Przyznam uczciwie, że taka sytuacja zdarzyła mi się pierwszy raz w życiu. Co gorsza, podobało mi się.
Niebawem na łamach Bezprawnika (może jeszcze w przyszłym tygodniu) opowiem wam jak robiłem sobie testy DNA i czy warto (spoiler alert: tak średnio), ale kilka dni temu miałem bardziej tradycyjną przygodę z pogranicza medycyny.
Po raz pierwszy w życiu przebadałem sobie krew w domu, a nie w przychodni
Ekipa usługi uPacjenta zapytała czy chcielibyśmy w ramach Bezprawnika zobaczyć jak działają, bo mogą dojechać do domów, firm, że to wygodne i ogólnie przyszłość. Zgodziliśmy się (w badaniu wzięli też udział Edyta i Maciek Bąk), więc zaraz opiszę swoje wrażenia.
Badanie krwi jest ważne. Wiele osób robi to zbyt rzadko, a regularna diagnostyka w tym zakresie pozwala wcześnie wykryć wiele różnych chorób lub po prostu dać nam czytelny sygnał, że nasze życie (np. w aspekcie diety) wymaga radykalnych zmian. Staram się więc robić takie badania przynajmniej raz rocznie. To znaczy moja mama nieustającą presją i szantażami emocjonalnymi stara się, żebym robił. Człowiek może być grubo po trzydziestce, ale wiadomo jak to jest z tymi mamami.
Natomiast sam proces pobierania krwi wymaga jednak tego, by rano się przetransportować w okolice przychodni lub stosownej placówki laboratoryjnej. Na miejscu z reguły jest kolejka, nierzadko ludzi niezbyt zdrowych, kaszlących, potem po pobieraniu krwi człowiek nie wie, czy jechać samochodem do domu, a co jeśli się w głowie zakręci? Batonika też nie wypada zjeść, w końcu badamy krew, cholesterol na pewno wysoki, a przecież od dziś jesteśmy nowym człowiekiem…
Jeśli przesadzam, to tylko trochę, ale w sklepie spożywczym w ostatnim miesiącu byłem 2 razy, bo i tak wszystko mi wygodniej, szybciej i – co ważne – taniej dowożą do domu. No to teraz dowożą nawet badania krwi.
uPacjenta to nowa usługa, która nawet z branży medycznej zrobiła element qcommerce
Umówiłem wizytę zdalnie, następnego dnia punktualnie o umówionej godzinie była w moim domu wykwalifikowana pani pielęgniarka, która poprosiła o kawałek stołu i odganiając znad przyborów mojego kota dokonała profesjonalnie pobrania próbek krwi. Jakieś 2 minuty po wyjściu pani z domu siedziałem już przy komputerze robiąc swoje, a kilka godzin później moje wyniki dostępne były już online na stronie pracowni badawczej (to akurat tak działało już u mnie od lat).
Z mojego punktu widzenia dość istotne jest to, że nie musiałem się przebijać od rana w jakieś konkretne miejsce. Podoba mi się też, że badania można robić też w późniejszych godzinach, bo z reguły klasyczne laboratoria zbierają próbki z rana – akurat jak urywają mi się e-maile i telefony. Poza osobno liczonymi cenami badań, koszt dojazdu do pacjenta (w Warszawie) wynosi 69 złotych – przy czym płacimy raz, więc jest to bardziej opłacalne, gdy postanowimy przebadać od razu całą rodzinę czy nawet biuro. Bo do biur też dojeżdżają. Choć ja osobiście widzę tutaj potencjał przede wszystkim w kontekście takich osób, które mają ograniczoną mobilność, jak na przykład moja 93-letnia babcia, dla której medyczne eskapady są już sporą niedogodnością.
Na uPacjenta nie zrobimy badań na NFZ
Trudno tak na dobrą sprawę doszukiwać się wad w tak wygodnej i doskonałej koncepcji, choć ja widzę jedną – bardziej systemową. Po tym jak płacę astronomiczny ZUS, którego zauważalną część stanowi składka zdrowotna, możliwość przeprowadzenia okazjonalnych badań na koszt NFZ jest tak na dobrą sprawę jedynym momentem, kiedy mi się tego typu składki zwracają.
uPacjenta nie zrobi badań na NFZ, trzeba zapłacić, więc po dentyście, okuliście i pewnie jeszcze ze trzech innych specjalizacjach, znowu dopłacam za to, co teoretycznie powinno gwarantować mi państwo. Mam nadzieję, że to się prędzej czy później zmieni, bo przecież to nie jest tak, że obecnie NFZ refunduje badania tylko w publicznych placówkach. Na szczęście tym razem w redakcji załapaliśmy się na darmowe pakiety, bo uPacjenta chciało zwrócić na nas swoją uwagę, ale to nie jest tak, że tylko dlatego piszemy, że to fajny pomysł. Zdrowy rozsądek podpowiada przecież, że to po prostu dobry pomysł i element nieuniknionej przyszłości.
Wyniki krwi mam na szczęście dobre, więc istnieje szansa, że to nie jest mój ostatni dzisiaj tekst na Bezprawniku.