Z najnowszego badania M/platform wynika, że Polacy kupują mniej piwa. Mowa o aż 9,9 proc. mniejszej sprzedaży w handlu tradycyjnym. Z kolei zgodnie z danymi Rzeczpospolitej sprzedaż piwa jest 4,2 proc. niższa niż przed rokiem. Najbardziej ucierpią na tym mniejsze sklepy, w których używki stanowią najbardziej chodliwy towar.
Z roku na rok sprzedaż piwa spada. Winne są przede wszystkim stale rosnące ceny
Dostępne dane sugerują, że Polacy kupują mniej piwa niż w zeszłym roku. Opublikowane przez portal Strefa Biznesu wyniki badania M/platform sugerują spadek o nawet 9,9 proc. w ciągu roku. W tym przypadku liczona była objętość sprzedanego złocistego trunku. Taki stan rzeczy potwierdzają przedstawiciele branży piwowarskiej. Rok 2021 okazał się trzecim z rzędu rokiem, w którym ta odnotowała spadki sprzedaży. Rynek piwa skurczył się o około 4 proc. w ujęciu wolumenowym.
Do podobnych wniosków dotarła Rzeczpospolita. Jeśli uwzględnimy okres do końca kwietnia, sprzedaż piwa jest 4,2 proc. niższa niż przed rokiem. Czy to oznacza, że nastąpiła jakaś drastyczna zmiana w preferencjach zakupowych Polaków? Niekoniecznie. W końcu upalny czerwiec sprzyja zwiększonej konsumpcji piwa, a tegoroczny długi weekend w okolicach święta Bożego Ciała wypadł pod tym względem wyjątkowo kiepsko.
Winowajcę należałoby upatrywać w dwóch czynnikach. Pierwszym jest oczywiście inflacja i wszystkie wiążące się z nią skutki gospodarcze. Rosnące ceny sprawiają, że Polacy są zmuszeni do zaciskania pasa. Dzieje się tak pomimo nominalnie cały czas rosnących pensji. Nie da się w końcu ukryć, że te rosną nieproporcjonalnie bardziej dyrektorom i kierownikom, niż gorzej zarabiającym pracownikom. Tym samym wielu piwoszy po prostu ogranicza spożycie.
Rosnące ceny piwa nie biorą się przy tym znikąd. Piwowarzy uskarżają się na swego rodzaju pułapkę inflacyjno-akcyzowy. Rosnące koszty prowadzenia działalności gospodarczej wymuszają podnoszenie cen. Równocześnie rządzący mają tendencję do ponoszenia akcyzy na piwo i inne używki, oczywiście „w trosce o zdrowie Polaków”. To nie pozostaje bez wpływu na cenę w sklepach i konsumpcję.
Teoretycznie wszystko idzie zgodnie z planem. To znaczy: Polacy kupują mniej piwa, a rząd może się pochwalić, że coś robi w sprawie rozwiązywania problemów alkoholowych. Niezadowolona takim stanem rzeczy jest oczywiście branża piwowarska i sami Polacy, którzy najprawdopodobniej mają już serdecznie dosyć wzrostu cen dosłownie wszystkiego. Jest w tym wszystkim jeszcze jedna grupa pokrzywdzonych.
Jeżeli Polacy kupują mniej piwa, to równocześnie małe sklepiki tracą istotną część swoich obrotów
Mowa o małych sklepach. W kategorii obiektów o powierzchni do 300 mkw. piwo stanowi 12 proc. obrotów pod względem wartości i 24 proc. liczby transakcji. W przypadku supermarketów jest to 3,5 proc. udziału piwa w sprzedaży i ok. 12 proc. w liczbie transakcji. Używki w ogóle stanowią kluczowy element asortymentu najmniejszych sklepów. Pod względem wartości od piwa ważniejsze są papierosy.
Odpowiedzią na problem spadku sprzedaży piwa jest inwestycja w szerszy asortyment. Sklepy wprowadzają nowe rodzaje tego trunku. Normą jest posiadanie w sprzedaży około 20 rodzajów piw smakowych. Coraz ważniejszym elementem asortymentu jest piwo bezalkoholowe. Jego udział w rynku systematycznie rośnie. Eksperci szacują, że w nadchodzących latach może stanowić aż 10 proc. całości.
Czy takie działania pomogą mniejszym sklepom? Raczej nie. Od wielu miesięcy najmniejsze podmioty działające w tradycyjnym handlu znikają z rynku. Przyczyn jest wiele. Wskazać można między innymi silną konkurencję ze strony dyskontów i supermarketów, oferujących więcej towarów w dużo lepszych cenach. Rosną także, jak już wspomniano, koszty działalności gospodarczej. Namieszał także Polski Ład. Zakaz handlu w niedzielę niespecjalnie tutaj w czymkolwiek pomógł.
Skoro więc Polacy kupują mniej piwa, to możemy mieć do czynienia z kolejnym ciosem w małe sklepy. Rządzący teoretycznie bardzo łatwo mogliby nieco uzdrowić sytuację. Wystarczy nie przeszkadzać i nie zwiększać dodatkowych obciążeń, w tym tych podatkowych, wymierzonych w producentów piwa. Tym samym wzrost cen mógłby nieco spowolnić, na ile to w ogóle możliwe przy inflacji wynoszącej już 15,6 proc.