Do niedawna Google oferowało swoim użytkownikom możliwość szybkiego i wygodnego sprawdzenia kursów wszelkiej maści walut za pomocą swojej wyszukiwarki. Po weekendowym zamieszaniu z zaniżeniem wartości euro kursy walut w Google zniknęły.
Spokojnie, to tylko awaria…
W sobotę 7 stycznia osoby zainteresowane kursem euro przecierały oczy ze zdumienia. Według danych wyświetlanych przez widżet wyszukiwarki Google, europejska waluta kosztowała tylko 4,46 zł. Piątkowe notowania euro zakończyły się na poziomie 4,69 zł. W tym momencie kurs tej waluty według NBP wynosi 4,67 zł. Podobne nieodnotowane nigdzie indziej skoki wartości złotówka według Google zaliczyła względem dolara i franka szwajcarskiego.
Dlaczego kursy walut w Google zaczęły zachowywać się dziwnie? Wyjaśnienie jest bardzo proste: awaria. Wygląda wręcz, że ta jest naprawdę poważna, skoro spółka wyłączyła widżet odpowiadający za sposób prezentacji kursów walut. Wszystkich, wliczając w to kryptowaluty. Zniknęły wygodne wykresy oraz błyskawiczne przeliczanie wybranej kwoty na wskazaną walutę.
Nie wydaje się przy tym, by awaria w Google miała jakiś wielki wpływ na zachowanie inwestorów. Owszem, widząc nienaturalnie niski kurs dolara czy euro, wielu mogły kusić hurtowe zakupy. Znalazły się nawet żartobliwe wypowiedzi internautów, którzy deklarowali chęć kupienia euro po kursie podawanym przez Google. W praktyce jednak do takich transakcji raczej nie doszło. Zwłaszcza że mówimy o początku weekendu.
Wyszukiwarka obecnie odsyła użytkowników do stron internetowych oferujących podobne funkcjonalności. Informacja o kursie walut wciąż jest łatwo dostępna. Po prostu jej znalezienie wymaga kilku dodatkowych kliknięć. Można więc powiedzieć, że to nie koniec świata.
Kursy walut w Google cały czas są dostępne na portalu Google Finanse
Co ciekawe, same kursy walut w Google są cały czas dostępne dla tych, którzy wiedzą, gdzie ich szukać. Mowa o portalu Google Finanse, który wciąż prezentuje dokładnie te same dane, co główna strona wyszukiwarki przed sobotą. Na wykresie dostępnym w Google Finanse wciąż widać skutki awarii. Aktualny podawany kurs zgadza się jednak z tym prawdziwym. Skoro informacje cały czas są dostępne, to można się spodziewać, że wykresy docelowo wrócą na swoje miejsce.
Czemu w takim razie Google zwleka z ponownym uruchomieniem swojej walutowej funkcjonalności? Naprawienie błędu to jedynie część niezbędnych prac. Trzeba jeszcze się upewnić, że nie powtórzy się on w przyszłości. To trwa. Firma z pewnością nie chce się narażać na pozwy ze strony osób, które mogły jednak poczuć się wprowadzone w błąd i rzeczywiście coś straciły na obrocie walutami.
Ryzyko nie jest czysto hipotetyczne. Zdarzało się przecież, że jeden post Elona Muska na Twitterze wpływał na kursy konkretnych kryptowalut i spółek giełdowych. Jedna głupia decyzja nowego właściciela tego portalu społecznościowego wywołała chaos, który kosztował spółkę Eli Lilly and Company miliardy kapitalizacji rynkowej. Nic dziwnego, że Google może chcieć dmuchać na zimne.