Nie wszystkie rozwiązania popularne na jednym kontynencie z powodzeniem można przeszczepić na innym. Przekonał się o tym TikTok, który zrezygnował z rozszerzenia swojej platformy TikTok Shop na Europę i Stany Zjednoczone. Wszystko dlatego, że nie zdobyła ona popularności w Wielkiej Brytanii.
Brytyjczycy najwyraźniej nie są zainteresowani robieniem zakupów za pośrednictwem TikToka
Wygląda na to, że eksperymenty z live ecommerce na rynku europejskim nie przyniosły spodziewanych rezultatów. Przynajmniej jeśli chodzi o platformę TikTok Shop. Jak podaje portal wirtualnemedia.pl, portal społecznościowy zrezygnował z rozszerzenia TikTok Shop na rynki Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych. Powodem takiej decyzji są kiepskie wyniki w Wielkiej Brytanii. Niektóre anglojęzyczne media określają nawet próby uchwycenia przyczółku na brytyjskim rynku mianem „katastrofalnego doświadczenia”.
Sensem live ecommerce jest sprzedawanie towarów bezpośrednio w trakcie transmisji na żywo na platformie społecznościowej. W teorii prowadzenie sprzedaży przez TikTok Shop miało stanowić swego rodzaju wydarzenie handlowo-rozrywkowe. Klienci mieli kupować to, co polecą im prowadzący transmisje influencerzy. Brzmi to trochę jak połączenie tradycyjnych telezakupów z bardziej współczesnymi social media.
Co poszło nie tak, skoro na rynkach azjatyckich to bardzo popularna forma robienia zakupów? Przede wszystkim niewielkie zainteresowanie ze strony konsumentów. Anonimowi pracownicy TikToka przekonują, że w Wielkiej Brytanii „rynek po prostu jeszcze nie istnieje” a „ogólna świadomość konsumentów oraz przyswojenie przez nich takich projektów wciąż są w powijakach”.
TikTok Shop poniósł w Wielkiej Brytanii porażkę w dużej mierze przez próbę przeniesienia do Europy azjatyckiej kultury korporacyjnej
Wydaje się także, że sam TikTok Shop nie jest tutaj bez winy. Influencerzy prowadzący transmisje zaczęli się wycofywać ze współpracy. Jako powody wskazywali przede wszystkim niską jakość produktów, które mieli oferować konsumentom, oraz kiepskie warunki pracy. Chodzi o zbyt dużo godzin pracy w połączeniu ze zbyt niskim wynagrodzeniem.
Równocześnie katastrofy gospodarcze ostatniego półrocza przełożyły się na problemy z łańcuchami dostaw, co zaowocowało problemami z realizacją zamówień. To z kolei oznaczało zasypanie negatywnymi komentarzami influencerów, których rola sprowadzała się do użyczenia swojej twarzy danej marce. Trzeba przyznać, że to niezbyt komfortowa sytuacja w świecie social media.
Jakby tego było mało, wielu pracowników londyńskiego działu ecommerce TikToka miało odejść z powodu toksycznej kultury pracy. Oczekiwano o nich pracy po 12 godzin dziennie, we wczesnych godzinach porannych po to, by móc na bieżąco komunikować się z centralą w Chinach. W grę wchodzi także wychwalanie „przodowników pracy” i dyskryminacja tych, którzy decydowali się choćby wziąć urlop. Wszystko wskazuje na próbę przeszczepienia azjatyckiej kultury korporacyjnej do Europy. Takie zderzenie cywilizacji nie mogło się skończyć dobrze dla TikToka.
Live ecommerce wciąż ma całkiem spory potencjał jako forma sprzedaży
Fiasko TikTok Shop w Wielkiej Brytanii wydaje się ewidentne. Czy to jednak oznacza, że powinniśmy skreślać live ecommerce jako skuteczną platformę prowadzenia sprzedaży? W polskich warunkach to cały czas dość niszowe rozwiązanie. Daje większe możliwości dotarcia do konsumenta i nawiązania z nim więzi mniejszym sklepom oraz butikom. Sprzedaż na żywo może być skutecznym narzędziem w branży modowej, kosmetycznej i dekoratorskiej. Może także rzeczywiście stać się współczesnym odpowiednikiem telesprzedaży, w oparciu o mniej-więcej ten sam asortyment.
Czym innym jednak są ambicje większych graczy. Pomimo podejmowanych prób, nie wydaje się, by giganci branży ecommerce byli w stanie uzyskać rezultaty choćby zbliżone do azjatyckiego fenomenu. Nie da się ukryć, że różne społeczeństwa mają różną wrażliwość i różne preferencje zakupowe. Live ecommerce tym samym nie odmieni zakupów online, przynajmniej w najbliższym czasie.