Ten wyrok może wiele zmienić w sytuacji poszkodowanych klientów. Krakowski sąd prawomocnie uznał, że należy się zwrot pieniędzy za wadliwy produkt banku. Rozpatrywał sprawę małżeństwa, które zostało namówione do zainwestowania gotówki w coś, co okazało się klapą. Teraz będą mogli cieszyć się z odszkodowania. I być może właśnie wytyczają drogę innym.
Zwrot pieniędzy za wadliwy produkt banku
Historię małżeństwa poszkodowanego przez Alior Bank opisuje serwis prawo.pl. W największym skrócie chodziło o to, że odkładali oni, pracując za granica, pieniądze na kupno domu. Gdy dyrektor oddziału zorientował się, że są to regularne wpłaty sporych sum, postanowił namówić ich do skorzystania z jednej z usług dodatkowych w banku. W tym wypadku chodziło o fundusz należący do rodziny W Investments – a dokładnie o SGB WI Lasy Polskie. Małżeństwo wpłaciło do niego 200 tysięcy złotych i usłyszało gwarancję, że ich pieniądze są całkowicie bezpieczne. Jak się okazuje, nie były.
Kiedy wokół wykupionych certyfikatów zaczął robić się szum i pojawił się problem z odzyskaniem środków, bank postanowił nie powiedzieć o tym swoim klientom. Pieniądze przepadły. Jak pisze prawo.pl, małżeństwo postanowiło pójść ze sprawą do sądu, domagając się od Alior Banku nie tylko zadośćuczynienia, ale też odsetek. Sprawę w I instancji wygrali w Kielcach, a potem ten wyrok został potwierdzony w II instancji w Krakowie. Jest zatem prawomocny i można traktować go jako ten, na którym powinny zacząć wzorować się także inne sądy.
Co to oznacza dla klientów?
Opisana sytuacja pokazuje, że po pierwsze bank wcale nie jest taki bezkarny w starciu z klientem. Ale po drugie można traktować go jako pewnego rodzaju nauczkę dla tych pracowników, którzy wychodzą poza swoje kompetencje. Opisana historia z Alior Bankiem to ewidentny przykład wejścia w buty doradcy finansowego. A przecież nie od tego jest bank, prawda? Tymczasem dziś bardzo często ta granica się zaciera, a klienci mogą poczuć się przyzwyczajeni do tego, że pracownik podmiotu opiekującego się ich finansami zaczyna składać atrakcyjne, bądź też „atrakcyjne” propozycje. Tylko że sąd właśnie stwierdził, że nie może tak robić. Albo inaczej – nawet jeśli może, to bank ponosi pełną odpowiedzialność za utracone na skutek różnych zdarzeń pieniądze.
Małżeństwo, po 6 latach sądowej batalii, odzyskało wreszcie zainwestowane (i stracone poniekąd z winy banku) środki. Tego czasu już nikt im nie zwróci. Ale ich historia może sprawić, że kolejni klienci, postawieni w podobnej sytuacji, będą tę drogę mieć już znacznie krótszą. A banki być może zaczną mieć się na baczności. Bo od doradztwa finansowego jest ktoś zupełnie inny.