System emerytalny w Polsce jest na wskroś niesprawiedliwy. Przykładem może być składka zdrowotna na mikroemeryturze. Zawsze wynosi 9 proc., niezależnie od wysokości świadczenia. Dostajesz 100 zł? Płacisz 9 zł i masz pełny dostęp do opieki zdrowotnej. W czym tkwi niesprawiedliwość? W tym, że nie każdy ubezpieczony ma tak dobrze.
Artyści wcale nie powinni tak narzekać na swoje niskie emerytury
Bycie emerytem w Polsce nie jest może czymś, czego należałoby zazdrościć, ale nasze państwo co rusz stara się seniorom osłodzić jesień życia. Niestety robi to za pomocą rozwiązań prawnych, które w najlepszym wypadku należałoby określić mianem „nierozsądnych”. Najwyższa składka zdrowotna wynosząca ponad 100 tys. zł miesięcznie to temat dość kontrowersyjny. Trzynaste i czternaste emerytury to jedynie wierzchołek góry lodowej. Finansowanie opieki zdrowotnej emerytów również zawiera bardzo osobliwy mechanizm.
Emeryt od świadczenia odprowadza 9 proc. składki zdrowotnej. Dokładnie tak samo, jak typowy pracownik zatrudniony na etacie albo pracodawca rozliczający się na zasadach ogólnych. Jest jednak pewien haczyk. W przypadku emerytów nie występuje żadna minimalna składka zdrowotna. Nie ma to większego znaczenia w przypadku osób, które otrzymują świadczenie porównywalne przynajmniej z płacą minimalną. Co jednak jeśli mamy do czynienia ze skrajnymi przypadkami?
Artyści utyskujący od czasu do czasu na wysokość swoich świadczeń być może znajdą pewne pocieszenie w tym, że składka zdrowotna na mikroemeryturze w dalszym ciągu wynosi 9 proc. Jeżeli emeryt dostaje 100 zł świadczenia, to system zabierze mu z tego zaledwie 9 zł. W zamian otrzyma taki sam dostęp do opieki zdrowotnej w Polsce jak każdy ubezpieczony.
Dla porównania: przedsiębiorca na karcie podatkowej to przykład wyjątkowo łagodnego potraktowania przez ustawodawcę w kwestii składki zdrowotnej. Wynosi ona po prostu 9 proc. minimalnego wynagrodzenia za pracę, czyli 314,10 zł w tym roku. Składka zdrowotna na mikroemeryturze będzie nieporównywalnie wręcz niższa. Można śmiało postawić tezę, że wielu emerytów w Polsce płaci zauważalnie mniej, niż nawet najdrobniejsi przedsiębiorcy czy pracownicy zarabiający najniższą krajową.
Ktoś mógłby zapytać: co w tym takiego złego? Absolutnie nic. Wyobraża ktoś sobie, żeby ktoś otrzymujący groszową emeryturę musiał każdego miesiąca skądś wyczarować kilkaset złotych? Problem polega na tym, że składka zdrowotna na mikroemeryturze nie jest w obowiązującym standardem.
Składka zdrowotna na mikroemeryturze to dobry punkt wyjścia do rozważań o finansowaniu opieki zdrowotnej
Jak to lubię przypominać, art. 68 Konstytucji RP nakłada na państwo określony obowiązek wobec obywateli. Ściślej mówiąc: ma zapewniać równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych. Niestety, autorzy naszej ustawy zasadniczej zaraz potem dopisali, że „warunki i zakres udzielania świadczeń określa ustawa”. Dzięki temu magicznemu sformułowaniu poprzednie zdanie nagle przestało się liczyć i o równym dostępie do świadczeń możemy zapomnieć.
Przykład pierwszy z brzegu: przedsiębiorca na etacie. Nie dość, że musi odprowadzać składkę zdrowotną z dochodów uzyskiwanych z działalności gospodarczej, to jeszcze system pobiera mu 9 proc. pensji z umowy o pracę. To jakże niesprawiedliwe rozwiązanie funkcjonuje w najlepsze od czasów Polski Ludowej. Kolejne rządy i kolejne kadencje parlamentu ani myślą cokolwiek z tym potworkiem robić.
Kolejny absurd to sposób ustalania minimalnego dobrowolnego ubezpieczenia zdrowotnego. Nie masz etatu, boisz się zostać przedsiębiorcą w Polsce, a zarabiasz gdzieś w okolicach płacy minimalnej? Masz problem. W twoim wypadku składka na ubezpieczenie nie może być niższa niż 9 proc. średniej krajowej. Żeby cię dodatkowo ukarać, ustawodawca uznał, że w tym jednym przypadku waloryzacja wysokości składki zdrowotnej będzie następować co kwartał.
Nie sposób przy okazji nie wspomnieć o kwestii osób bez pracy. Ustawodawca wymyślił sobie tym razem, że jak najbardziej może pozbawić takich obywateli prawa do opieki zdrowotnej. Wystarczy, że nie mają statusu bezrobotnego. Zostaje im wówczas prawo do dobrowolnego ubezpieczenia lub płacenie za swoje leczenie z własnych pieniędzy. Ewentualnie mogą przecież po prostu nie chorować.
Czy można rozwiązać to lepiej? Składka zdrowotna na mikroemeryturze to całkiem niezły punkt wyjścia. A gdyby tak po prostu podnieść stawki podatku PIT o 9 proc.? Prostota systemu jest bardzo często korzyścią samą w sobie. W tym przypadku zaletą byłoby wyeliminowanie kilku różnych reżimów ustalania wysokości składek, z których niektóre nie mają zupełnie sensu. Alternatywnie ustawodawcy mogliby w końcu wyeliminować największe absurdy systemu.