęzycznych kremlowskich trolli na Instagramie, czy w innych socjal media. Jak to zwykle w takich wypadkach bywa, prawo jest tworzone na potrzeby władzy a nie obywateli. Rosyjscy oficjele korzystają z zachodnich mediów społecznościowych względnie normalnie. Chiński przykład uczy, że agenci wpływu również mają dostęp do czego im potrzeba – serwisów VPN, oraz normalnego Internetu.