Każdy chciałby chyba długo żyć i jednocześnie mieć sporo pieniędzy. Rozwiązaniem może być… superemerytura ZUS. Gorsza wiadomość jest taka, że pobiera ją ledwie niecałe 3 tys. osób.
Nie każdy ma tego świadomość, ale superemerytura ZUS naprawdę istnieje. Chodzi tu o naprawdę solidne pieniądze. Od marca jest to nieco ponad 5,5 tys. zł. Chodzi tu o specjalny dodatek – ta kwota jest bowiem doliczana do kwoty „standardowej” emerytury. Więc może wyjść tu naprawdę pokaźna kwota. Przypomnijmy, przeciętna polska emerytura to dziś niecałe 3,5 tys. zł. „Przeciętny” emeryt z takim dodatkiem może zatem już liczyć na 9 tys. zł brutto.
No dobrze, ale co trzeba zrobić, by dostać takie pieniądze od ZUS? Dobra wiadomość, że nie superemerytura nie jest przyznawana z klucza politycznego, nie chodzi tu też o żadne zasługi społeczne czy dokonania zawodowe. 5,5 tys. dodatkowej emerytury jest dla każdego, kto dożyje setki.
Superemerytura ZUS. Opłaca się długo żyć
Jeśli emeryt czy rencista dożywa setnych urodzin, co miesiąc – aż do śmierci – będzie otrzymywał właśnie takie świadczenie, które ZUS nazywa emeryturą wyjątkową. Świadczenie regularnie rośnie, choć nie jest waloryzowane w ten sposób, co „zwykłe” emerytury. Jeszcze przed marcem kwota wynosiła tu 4,9 tys. zł. Ten kto załapał się na 4,9 tys., już z taką kwotą pozostanie. Ten, kto setne urodziny obchodził w marcu 2023 r. będzie miał już 5,5 tys. zł, ale też nie obejmą go przyszłe podwyżki.
ZUS potrafi być zatem całkiem hojny, ale jak można się domyśleć – dla dość wąskiej grupy osób. W tej chwili superemerytury pobiera ok. 2,85 tys. osób. Zdecydowana większość – ok. 2,4 tys. z nich – to kobiety. Tłumaczy się to przede wszystkim tym, że więcej mężczyzn wykonywało ciężkie prace. To się rzecz jasna zmienia. Tradycyjne przemysłowe zawody odchodzą do przeszłości, a praca coraz częściej oznacza siedzenie przed komputerem. Nie jest tak, że jest to do końca zdrowe, ale jednak łatwiej dojść do setki, jeśli się pracowało w biurze, a nie gdy miejscem zatrudnienia była kopalnia czy huta.
Kto wie, może za te kilkanaście lat będziemy mieli znaczniej więcej „setkowiczów”. Z drugiej strony, wtedy rządzący mogą wtedy podnieść widełki do superemerytury…