W wyniku nieprzemyślanej reformy edukacji sprzed lat część uczniów ma obecnie problem. Swoją edukację zakończy w wieku 17 lat i nikt nie ma pomysłu, co powinni robić dalej, a przepisy narzucają na nich obowiązek nauki do 18 roku życia.
Obowiązek szkolny do 18 roku życia
W 2014 roku został wprowadzony obniżony wiek szklony. Obowiązkowa nauka dotyczyła 6-latków. Pomysł spotkał się ze sporym sprzeciwem społecznym i Ministerstwo ostatecznie wycofało się z tego rozwiązania w 2016 roku, pozostawiając tę decyzję rodzicom. Zanim to jednak nastąpiło, zmiany ruszyły pełną parą i kilka roczników 6-latków trafiło wcześniej do szkolnych ław. Konsekwencje tych nieprzemyślanych zmian wychodzą pa latach. Roczniki, które dotknęły zmiany, właśnie kończą swoją edukację i zaczyna się problem. Po drodze miała miejsce kolejna nieprzemyślana reforma, która skróciła okres nauki. Jak zwykle spowodowała to jeszcze większy burdel, z którym muszą sobie radzić nie polityce, a uczniowie.
Obniżenie wieku szkolnego miało przyśpieszyć edukację i pozwolić wcześniej wejść na rynek pracy. Szkoda, że pomysły nie szły w parze z działaniami. Wygląda na to, że wprowadzając zmiany nikt w Ministerstwie nie poświęcił czasu na dokładne przeliczenie wieku absolwentów i dostosowanie pozostałych przepisów. 6-latkowie, którzy rozpoczęli edukację, obecnie kończą szkołę w wieku 17 lat i nie za bardzo mają co ze sobą zrobić.
Zgodnie z Prawem oświatowym obowiązek szkolny dziecka rozpoczyna się z początkiem roku szkolnego w roku kalendarzowym, w którym dziecko kończy 7 lat, oraz trwa do ukończenia szkoły podstawowej, nie dłużej jednak niż do ukończenia 18. roku życia. Oznacza to, że do pełnoletności dziecko musi uczęszczać do szkoły. Obowiązek podlega egzekucji w trybie przepisów o postępowaniu egzekucyjnym w administracji.
Reforma edukacji to kolejny bubel
Problem dotyczy przede wszystkim absolwentów szkół branżowych I stopnia. To właśnie oni kończą naukę jeszcze przed ukończeniem 18 roku życia. Teoretycznie po ukończeniu edukacji zawodowej powinni rozpocząć pracę zawodową w praktyce, mają na to marne szanse, przynajmniej legalne. Nieletni pracownicy objęci są specjalnymi przepisami, które pozwalają im m.in. na prace w wymiarze jedynie 6 godzin dziennie. Ograniczenia są problematyczne dla pracodawców i dość zniechęcające. Jeżeli nieletni absolwent nie rozpocznie pracy, musi kontynuować naukę. W takim przypadku nauka może być kontynuowana w szkole branżowej II stopnia. Niestety w wielu zawodach nie ma takiej możliwości. Innym rozwiązaniem jest kontynuowanie nauki w innej szkole przygotowującej do matury, ale chyba nie o to chodziło we wprowadzeniu szkół zawodowych. Zresztą wielu uczniów nie chce kontynuować nauki, zależy im jedynie na przygotowaniu zawodowym i rozpoczęciu pracy.
W praktyce mamy więc rzeszę 17-latkó z przygotowaniem zawodowym, którzy po ukończeniu szkoły zostają z niczym, przynajmniej oficjalnie. Wielu z nich podejmuje pracę na czarno. Problem pozostaje nierozwiązany, a przepisy martwe. Można odnieść wrażenie, że Ministerstwo wolało nie zauważać tego problemu i zamieść go pod dywan, m.in. nie kontrolując obowiązku szkolnego. W końcu problem za kilka lat naturalnie się rozwiąże. Odnoszę silne wrażenie, że chyba nie tego powinniśmy oczekiwać od ustawodawcy.