W 2022 roku prawie połowa całego piractwa komputerowego dotyczy seriali oraz programów telewizyjnych.
Wydawałoby się, że rozwój technologii oraz platform typu VOD doprowadzi do swoistego końca ery piractwa – przynajmniej w obszarze produkcji audiowizualnej. Tymczasem na świecie ma się ono całkie dobrze, a wręcz przeżywa swoją kolejną „falę”. Strony z nielegalnie udostępnianymi audycjami telewizyjnymi odnotowują wzrost popularności w Stanach Zjednoczonych, Rosji czy Wielkiej Brytanii.
Jakby tego było mało, piraci się nie tylko z powodu galopujących cen wszystkiego, ale też z przyzwyczajenia. Jedno z przeprowadzonych badań dowiodło, że choć najnowszy sezon Peaky Blinders udostępniony został za darmo w BBC, to ludzie i tak woleli oglądać go w podejrzanych, pirackich usługach.
Polacy poza czołówką piractwa telewizyjnego
Wśród liderów piractwa telewizyjnego na piątym miejscu znajdują się Chiny, na ósmym Ukraina, a z kolei Hiszpania jest 14. Nasz kraj nie zmieścił się do pierwszej, wyszczególnionej piętnastki rankingu.
To mimo wszystko względnie chlubny wynik dla Polski, która jako kraj w ostatnich latach dość intensywnie zwalczała piractwo telewizyjne. Na łamach Bezprawnika lata temu donosiliśmy o zamykaniu Kinomanów, Kinomaniaków, IITV, SCS i wielu podobnych stron przez policję. Część witryn trudniących się zawodowo piractwem telewizyjnym poszła też w „legalizację biznesu”. Jedna z nich obok wciąż pokaźnej bazy filmów i seriali normalnie sprzedaje swoje abonamenty premium, starając się stylizować na legalną usługę VOD i wygrażając każdemu, kto wypomni im wciąż tolerowany piracki proceder. Inna strona, znana przez lata z udostępniania linków do nielegalnych transmisji meczów, zarzuciła zaś ten proceder i dziś rzuca rękawicę klasycznym mediom sportowym zatrudniając czołowych dziennikarzy.
Dlaczego tak słabo piracimy? Niejako może to wynikać z tego, że Polacy są bardzo otwartym na technologie narodem i z entuzjazmem przyjmują obecność wszystkich usług typu VOD/streaming. Choć warto też podkreślić, że często jesteśmy postrzegani jako kraj trzeciego świata i niektóre globalne usługi do nas nie docierają, co na pewno w jakiś sposób stymuluje poszukiwania pirackich źródeł dystrybucji.
Ludzie są zmęczeni streamingiem?
Natomiast zdaniem ekspertów, na zachodzie zaczyna się powoli rysować pewnego rodzaju zmęczenie konkurencją na rynku streamingu. W przypadku streamingu muzycznego, usług takich jak Spotify, Deezer, Tidal czy Apple Music, zdecydowana większość katalogów tych usług się ze sobą pokrywa.
Inaczej wygląda to w streamingu telewizyjnym, gdzie oferowane produkcje często są dostępne na wyłączność w tylko jednej platformie. Również w moim bezpośrednim otoczeniu coraz częściej słyszę irytację osób, które są zmęczone choćby czysto techniczną koniecznością posiadania kont w kilku usługach, nie wspominając oczywiście o dodatkowych kosztach.
Można więc dojść do absurdalnego wniosku, że kiedy w Polsce działał tylko Netflix, była to prosta droga do walki z piractwem. Gdy działa Netflix, Player, HBO Max, Amazon Prime Video, Apple TV+, Polsat Box GO i kilka innych podmiotów, paradoksalnie ludzie wolą wybrać platformę, która nielegalnie te katalogi unifikuje. Taki przynajmniej jest trend na zachodzie, ale niewykluczone, że i niebawem u nas stanie się problemem.
Niejako ten syndrom zmęczenia subskrypcjami zresztą rozumiem, choć w mojej ocenie pomija się fakt, że konkurencja stymuluje lepszą politykę cenową i więcej wartościowych produkcji. Badania omawiane na łamach TorrentFreaka nie są jednak optymistyczne. Jak to mówią: klęska urodzaju.