Wszystko wskazuje na to, że nadchodzi koniec kryptowalut jako finansowo-kulturowego fenomenu. Tulipanową gorączkę naszych czasów zatrzymał okres globalnej dekoniunktury. Nawet jeśli wirtualne waluty odzyskają część utraconej w zeszłym roku wartości, to jedna rzecz jest właściwie pewna. Kryptowaluty nie zmienią naszej cywilizacji i globalnej finansjery. To po prostu kolejny niestabilny instrument spekulacyjny.
Przyszła globalna recesja, a wraz z nią skończyła się kryptowalutowa mania
W ciągu ostatniego roku dwie najważniejsze kryptowaluty straciły większość swojej rynkowej wartości. Bitcoin w listopadzie 2021 r. kosztował 261 026 zł, dzisiaj jest wart jedynie 73 955 zł. Ethereum w szczytowym okresie listopada 2021 r. kosztowało 18 389 zł a dzisiaj już tylko 5 487 zł. Niedawno światem kryptowalut wstrząsnął głośny upadek giełdy FTX, której założyciel Sam Bankman-Fried został oskarżony o defraudację pieniędzy należących do klientów. Agencja Reutera ostrożnie podawała swego czasu kwotę co najmniej miliarda dolarów. Inne źródła podawały dużo większe kwoty.
Można śmiało postawić tezę, że obserwujemy właśnie postępujący koniec kryptowalut, przynajmniej jako swoistego finansowo-kulturowego fenomenu. Szał na wirtualne pieniądze najwyraźniej przeminął. Sama branża jest traktowana z coraz większą niechęcią zarówno przez rządy, jak i przez społeczeństwa.
Dobrym przykład może być świat gier komputerowych, w którym odbiorcy zaczęli alergicznie reagować na jakąkolwiek wzmiankę o „kryptowalutach” i „NFT” ze strony producentów. Mówimy o branży, w której odbiorcy mieli do tej pory bardzo wysoką tolerancję na przejawy agresywnej monetyzacji.
Powodów tej niechęci jest kilka. W zeszłym roku znacząco wzrosła świadomość negatywnego wpływu kopania kryptowalut na środowisko naturalne i systemy energetyczne poszczególnych państw. Cały proces zużywa stanowczo za dużo energii, którą produkuje się często z wykorzystaniem wysokoemisyjnych technologii. Nowoczesne i modernizujące się gospodarki potrzebują z kolei naprawdę dużo prądu. To między innymi dlatego kryptowaluty tak zaciekle zwalczały Chiny. Kolejny powód to oczywiście liczne skandale, defraudacje i zwyczajne oszustwa ciągnące się za branżą.
Cebulka tulipana ma tę przewagę nad Bitcoinem, że kwiatek przynajmniej możemy zasadzić sobie w ogródku
Największy problem z kryptowalutami jest jednak taki, że pozostają poza kontrolą państw. Teoretycznie tak właśnie miało być. Zdecentralizowany wirtualny pieniądz miał się tym odróżniać od tradycyjnych walut, że pozostawał wolny od manipulacji ze strony rządów i światowej finansjery. Dla inwestorów to jednak wcale nie była taka dobra wiadomość. Brak dostatecznego uregulowania rynku kryptowalut to brak dostatecznej ochrony przed oszustami lub skutkami absurdalnych wręcz rozmiarów niekompetencji osobników w rodzaju Bankmana-Frieda.
Koniec kryptowalut następuje w momencie, gdy potencjalni inwestorzy zdają sobie wreszcie sprawę, że realna wartość ich „wirtualnych pieniędzy” jest jeszcze mniejsza, niż w przypadku cebulki tulipana. To jednak właściwie musiało w końcu nastąpić. Entuzjaści kryptowalut z pewnością podniosą zarzut, że jestem po prostu uprzedzony. Rzeczywiście, nie darzę tej technologii sympatią. Powiem więcej: zgadzam się w tej kwestii z oceną analityków Europejskiego Banku Centralnego.
Wycena rynkowa takiego Bitcoina opiera się wyłącznie na spekulacji godnej przywoływanej już tulipanowej gorączki z XVII wieku. Kursem tej kryptowaluty stosunkowo łatwo manipulować, przynajmniej w porównaniu do tradycyjnego pieniądza. Rzeczywiście wpływa negatywnie na środowisko. Co ciekawe, nie chodzi tylko o energię elektryczną, ale także o odpady sprzętowe. Przy okazji kopacze zdążyli zdestabilizować rynek komputerowych kart graficznych, wykorzystywanych przez nich do tworzenia urządzeń dedykowanych pozyskiwaniu nowych Bitcointów. Zużyty lub przestarzały sprzęt staje się tym odpadem.
EBC poruszył także bardzo często pomijany temat. Kryptowaluty służą finansowaniu wszelkiej maści nielegalnych operacji. Mowa tutaj nie tylko o drobnych oszustwach i finansowych przekrętach. Bitcoiny wykorzystywane są jako preferowana waluta „rozliczeniowa” cyberprzestępców. Równie chętnie korzystają z nich handlarze narkotykami i bronią.
Koniec kryptowalut był o tyle nieunikniony, że zwykli obywatele nie mają żadnego powodu, by z nich korzystać
Kto nie korzysta z kryptowalut? Zwykli uczestnicy obrotu gospodarczego. Nie ma w końcu absolutnie żadnego racjonalnego powodu, by normalny obywatel porzucił dokonywanie transakcji w tradycyjnych walutach na rzecz wirtualnego pieniądza. Szybkie i wygodne płatności? Do tego wystarczy współczesna bankowość mobilna.
Nie ma też dosłownie żadnej korzyści dla ogółu społeczeństwa w wykorzystywaniu kryptowalut w obiegu gospodarczym. Zysk jest w ich przypadku udziałem relatywnie nielicznych inwestorów, lobbystów, spekulantów i producentów sprzętu komputerowego.
Warto także wspomnieć, że eksperyment Salwadoru z uznaniem Bitcoina za legalny środek płatniczy okazał się fiaskiem, z uwagi na ostatni spadek wartości tej waluty. Co prawda przyniósł on zauważalny wzrost ruchu turystycznego, jednak aż 92 proc. tamtejszych małych i średnich firm uważa, że kryptowaluta nie jest im do niczego potrzebna.
Przywoływana już opinia urzędników EBC sugeruje nawet, że koniec kryptowalut jest już niemalże na wyciągnięcie ręki. Ostatnie niewielkie wzrosty wartości Bitcoina i Ethereum miałyby wręcz być sztucznie wywoływane. Zwolennicy kryptowalut sugerują z kolei, że mamy do czynienia po prostu ze stabilizacją kursu. Wydaje się jednak, że prawda leży gdzieś pośrodku. Powrotu do kryptowalutowej manii już nie ma. Z drugiej strony, trudno byłoby się spodziewać, że wartość Bitcoina sięgnie kiedykolwiek zera. Choćby i z tego powodu, że przestępczość zorganizowana jakoś musi się między sobą rozliczać.
Czy kryptowaluty przyniosły nam w ogóle coś dobrego? Jak najbardziej. Technologia blockchain wciąż ma spory potencjał, choć raczej poza szeroko rozumianym światem finansów. Równocześnie kryptowaluty zmobilizowały rządy i banki centralne na całym świecie do prac nad własnymi cyfrowymi pieniędzmi. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że samo istnienie kryptowalut poniekąd przyspieszyło rozwój technologiczny.