Kupujemy sobie, dajmy na to, nawigację samochodową. Po paru miesiącach urządzenie zaczyna szwankować, nam nie chce się wysyłać go do serwisu, więc pozbywamy się go i nawigacja ląduje na śmietniku. Znajoma sytuacja? Już wkrótce powinna ona stać się reliktem przeszłości. Przyszłość to cyrkularność, czyli utrzymanie danego produktu jak najdłużej w obiegu, gdzie specjaliści potrafią nadać mu – albo chociaż jego części – drugie życie. O tym dlaczego to takie ważne, ale też takie proste, opowiada w rozmowie z Bezprawnikiem Mariusz Ryło, CEO FIXIT.
Przyszłość to cyrkularność
Maciej Bąk, Bezprawnik: Dlaczego FIXIT tak bardzo chce, by w naszych głowach zakorzeniło się tak trudne, wielu osobom jeszcze nieznane słowo, jak cyrkularność?
Mariusz Ryło, FIXIT: Najprościej można odpowiedzieć: dla planety. A teraz trochę bardziej szczegółowo. Otóż jako FIXIT znamy doskonale problemy, jakie pojawiają się w obsłudze posprzedażowej urządzeń elektronicznych. I na tej podstawie po prostu wiemy, że nie ma dla świata innej drogi niż cyrkularność – czyli gospodarka zamkniętego obiegu, w której poszczególne produkty zostają w użyciu jak najdłużej. Dlatego głośno o tym mówimy. Pamiętajmy, że elektronika produkowana jest obecnie głównie za Wielkim Murem, czyli w Chinach. Chiny, jak zresztą cały świat od czasu pandemii, mają spore problemy zarówno z siłą roboczą, jak i dostawami energii elektrycznej. Z tych powodów spadła moc produkcyjna ich fabryk. A przecież konstrukcja urządzeń zmienia się tak szybko, że często nie da się wyprodukować na czas odpowiedniej ilości części zamiennych do produktów. I wtedy te produkty są praktycznie do wyrzucenia. Jaka jest na to rada? To, co my proponujemy, to żeby wszystkie zwroty z rynku trafiały do wyspecjalizowanych partnerów (takich jak my, FIXIT), gdzie byłaby możliwość na przykład odzyskania z nich części zamiennych. Bo gdy coś się zepsuje w urządzeniu, to jest to zwykle jeden komponent, a reszta wciąż może być do czegoś wykorzystana, prawda?
Mówiąc górnolotnie: nawet jeśli takie urządzenie już do niczego nam się nie przyda, to przydałoby się je „podać dalej” w imię zdrowszej i bezpieczniejszej planety?
Zgadza się. I nie jestem tutaj gołosłowny. Nie wiem czy słyszałeś o takiej akcji, jaką przeprowadziliśmy w Krakowie wspólnie z innymi firmami? Nazywała się: Dajże Kompa. Otóż, gdy nastała pandemia, laptopy praktycznie wymiotło z rynku, bo wszyscy przeszli na zdalne nauczanie i pracę. A przecież szkoły nie były w stanie zapewnić wszystkim uczniom odpowiedniego sprzętu. W naszej akcji chodziło o to, że każdy mógł oddać swój niepotrzebny/stary/uszkodzony laptop, my go przerabialiśmy, naprawialiśmy, wykasowywaliśmy dane i oddawaliśmy ten sprzęt uczniom w potrzebie. Przecież nie każdy uczeń ma MacBooka w domu, a czasami jeden komputer jest na całą np. pięcioosobową rodzinę. To przykład działań, jakie prowadziliśmy w ramach naszej ekologicznej idei.
Trudno dziś o firmę, która nie chciałaby w jakiś sposób pokazać się od strony „eko”. Wiele z nich robi to na zasadzie: bo trzeba, bo musimy się tak pokazać, bo musimy to zrobić wizerunkowo. A jak to jest u was?
My wychodzimy z założenia, że bycie eko jest nie tylko dobre dla planety, ale też po prostu opłacalne dla biznesu. Przykłady? Podjęliśmy współpracę z producentem komponentów do instalacji fotowoltaicznych, któremu świadczymy bardzo szerokie usługi. Chodzi tu o serwisowanie inwerterów – nazywanych sercami całej instalacji. Wspomagamy instalatorów swoją wiedzą podczas montażu i diagnozowaniu problemów. W ten sposób wspieramy ducha energii odnawialnej. Mocno współpracujemy też z firmami, które skupują na zlecenie producentów zużyty towar ze zwrotów, gdzie świadczymy usługi jego odnawiania. Staramy się przywrócić do życia jak najwięcej urządzeń, które do nas trafiają. Niestety nie wszystko można naprawić, czasem są to tak zwane „jednorazówki”. Natomiast, za sprawą naszej specjalizacji w pewnych gałęziach grup produktowych, jesteśmy w stanie doradzić naszym partnerom co warto skupować, a czego nie. Co należy oddać do profesjonalnej utylizacji, a do czego lepiej dołożyć trochę pieniędzy, naprawić i dać drugie życie.
Jeśli chodzi o waszą podstawową działalność, polegającą na serwisowaniu urządzeń, to już sam sposób pracy jest ekologiczny. Wszak nie każdy sprzęt do serwisowania trzeba wysyłać od razu do fachowca. Wiele rzeczy można zrobić w sposób zdalny, zmniejszając przy tym ślad węglowy.
Oczywiście. Usługa wsparcia technicznego, która również jest w naszym portfolio, służy dokładnie do realizacji tego celu. Obserwujemy, że nawet do 30% pewnych grup produktowych ląduje u nas tylko dlatego, że ktoś nie potrafił ich poprawnie skonfigurować. Lub też były uszkodzone na poziomie software`u, który można po prostu przeinstalować, wymienić czy uaktualnić. Te 30% to naprawdę duży odsetek, dlatego też pomagamy diagnozować czy to urządzenie powinno przyjechać do serwisu czy też wystarczy zdalnie pokierować użytkownika, żeby sam je sobie naprawił. Powstrzymanie od wysyłania jest tym, o czym mówiłeś, czyli oszczędnością na śladzie węglowym, ale też choćby na opakowaniach.
Czy wy jako FIXIT mieliście takie ekologiczne podejście od początku, czy to w was w ciągu ostatnich lat ewoluowało?
Wszyscy przechodziliśmy tę ewolucję. Od zachłyśnięcia się kapitalizmem w latach 90-tych, poprzez pluskwę milenijną i tak dalej, to wszystko ewoluowało. Natomiast z biegiem czasu jako FIXIT zaczęliśmy wchodzić coraz głębiej właśnie w takie działania, które są celowe, a nie przy okazji. Często współpracujemy z firmami zajmującymi się projektowaniem urządzeń. Fajna rzecz była ostatnio na Gdynia Design Days, gdzie razem z firmą Ergo Design z Krakowa prezentowaliśmy wystawę „Historia jednego czajnika”. Jest taki czajnik, Zelmer, zaprojektowany w latach 90-tych, który wciąż można spotkać w niektórych barach czy restauracjach w Polsce. Wyobrażasz sobie dziś kupić nowy czajnik, które będzie cały czas działał po 30 latach? My chcieliśmy w ten sposób pokazać, że można takie rzeczy tworzyć z rozmysłem.
Mówimy o tym, co dobrego z tego wynika dla odbiorcy końcowego, ale – patrząc na wasze wieloletnie doświadczenie na polskim rynku – chciałbym dowiedzieć się za co chwalą współpracę z wami wasi bezpośredni klienci?
Choćby za to, że jesteśmy w stanie ściągnąć dla nich z rynku urządzenia, które gdzieś już tam są w kanale sprzedaży, pod postacią zwrotów gwarancyjnych na przykład, a następnie przygotować je do dalszego użycia przez producenta. Czy na potrzeby serwisowe, czy na części, czy nawet na potrzeby sprzedaży tych odnowionych urządzeń, szczególnie w czasach gdy po prostu takich urządzeń na rynku akurat nie ma. Idea cyrkularności nie jest w żaden w sposób w poprzek sprzedaży nowych produktów. Wręcz przeciwnie. Wydaje mi się, że klient świadomy tego, co dzieje się na świecie, chętniej będzie kupował urządzenia pochodzące od producenta, który zwraca uwagę na to, by nie zaśmiecać planety, tylko działa z głową.
Wy tę ideę cyrkularności promujecie również poprzez swój konkurs EkoFixIT, gdzie jako nagrody wybraliście rzeczy kojarzące się z ekologią.
Rzeczywiście, mamy choćby hulajnogę elektryczną, system filtrowania wody czy saturator do robienia bąbelków – na swój sposób każde z tych urządzeń jest w stanie pomóc planecie. Po prostu trzeba dużo o tym mówić. Bo na co dzień w swoim zabieganiu często zapominamy o tym, by pomyśleć chwilę nad tym, co robimy i jak robić to bardziej proekologicznie. Po to są właśnie te nasze nagrody, żeby ktoś się zatrzymał i zastanowił. Jak to? Co ta hulajnoga ma wspólnego z ekologią? (nie emituje spalin!) A co saturator? (mniej kupowanych i wyrzucanych butelek PET!) I wtedy uruchamia się myślenie. Wydaje mi się, że to fajny pomysł na popularyzację proekologicznego podejścia (link do konkursu znajdziecie tutaj).
Myślisz, że za parę lat już większość firm będzie miała takie podejście do środowiska jak wy? Zorientują się, że nie tylko warto o nie dbać z punktu widzenia wizerunkowego, ale też po prostu czysto biznesowego?
Zdecydowanie kwestie ekonomiczne najbardziej przemawiają do producentów. I, jeżeli im się to pokaże, udowodni, że są w stanie mieć z tego realne zyski – czy to w brzęczącej monecie, czy też w działaniach marketingowych oddziałujących na rynek – to myślę że procent producentów chcących iść tą drogą będzie sukcesywnie rosnąć.