Rzecznik rządu Piotr Müller przedstawił propozycję rządu dotyczącą przyszłorocznej najniższej krajowej. Płaca minimalna 2023 wyniesie 3 383 zł od 1 stycznia i 3 450 zł od 1 lipca. Dwie różne kwoty w ciągu jednego roku to pewna nowość. Wydaje się, że dodatkowe podniesienie płacy minimalnej w połowie roku wymusi inflacja.
Dwukrotny wzrost najniższej krajowej w ciągu roku to wydarzenie bez precedensu
Płaca minimalna 2023 wyniesie 3 383 zł miesięcznie, ale tylko przez pierwsze sześć miesięcy. Od 1 lipca najniższa krajowa znowu wzrośnie do poziomu 3 450 zł. To propozycja rządu, którą przedstawił we wtorek rzecznik rządu Piotr Müller.
Rada ministrów zaproponowała, aby od 1 stycznia najniższa pensja wynosiła 3 383 zł brutto, a od 1 lipca – 3 450 zł. Czyli ruchy dotyczące płacy minimalnej będą odbywały się w dwóch turach – jedna od 1 stycznia, druga od 1 lipca przyszłego roku. Wynika to z decyzji rządu ze względu na problemy inflacyjne
Warto przy tym wspomnieć, że zgodnie z obowiązującymi przepisami rząd ma czas do 15 czerwca każdego roku na przedstawienie swojej propozycji wysokości płacy minimalnej. Następnie przez 30 dni wspólne stanowisko wypracowuje Rada Dialogu Społecznego. W jej skład wchodzą także przedstawiciele pracodawców i związków zawodowych.
Obecnie płaca minimalna wynosi 3010 zł brutto miesięcznie a w 2021 r. wyniosła 2800 zł. Można więc dostrzec dość szybki jej wzrost. Pewne zaskoczenie budzi także pomysł dwóch podwyżek najniższej krajowej w ciągu roku. To rozwiązanie dotychczas w Polsce niespotykane. Dlaczego rządzący zdecydowali się na taki krok? Odpowiedź na to pytanie jest prosta: taki mechanizm wynika wprost z przepisów prawa. Jeśli szacowany wskaźnik inflacji na kolejny rok jest większy niż 5 proc., to podwyższenie płacy minimalnej odbywa się dwa razy.
Nawet podwyższona dwukrotnie płaca minimalna 2023 nie będzie w stanie nadążyć za kilkunastoprocentową inflacją
Tymczasem inflacja w kwietniu wyniosła 13,9 proc. Można się spodziewać, że w nadchodzących miesiącach będzie jeszcze wyższa. Niektórzy eksperci sugerują nawet, że może sięgnąć nawet 20 proc. W tej sytuacji szybki wzrost płacy minimalnej wydaje się posunięciem dość oczywistym. Przedstawiciele pracodawców zrzeszeni w Konfederacji Lewiatan mieli postulować, by ten nie przekroczył 13,5 proc.
Z punktu widzenia przedsiębiorców wzrost najniższej krajowej oznacza często istotny wzrost kosztów prowadzenia działalności. Niejedyny zresztą, bo w trakcie kryzysu inflacyjnego drożeje właściwie wszystko. Silna presja na wzrost wynagrodzeń oznacza, że przedsiębiorcy znowu będą musieli podnieść ceny. To z kolei sprawia, że będziemy walczyć z inflacją dłużej.
Po drugiej stronie są oczywiście argumenty związkowców. Z powodu inflacji dramatycznie rosną koszty życia i spada wartość nabywcza wynagrodzeń. Wzrost cen żywności, paliwa i nośników energii jest zwykle bardziej odczuwalny dla konsumentów, niż wynikałoby to z podawanych przez GUS wskaźników.
Wydaje się jednak, że nie ma szans, by nawet dwukrotnie podwyższona płaca minimalna 2023 nadążyła nawet za inflacją. Tym samym osoby zarabiające najniższą krajową nie odczują podwyżki wynagrodzeń. Kolejną pokrzywdzoną grupą wydają się szeregowi pracownicy administracji, na których rządzący od lat oszczędzają, a pensje wykwalifikowanych specjalistów często ocierają się właśnie o płacę minimalną.